Widmo spadku zagraża Miastu Szkła Krosno. Janusz Walciszewski: Na pewno nie zmienimy trenera

Materiały prasowe / Miasto Szkła Krosno / Na zdjęciu: drużyna Miasta Szkła Krosno
Materiały prasowe / Miasto Szkła Krosno / Na zdjęciu: drużyna Miasta Szkła Krosno

- Wierzę, że 28 kwietnia wypijemy kieliszek dobrego wina za utrzymanie w ekstraklasie - podkreśla Janusz Walciszewski, prezes Miasta Szkła Krosno. Do końca sezonu drużynę na pewno poprowadzi Mariusz Niedbalski.

[b]

Jakub Artych, WP SportoweFakty: Jest pan bardzo rozczarowany tym sezonem?[/b]

Janusz Walciszewski, prezes Miasta Szkła Krosno: Myślałem, że problemy będą trochę mniejsze, ale od początku sezonu borykaliśmy się z różnymi sprawami. Najpierw kontuzji doznał Tim Williams a potem Jonathan Jordan. Kłopot z aklimatyzacją miał natomiast Charlie Westbrook i to wszystko sprawiło, że początek sezonu był kiepski. Rotacje spowodowały chaos w zespole i szybko byliśmy w dole tabeli.

W trakcie sezonu musieliśmy reagować i dokonywać zmian. Wykorzystaliśmy wszystkie tańsze licencje do 15 tysięcy złotych. Potem były już one tak drogie, że nie stać nas było na dokonywanie kolejnych zmian. Liczyłem na lepszy wynik, ale obecny sezon pokazał, że Energa Basket Liga jest coraz silniejsza. Trzeba być w 100 procentach przygotowanym i mieć trochę szczęścia.

Po ostatnim meczu z Legią Warszawa (85:88) słyszałem głosy wśród kibiców, że trener Mariusz Niedbalski powinien odejść.

Kibice zawsze mają swoje zdanie. Uważam, że w tym momencie dokonywanie zmian byłoby bezsensowne. Druga sprawa jest taka, że trener dobrze wykonuje swoją pracę. Mamy taki skład jaki mamy. Były duże problemy kadrowe, które wpłynęły na słabsze wyniki. Kilka meczów przegraliśmy w samych końcówkach. Gdybyśmy wygrali 2 lub 3 takie spotkania, nasza sytuacja byłaby zupełnie inna.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa" Czy trenerzy zaczną strajkować po fali zwolnień? "Teraz będzie spokojniej"

Czyli na 100 procent Mariusz Niedbalski zostaje w Krośnie do końca sezonu?

Na pewno tak. Trener Niedbalski podpisał kontrakt z opcją przedłużenia, jeśli utrzyma zespół w ekstraklasie. Jestem przekonany, że zrobi wszystko, aby tak się stało.

Najbliższy mecz z AZS-em Koszalin może okazać się kluczowy dla Miasta Szkła?

Myślę, że tak. Oczywiście liga pokazuje, że do końca sezonu mogą dziać się cuda, jednak wygrana z AZS-em Koszalin, pod względem matematycznym daje nam bardzo dużo. Łącznie z tym, że drużyna z Koszalina będzie zagrożona spadkiem. Ewentualne zwycięstwo bardzo przybliży nas z kolei do Trefla Sopot oraz Spójni Stargard.

Żałuje pan poprzednich dwóch meczów u siebie, których nie udało się wygrać? Jedno zwycięstwo, przy ewentualnym triumfie z AZS-em Koszalin dałoby drużynie wielki spokój.

Żałuje każdej porażki. Łącznie z pierwszą kolejką, w której przegraliśmy z TBV Startem Lublin po kontrowersyjnej decyzji arbitrów i faulu Filipa Puta w ataku, a nie Jamesa Washingtona w obronie. Później Amerykanin rzucił 11 punktów z rzędu i o kilka "oczek" okazaliśmy się słabsi. Przegraliśmy także dwa spotkania po dogrywce czy minimalnie ze Stalą Ostrów czy Kingiem Szczecin.

Czytaj także: Duże pieniądze i głośne powroty. Kluby z dołu tabeli poszły va banque

Nawet z Legią Warszawa byliśmy blisko zwycięstwa. Można żałować tych meczów i analizować je na różne sposoby. To jest sport i musimy patrzeć do przodu. Pozostały nam cztery mecze: trzy na wyjeździe i jeden w Krośnie. Nasza drużyna ma potencjał do walki o zwycięstwo z wieloma zespołami. Jeśli będą tylko matematyczne szanse na utrzymanie, to będę wierzył do końca. Wszystko rozstrzygnie się 28 kwietnia o godz. 20.

Niektórzy kibice obawiają się, że ewentualny spadek do I ligi może okazać się gwoździem do trumny klubu. Jest takie zagrożenie, że zespół może przestać istnieć?

Nie. Gdybyśmy zachowali się nieodpowiedzialnie i zadłużyli klub w końcówce sezonu, wykorzystując drogie licencje i drogich zawodników, to sytuacja mogłaby być zła. Mierzymy jednak siły na zamiary i działamy rozsądnie.

W przeszłości spadaliśmy już z rozgrywek. Przez 16 lat pracy mamy spory bagaż doświadczeń i oczywiście jest taki scenariusz, że spadniemy do I ligi. Świat się wtedy jednak nie skończy. Możemy ponownie zagrać na tym szczeblu rozgrywek i powalczyć o awans. Obecnie szanse na utrzymanie wynoszą 50 na 50. Jeśli wygramy z AZS-em Koszalin, to uważam, że nasze szanse urosną do 65 procent. Staram się patrzeć na wszystko realnie, dlatego nie boje się żadnego scenariusza.

Czyli niezależnie od poziomu rozgrywek, klub z Krosna będzie stabilny?

Kiedyś spadliśmy z I ligi i wielu osób rysowało nam kolejne spadki. Zebraliśmy wtedy dobry zespół i awansowaliśmy. Później mieliśmy bardzo dobry okres w historii klubu. Teraz trzeci sezon występujemy w ekstraklasie. Jeżeli będzie wola ludzi, którzy inwestują sport w Krośnie, to cały czas będziemy działać przy koszykówce. To jest nasza pasja i chcemy się tym zajmować.

Zobacz także: Wielki pech Jarosława Mokrosa! Wypada na kilka tygodni

Na najwyższym poziomie wiele jednak zależy od pieniędzy. Wszyscy, którzy nas bardzo krytykują niech się zastanowią jak w 40-tysięcznym mieście udaje nam się utrzymać drużynę w Energa Basket Lidze. Uważam, że gramy na całkiem niezłym poziomie. Nie możemy się wstydzić naszych meczów. Nikt nie pokonuje nas różnicą 20, 30 czy 40 punktów. Nie jesteśmy chłopcem do bicia, z którym każda drużyna łatwo wygrywa. Początek sezonu był decydujący na nasze losy w rundzie zasadniczej. Wierzę jednak, że 28 kwietnia wypijemy kieliszek dobrego wina za utrzymanie w ekstraklasie.

Źródło artykułu: