W poprzednich sezonach Golden State Warriors byli murowanym faworytem do gry w finale. Teraz po rewolucji kadrowej, sytuacja drużyny z Kalifornii jest wielką niewiadomą. Łącznie z "Wojownikami" pożegnało się latem 11 zawodników, łącznie z gwiazdami: Kevinem Durantem, DeMarcusem Cousinsem czy super rezerwowym Andre Iguodalą.
W ich miejsce przyszło 10 nowych, a najnowszym nabytkiem "Wojowników" okazał się Marquese Chriss. Oprócz D'Angelo Russella, inne nazwiska nie powalają na kolana, dlatego amerykańskie media spekulują, że drużynę czekają teraz chude lata.
Z takim podejściem nie zgadza się Draymond Green, który od początku swojej kariery związany jest z Golden State Warriors. Podkoszowy uważa, że drużyna w dalszym ciągu ma dwie największe gwiazdy. - Jestem pewien, że po raz kolejny możemy zameldować się w finale. Mamy w składzie Stephena Curry’ego i Klaya Thompsona, dlatego wszystko jest możliwe - podkreśla 29-latek.
ZOBACZ WIDEO MŚ w koszykówce. Polacy zagrali świetny turniej! Czas na igrzyska olimpijskie? "To będzie piekielnie trudne zadanie"
Kilka tygodni temu w podobnym tonie wypowiadał się Klay Thompson, który leczy obecnie ciężką kontuzję więzadeł krzyżowych. Do gry ma być gotowy w drugiej połowie lutego (CZYTAJ WIĘCEJ).
- Opinie o końcu dynastii są przedwczesne. Mamy w końcu dwukrotnego MVP ligi, mamy obrońcę roku, dodaliśmy D'Angelo Russella, który rozkwita na prawdziwą gwiazdę NBA. Straciliśmy co prawda weteranów, ale podobają mi się nasze wzmocnienia - podkreśla obwodowy dla "ESPN".
Przypomnijmy, że od sezonu 2014/15 Golden State Warriors regularnie występują w finałach NBA.
Zobacz także: Szykują się zmiany w Energa Basket Lidze