Spójnia grała nieźle, a w końcówce trzeciej kwarty prowadziła nawet 71:64. Ostatecznie dała się jednak rozpędzić rywalom, którzy w decydującej kwarcie zapewnili sobie triumf.
- Mieliśmy swoje szanse, ale ich nie wykorzystaliśmy. W czwartej kwarcie straciliśmy 32 punkty, gdzie przygotowywaliśmy się do meczu z myślą o tym, żeby przede wszystkim zatrzymać szybki atak GTK i można powiedzieć szalone "trójki". Tylko one nie są szalone, to po prostu ich styl gry - komentuje mecz Piotr Pamuła, rzucający Spójni.
- My po prostu nie przeszkodziliśmy im w tym. Ponownie podstawowe założenia nie są realizowane, więc możemy sobie i tylko sobie pluć w twarz. Każdy może spojrzeć w lustro i obiektywnie pomyśleć co zrobił na boisku. Daliśmy za mało wszystkiego: rzutów, energii i siły - kontynuuje.
Zobacz także. Widmo spadku zagraża Miastu Szkła Krosno. Janusz Walciszewski: Na pewno nie zmienimy trenera
Trener Kamil Piechucki dużo pretensji miał o końcówkę trzeciej kwarty oraz skuteczność z linii rzutów wolnych (24/37 w tym elemencie). - Błędów jest dużo i trzeba sobie z tym poradzić. Jesteśmy zawodowymi sportowcami i musi być koncentracja przede wszystkim na realizacji założeń. To jest jak w zwykłej pracy, gdzie szef coś mówi, trzeba to zrobić i tyle. My niestety po raz kolejny tych założeń nie wykonujemy - mówi Pamuła.
Spójnia po porażce z GTK ma bilans 6 zwycięstw i 20 porażek. Ekipa Piechuckiego ma o jedną wygraną więcej od Miasta Szkła Krosno i tyle samo co Trefl Sopot. Już w sobotę kolejny arcyważny mecz przed beniaminkiem, kiedy to we własnej hali podejmą Polpharmę Starogard Gdański.
- Następny mecz nie jest ostatnią szansą dla nas, ale musimy go wygrać. Zwycięstwa potrzebujemy jak tlenu - zakończył Pamuła. W pierwszej rundzie "Farmaceuci" wygrali ze Spójnią 93:90.
Zobacz także. EBL: wielki pech Jarosława Mokrosa! Wypada na kilka tygodni
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czy Grosicki to zawodnik na Premier League? "Liga musi go zweryfikować"