Nie milkną echa ws. konfliktu NBA z CBA (chińską federacją koszykówki). W ostatnich dniach obie strony zaczęły dążyć do znalezienia konsensusu, jednak kilkanaście dni wcześniej nie było tak kolorowo. Państwo Środka groziło zerwaniem wszystkich kontraktów z Houston Rockets, co boleśnie odczułaby cała liga NBA.
Przypomnijmy, że Daryl Morey, generalny manager Houston Rockets, skrytykował rząd Państwa Środka za podejście do protestujących w Hong Kongu (protest dotyczy ustawy, która umożliwiłaby ekstradycję osób podejrzanych o przestępstwa do Chin).
Cały konflikt musiał załagodzić komisarz Adam Silver, który udał się do Azji z misją ratunkową. Amerykanin miał nadzieję, że całe środowisko NBA stanie po stronie Daryla Moreya, jednak największe gwiazdy mają trochę inne zdanie na ten temat. - Mówimy wszyscy o wolności słowa. Każdy ma do tego prawo, ale kiedy nie pomyślimy o tym, co chcemy powiedzieć, nasze słowa mogą mieć swoje negatywne konsekwencje - tłumaczy LeBron James.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #3: Uratowana kariera. Tomasz Kaczor wicemistrzem świata
- Wiele osób mogło zostać dotkniętych tą wypowiedzią. Nie tylko pod względem finansowym, ale także fizycznie, emocjonalnie czy duchowo. Uważajmy co tweetujemy, o czym mówimy i co robimy - dodaje gwiazdor Los Angeles Lakers.
Wszystko wskazuje na to, że cały konflikt rozejdzie się po kościach. Według "New York Times", kluczowi ludzie z Chin zdali sobie sprawę, że brną w ślepy zaułek. Ich zachowanie zepsułoby nie tylko porozumienie na linii CBA - NBA, ale także naruszyłoby całe kontakty Chin oraz Stanów Zjednoczonych.
Zobacz także: Anwil Włocławek wchodzi do gry. Wielkie aspiracje mistrza Polski
Zobacz także: Dwight Howard jak za dawnych lat