EBL. Szymon Szewczyk: Jak gram w finale, to wygrywam. Kto następny?

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Szymon Szewczyk
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Szymon Szewczyk

Szymon Szewczyk kolekcjonuje mistrzowskie tytuły. To jego trzeci złoty medal w EBL. Doświadczony podkoszowy Anwilu odegrał dużą rolę w finale. - Każdy mówił, że Mbodj i Kulig nas zdominują. A to oni mają ze mną plakaty. To moja odpowiedź - przyznaje.

36-letni Szymon Szewczyk przyzwyczaił do odważnych, szczerych, a czasami nawet brawurowych wypowiedzi.

Nie inaczej było po siódmym meczu finałowym, w którym jego Anwil Włocławek pokonał Polski Cukier 89:77 i zdobył mistrzostwo Polski po raz trzeci w historii klubu (drugi rok z rzędu).

- Nie ma co ukrywać, że łatwiej zdobyć mistrzostwo, niż je obronić. Na własnej skórze przekonaliśmy się o tym, że rywale chcą nas pokonać za wszelką cenę. W tym roku było jeszcze trudniej, bo konkurencja była ogromna. Pięć zespołów, razem z nami oczywiście, deklarowało walkę o mistrzostwo. Mimo ogromnych przeciwności losu, kontuzji, pokazaliśmy, że jesteśmy najlepszym zespołem w Polsce - podkreśla podkoszowy Anwilu, który w ostatnim meczu finału zdobył 12 punktów i miał 9 zbiórek.

[color=black]ZOBACZ WIDEO: Kubeł zimnej wody wylany na Roberta Kubicę. Mówi o "mniejszej przyjemności"

[/color]

Zobacz także: EBL. Rusza karuzela transferowa. Czas na pierwsze ruchy

Włocławianie mieli bardzo trudną i wyboistą drogę do mistrzostwa Polski. W ćwierćfinale mierzyli się z groźną Stalą (3:0), później natrafili na lidera po rundzie zasadniczej Arkę Gdynia, z którą przegrywali już 0:2. W kolejnych trzech meczach pokazali jednak klasę i awansowali do finału, w którym po niezwykle zaciętej batalii pokonali Polski Cukier 4:3.

- Wielu nas skreślało, nie wierzyło, że jesteśmy w stanie osiągnąć mistrzostwo Polski. Takie głosy nas nakręcały i jeszcze bardziej motywowały. Chcieliśmy wszystkim udowodnić, że się mylą. Myślę, że pokazaliśmy to, co mamy w gaciach. O to przecież prosił trener Milicić. Myślę, że wykonaliśmy jego polecenie - mówi z uśmiechem na twarzy.

Zobacz kapitalny wsad Szewczyka nad Kuligiem:

Szewczyk miał swój duży wkład w zwycięstwo Anwilu. Od momentu urazu Josipa Sobina (przed play-off) był jedynym nominalnym środkowym w drużynie. Na dodatek później kontuzji kolana nabawił się Michał Ignerski. Trener Igor Milicić miał ograniczone pole manewru, ale Szewczyk stanął na wysokości zadania. Swoją grą zadziwiał. Wyglądał, jakby ktoś zabrał mu z co najmniej dziesięć lat. Fruwał nad koszami i rywalami, blokował rzuty, rzucał się na parkiet po piłkę, a na dodatek świetnie trafiał z dystansu. To cichy bohater włocławian w tej serii.

- Po kontuzji Josipa i Michała zdałem sobie sprawę, że muszę w sobie znaleźć dodatkowe pokłady energii, ale i koncentracji. Miałem w sobie na tyle dużo sił, które wynosiły mnie na ten odpowiedni poziom. Pamiętam artykuły mówiące o tym, że Kulig i Mbodj mnie zdominują i nie będę umiał zareagować. Tymczasem to oni mają ze mną plakaty. To moja odpowiedź - szczerze przyznaje.

- Byłem najstarszym zawodnikiem w drużynie i wiedziałem, jaka odpowiedzialność spadła na moje barki. Starałem się udzielać rad kolegom z drużyny w trakcie meczu. Brałem na bok Chase'a Simona, Ivana Almeidę i mówiłem im, co mogą zrobić, żeby pewne sytuacje lepiej rozwiązać. Zdarzało się też, że musiałem stopować trenera Milicicia, bo szalał przy ławce. Ja to rozumiem, bo mecz wiąże się z ogromnymi emocjami. Mówiłem mu: powoli, poczekaj, bo nie zawsze wszystko będzie układało się po naszej myśli. Spokój i koncentracja okazały się kluczem do zwycięstwa - podkreśla Szewczyk.

Dla 36-letniego koszykarza to trzecie złoto w Energa Basket Lidze. Gdy jest w finale, jego drużyny triumfują: Stelmet w 2016 roku i Anwil w 2018 i 2019. - Ktoś mi przed siódmym meczem napisał, że kiedy gram w finale, to moja drużyna wygrywa. To się sprawdza. Więc teraz zapytam za pośrednictwem mediów: kto następny? - mówi.

Jego kontrakt na następny sezon wszedł w życie w momencie zdobycia medalu. On jednak bardzo spokojnie podchodzi do swojej przyszłości. Składa nawet pewną deklarację. - Mam kontrakt z Anwilem, ale to wszystko rozstrzygnie się w ciągu dwóch tygodni. Usiądziemy i porozmawiamy. Jeżeli ktoś chce przedstawić mi ofertę, to zna mój numer. Niech zadzwoni. Mam swoje przemyślenia. Bardzo mało osób o tym wie, jak to wszystko będzie wyglądało. Jestem przekonany, że moja przyszłość rysuje się w kolorowych barwach - zapewnia.

W tym sezonie Szewczyk przeciętnie notował 7,3 punktu i 4,9 zbiórki. Na parkiecie średnio spędzał 18 minut.

Zobacz także: Finał PLK. Łzy wielkiego walczaka. Bartosz Diduszko: Bardzo chciałem ograć Anwil

Źródło artykułu: