[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Odetchnął pan? Dopiero za czwartym podejściem udało się wygrać mecz w koszulce Legii Warszawa.[/b]
Filip Matczak, koszykarz Legii Warszawa: Było ciśnienie, żeby w końcu odnieść zwycięstwo. Nie oszukujmy się, ale długo musiałem czekać na pierwszą wygraną w barwach Legii. Dobrze, że to już za mną. Teraz będzie już z górki.
W meczu z Treflem zagrał pan nieco inaczej niż w poprzednich spotkaniach. Było więcej zagrań pod zespół, mniej indywidualnych popisów.
Zgadza się. Nie brałem wszystkich akcji pod siebie. W poprzednich dwóch meczach wyglądało to trochę tak, że jak miałem piłkę, to myślałem głównie o swoich rzutach. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, iż wynikało to z tego, że byłem bardzo głodny gry. Choć dostałem sporą liczbę minut, to na ten czas w ogóle nie byłem efektywny. Chciałem się na siłę przełamać, zderzyłem się nieco ze ścianą.
Zobacz także: Rewolucja w Treflu Sopot: Marcin Stefański trenerem![url=/admin/news/808490/Rewolucja w Treflu Sopot: Jukka Toijala zwolniony, Marcin Stefański w jego miejsce!]
[/url]W slangu koszykarskim funkcjonuje takie stwierdzenie: "piłować" akcje. Czyli grać pod siebie, oddawać rzut niemal z każdej możliwej pozycji. Taki był Filip Matczak w meczach z Wilkami i Polpharmą?
O tak! To bardzo dobre określenie. Mogę się pod nim podpisać. Dużo rozmawiałem na ten temat z trenerem Spasevem. Mamy świetne relacje, co ułatwia znalezienie drogi do mojej dobrej gry. A to też przekłada się na ogólny występ drużyny.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". El Clasico traci swój blask. "Kalendarz jest przepełniony"
Trener Spasev ma ten klucz do otworzenia Filipa Matczaka?
Tak. I to właśnie pokazał mecz z Treflem Sopot. Dwa ostatnie spotkania miałem słabsze, a teraz zagrałem znacznie mądrzej i rozważniej. Nie ukrywam, że czuję ulgę. Jednocześnie wiem, że stać mnie na więcej. Znam swoje możliwości.
Z Treflem zmierzył się pan z rolą rozgrywającego. Jak wyszło?
Myślę, że wyglądało to całkiem nieźle. Dziękuję trenerowi, że chce mi dać szansę na tej pozycji. Nie ukrywam, że chciałbym na dłużej "zakotwiczyć" w roli rozgrywającego. Od zawsze o tym myślałem. Jak się poczuję pewniej na boisku, to nie boję się grać jako "jedynka".
Od lat toczy się taka dyskusja, czy Filip Matczak może grać na tej pozycji.
Takim stricte rozgrywającym nigdy nie będę. Ale wydaje mi się, że z powodzeniem mogę grać jako combo-guard, czyli wymiennie na pozycji "jeden" i "dwa".
Ma pan coś do udowodnienia?
Do gry w Legii podchodzę w ten sposób, że chcę odnaleźć siebie, czerpać przyjemność z gry. W tym kierunku muszę dążyć, a nie udowadniania coś komuś. Ci, co mają wiedzieć, to wiedzą, na co mnie stać.
Dalej pan zastanawia się nad tym, co poszło nie tak w Stelmecie Enei BC?
Analizuję, rozważam różne warianty. Cały czas powstają nowe wnioski. Jestem bardziej świadomy tych ruchów, decyzji, które miały miejsce w przeszłości. Na ten moment cieszę się, że jestem w Legii. Trener Spasev chce mi dać szansę, tak abym wrócił na właściwe tory.
Zobacz także: Skaut NBA na meczu Energa Basket Ligi. Przyjechał oglądać Łukasza Kolendę
W Stelmecie to było niemożliwe?
Myślę, że nie mieściłem się w koncepcji trenera Jovovicia. Nie do końca umiałem się odnaleźć w tym, że wchodziłem na chwilę na boisku. To było trudne doświadczenie. Nie ukrywam, że w pewnym momencie dążyłem do tego, żeby odejść z klubu i znaleźć miejsce, w którym będę dostawał więcej minut. Liczę, że z pobytu w Zielonej Górze wyciągnę wnioski i będę lepszym graczem.
Kontrakt ze Stelmetem nadal obowiązuje?
Tak. Ale na razie nie myślę o przyszłości. Liczy się tu i teraz. Chcę wyszarpać jak najwięcej. Pozostało nam jeszcze sporo meczów do rozegrania.
Legia na dłużej?
Jeśli klub by mnie widział, to dlaczego nie? Spotkałem tutaj wielu pozytywnych ludzi, którzy chcą stworzyć coś wielkiego. Mimo że klub jest dopiero na dorobku, to w szybkim czasie udało się zbudować solidne podstawy.
Zobacz także: Kamil Łączyński: Almeida będzie traktowany jak Ronaldo