NBA. Szalony mecz w Miami. Heat pokonali 76ers po thrillerze i dogrywce

Getty Images / Na zdjęciu: Tyler Herro (P) i Goran Dragić (L)
Getty Images / Na zdjęciu: Tyler Herro (P) i Goran Dragić (L)

Miami Heat drugi raz w trzecim bezpośrednim spotkaniu w tym sezonie pokonali Philadelphię 76ers. Końcówka regulaminowego czasu, a później dogrywka dostarczyła wielu emocji.

- Nigdy się nie poddajemy - powiedział po meczu Jimmy Butler. - Zawsze walczymy do końca - dodawał Goran Dragić. Trzeba oddać Miami Heat, że to prawda. Drużyna z Florydy po szalonym widowisku pokonała na własnym parkiecie Philadelphię 76ers 117:116.

Heat kilkukrotnie wracali z "dalekich podróży". Gospodarze tracili do 76ers pięć punktów na niewiele ponad minutę przed końcem (101:106), a Tobias Harris biegł w stronę kosza z zamiarem wykonania efektownego wsadu przy dwóch punktach zaliczki (106:104) i osiemnastu sekundach na zegarze. Skrzydłowy "Szóstek" się pomylił, ale piłkę zebrał Ben Simmons, po czym ta trafiła w ręce Joela Embiida.
Wydawałoby się, że to znów beznadziejna sytuacja dla Miami. Jednak Jimmy Butler znalazł sposób, aby zanotować przechwyt, a Tyler Herro trafił w kontrze wielki rzut za trzy i wszystko odwróciło się o 180 stopni. Teraz Heat prowadzili 107:106.

ZOBACZ WIDEO: Stacja Tokio. Piotr Małachowski zdradził, co będzie robił po zakończeniu kariery

Goście poprosili o przerwę, ale Butler znów okazał się sprytniejszy od Embiida i raz jeszcze "ukradł" mu piłkę. Fani w hali American Airlines Arena powoli zaczynali celebrować zwycięstwo, tymczasem ich lider tylko raz trafił z linii, a Goran Dragić sekundę przed końcem meczu faulował Josha Richardsona.

Gracz 76ers spudłował obydwa rzuty wolne, ale Ben Simmons w niesamowity sposób zerwał się z linii rzutów za trzy punkty, wbiegł pod kosz i dobijając, trafił na wagę dogrywki.

Wydawało się, że piłka po drugiej próbie Richardsona nie dotknęła nawet obręczy i sędziowie długo zastanawiali się, czy powinni przyznać 76ers dwa punkt po dobitce Simmonsa. Ostatecznie jedno z ujęć kamery potwierdziło, że wszystko odbyło się zgodnie z zasadami.

Czytaj także: Harden rzucił 44 punkty. Jazz pokonali Clippers. Trzech braci spotkało się na parkiecie

W dogrywce znów było nerwowo, ale właśnie za takie mecze można kochać koszykówkę. Ben Simmons wsadem doprowadził do wyrównania po 116 na 18 sekund przed końcem dodatkowych pięciu minut. Ostatnie słowo musiało mimo wszystko należeć do Heat, którzy nie zwykli przegrywać przed własnymi kibicami.

Jimmy Butler był faulowany i po spudłowaniu pierwszego, trafił drugi rzut wolny, który dał drużynie z Miami końcowy triumf 117:116, bo próbę zza łuku równo z syreną przestrzelił jeszcze Tobias Harris. To dla Heat 15. zwycięstwo w szesnastym domowym meczu. Butler zdobył w sumie 25 punktów, dziewięć zbiórek i dziewięć asyst, a aż 48 "oczek" dostarczyli Heat rezerwowi - Dragić (19), Herro (16) oraz Derrick Jones Jr. (13).

W zespole 76ers świetne 35 punktów zanotował Joel Embiid, który trafił 11 na 16 oddanych rzutów z pola oraz 11 na 12 wolnych. Kameruńczyk zebrał również 11 piłek, ale w końcówce regulaminowego czasu dwa razy mógł zachować się lepiej. Środkowy na pewno będzie miał do siebie pretensje, że nie udało mu się skutecznie przetrzymać piłki jeszcze przed trzypunktowym trafieniem Tylera Herro, bo Heat byli dosłownie moment od podjęcia decyzji o celowym faulowaniu.

Czytaj także: Pierwsza taka seria PGE Spójni. MKS nadal w kryzysie

Komentarze (0)