EBL. Kontuzje w PGE Spójni Stargard. Jacek Winnicki: Nie chcemy ryzykować

Newspix / WOJCIECH REJDYCH / Na zdjęciu: Jacek Winnicki
Newspix / WOJCIECH REJDYCH / Na zdjęciu: Jacek Winnicki

W piątkowym meczu 9. kolejki Energa Basket Ligi nie tylko Polski Cukier Toruń był mocno osłabiony. Bez dwóch strzelców musiała sobie radzić PGE Spójnia Stargard, która przegrała 73:82.

Polski Cukier Toruń już od kilku tygodni musi sobie radzić bez trzech koszykarzy (Karol Gruszecki, Damian Kulig i Jakub Schenk). Tego osłabienia nie wykorzystała PGE Spójnia. Stargardzianie sami mieli spore problemy. Do pauzującego od trzech spotkań Kacpra Młynarskiego dołączył Piotr Pamuła. - Był w piątek w Poznaniu na badaniach. Musi przejść szczegółowe badania i wtedy będziemy mieli pełną diagnozę. Kacper potrzebuje jeszcze dwóch może trzech tygodni. Tak mi się wydaje, ale nie chcemy ryzykować. Nie chcemy żeby zaczął za wcześnie, ponieważ chcemy żeby on się wyleczył - wyjaśnił sytuację kontuzjowanych trener Jacek Winnicki.

Przy tych osłabieniach gospodarzom brakowało trafień z dystansu. Długo trzymali się oni w grze, ale kolejna ucieczka rywali okazała się skuteczna. - Wynik trochę nie odzwierciedla przebiegu spotkania. Było już 17 punktów różnicy. Przez 30 minut byliśmy w grze. Niestety mieliśmy problem z rzutami za trzy punkty. Trafiliśmy 4/17, a z tych czterech dwa albo trzy, kiedy mecz już był rozstrzygnięty - przyznał trener PGE Spójni Stargard.

Czytaj też: Adrian Kordalski: Chciałbym już spróbować gry w EBL

- Popełniliśmy za dużo strat, ale na pewno walczyliśmy. Polski Cukier Toruń to bardzo doświadczony zespół, mimo że grał bez trzech podstawowych zawodników. Musimy być przygotowani do bardzo ciężkich treningów i musimy budować naszą dyspozycję. Oni grając dwa mecze w tygodniu mieli na tyle siły żeby biegać i grać przez 40 minut. Nam tej koncentracji w końcówce zabrakło. Mieliśmy swoje szanse w tym meczu w drugiej i trzeciej kwarcie, ale niestety nie udało się ich wykorzystać - analizował Jacek Winnicki.

ZOBACZ WIDEO: Polska - Słowenia. Kadrowicze dziękują Łukaszowi Piszczkowi. "Piękny i smutny moment"

Kilka dni przed meczem z Polskim Cukrem Toruń spekulowano, że PGE Spójnia Stargard szuka nowego rozgrywającego. Na celowniku ekipy z Pomorza Zachodniego miał być między innymi Justin Bibbins, który poprzedni sezon spędził w Polpharmie Starogard Gdański. - Klub ma swój budżet i mamy pięciu graczy zagranicznych. Nie możemy dokooptować zawodnika do zespołu. Musimy wymienić. Kolejna licencja jest bardzo droga. Cały czas analizujemy. Rozegraliśmy dwa mecze. Staramy się przeglądać rynek. Rozmawiamy. Nie podjęliśmy jeszcze decyzji - powiedział szkoleniowiec PGE Spójni Stargard.

Na razie jednak bardzo dużą rolę dostał Tomasz Śnieg. Pod nieobecność Piotra Pamuły był kapitanem drużyny, ale przede wszystkim w drugim meczu z rzędu grał przez ponad 30 minut. - Trzymaliśmy się trzy kwarty. O tym, że byliśmy w meczu i biliśmy się świadczą minuty liderów drużyny z Torunia. Wright i Hornsby po 36 minut. Oni grają teraz w okrojonym składzie, ale we wcześniejszych meczach ligowych więcej grali młodsi zawodnicy, jak Ratajczak, Kondraciuk i Grochowski. To jest znak, że naprawdę musieli być gotowi do końca - ocenił rozgrywający PGE Spójni.

- Zabrakło przełamania żebyśmy odskoczyli i poszli za ciosem. W czwartej kwarcie w kilku sytuacjach brakowało mądrości w obronie i w ataku. Polski Cukier Toruń to pomimo kontuzji topowa drużyna i wykorzystała to - dodał koszykarz, który w pierwszej połowie zdobył 11 z 13 swoich punktów. Po zmianie stron trafił już tylko jeden z sześciu rzutów.

Zobacz także: Kluczowy gracz z zagotowaną głową. Duke Mondy liderem i problemem GTK

Komentarze (0)