EBL. Paweł Leończyk: Anwil i Stelmet złożyły oferty. Czas na nowe rozdanie w Treflu

Newspix / Wojciech Figurski / Na zdjęciu: Paweł Leończyk
Newspix / Wojciech Figurski / Na zdjęciu: Paweł Leończyk

- W trakcie minionego sezonu miałem dwie konkretne propozycje. Anwil i Stelmet były mną zainteresowane. Zostałem, bo nie chciałem uciekać ze statku. Teraz czas na nowe rozdanie w Treflu - mówi Paweł Leończyk, kapitan sopockiego zespołu.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Poprzedni sezon, w którym Trefl Sopot zajął przedostatnie miejsce, wymazał pan już z głowy?[/b]

Paweł Leończyk, kapitan Trefla Sopot: Tak, ale nadal w głowie pozostały mi pewne sytuacje, które mam nadzieję, że już się nie powtórzą. Wolę mieć w pamięci, bo gdy znów do nich dojdzie, to momentalnie będzie można je uciąć i wyciągnąć wnioski.

Nie jest tajemnicą, że potrzebowałem kilkanaście dni na to, żeby odpocząć psychicznie i zresetować głowę po bardzo trudnym sezonie.

Jakie wnioski nasuwają się po tak słabym sezonie?

Dużo złych rzeczy wydarzyło się w trakcie całego sezonu. Na początku były kontuzje, które sprawiły, że nie mogliśmy grać i trenować w pełnym zestawieniu. Wiem, że ludzie potraktują to jaką wymówkę, ale my mieliśmy tyle urazów, że to aż jest trudne do zrozumienia. Wypadli nam kluczowi zawodnicy. Zaczęliśmy sezon bez trzech graczy z pierwszej piątki: Milovanovicia, Bakera i Kolendy. Do tego Śmigielski.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Karol Zalewski rozpętał burzę. Tomasz Majewski odpowiada

Uważam, że w zespole zabrakło takiego poświęcenia dla celów wyższych. Wiem, że niektórych kontuzji nie można bagatelizować, ale były takie sytuacje, w których niektórzy graczy po prostu woleli powiedzieć "stop", niż zaryzykować i poświęcić się dla drużyny. Chodzi o jakieś delikatne skręcenie czy naciągnięcia.

Miałeś momenty zwątpienia?

Nazwałbym to zniechęceniem, bo wiele rzeczy nam nie wychodziło. Pojawiła się frustracja. Wszystko zmieniło się od momentu przejęcia zespołu przez Marcina Stefańskiego. Zaczęliśmy walczyć, było więcej energii. Może wyniki nie odwróciły się jak za pomocą czarodziejskiej różdżki, ale nasza gra wyglądała o wiele lepiej. Byliśmy lepiej przygotowani do meczów, zaczęliśmy taktycznie kombinować w trakcie spotkań.

To prawda, że w trakcie sezonu mógł pan odejść z Trefla Sopot?

Tak. Miałem dwie konkretne propozycje. Anwil i Stelmet były mną zainteresowane.

Zobacz także: Chase Simon: Anwil był najlepszą opcją. Pod względem sportowym i finansowym

I co?

Postanowiłem wypełnić kontrakt z Treflem Sopot. Sytuacja klubu nie była łatwa, więc nie chciałem uciekać i zostawiać kolegów w trudnej sytuacji. To było nie w porządku wobec zespołu.

Przed tym sezonem pojawiła się wiadomość, że Paweł Leończyk zostaje dalej w Treflu Sopot. Skąd taka informacja, skoro podpisał pan wcześniej długoletnią umowę? Z czego to wynikało? Parafowaliście nowy kontrakt?

Nie. Klub po prostu wystosował taki komunikat, choć nie ukrywam, że kibice też do mnie w tej sprawie pisali. Prawdą jest, że znów pojawiły się luźne zapytania ze strony innych zespołów, ale ja je od razu uciąłem. Wiem, że teraz jest nowe rozdanie. Marcin Stefański pozostał trenerem i wierzę, że to zacznie wyglądać inaczej, znacznie lepiej niż w ubiegłym sezonie.

Nowe rozdanie w Treflu?

Taką mam nadzieję, choć niczego nie będę deklarował. Doświadczenie uczy, że lepiej mniej mówić, a bardziej skupić się na robocie. W zeszłym roku mieliśmy ogromny potencjał, ale on pozostał na papierze. Nie przenieśliśmy go na boisko. Teraz też mamy bardzo ciekawą drużynę. Wierzę, że sprzedamy ten potencjał w trakcie spotkań.

Paweł Leończyk jako środkowy? To panu pasuje? Trener Stefański mówi, że widzi pana na tej pozycji.

Spodziewam się tego, że będę grał częściej na "piątce" niż na "czwórce". To mi pasuje. Nie widzę w tym żadnego problemu. Umiem grać w ten sposób. To nie jest pierwszy sezon, gdy będę grał w ten sposób.

Trefl chce zagrać w play-off, ale... walka o pierwszą ósemkę zapowiada się pasjonująco.

Zdecydowanie. I to cieszy, bo to któryś sezon z kolei, w którym będzie tak wyrównana walka o pierwszą ósemkę. Praktycznie wszyscy deklarują chęć gry w fazie play-off. Taki Śląsk wcześniej wyglądał nie najlepiej, ale po transferze Kamila Łączyńskiego nagle obraz drużyny znacząco się poprawił. Mają apetyty na pierwszą "ósemkę".

Zaskoczyło pana odejście Kamila Łączyńskiego z Anwilu Włocławek?

Tak, bo ten zawodnik od kilku lat decydował o obliczu zespołu z Włocławka. Znał tam wszystko, wiedział, jak wygląda system trenera Milicicia. A nagle... stał się graczem niepotrzebnym. Ale z drugiej strony należy pamiętać, że to jest biznes, klub miał taką opcję w kontrakcie i po prostu ją wykorzystał. Należy iść dalej i się rozwijać. Na pewno Kamil będzie miał ogromną motywację pokazać wszystkim, że byli w błędzie.

Zobacz także: EBL. Phil Greene: Będzie o nas głośno w sezonie. Florence? Nie myślę o nim

Komentarze (3)
stara pazdziochowa
25.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
wybral cywilizacje 
avatar
-ABC-
25.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeśli ktoś w Stelmecie (oczywiście jeśli to prawda a nie pobożne życzenia) go chciał to jest odpowiedź na grę Stelmetu....dobry trener nawet by przez sekundę nie myślał o ściągnięciu gracza któ Czytaj całość
avatar
marolstar
25.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dziwię się Pawłowi że nie wrócił do Spójni. Mając wybór między "swoim" klubem a "obcym".....trójmiasto to fajne miejsce do życia ale koszula powinna być zawsze bliżej ciała. ....a kasa byłaby p Czytaj całość