EBL. BM Slam Stal blisko szczęścia w Szczecinie. "Wcale nie byliśmy słabszym zespołem"

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Łukasz Majewski
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Łukasz Majewski

Thriller w Szczecinie zakończył się happy endem dla Kinga, który triumfował 75:73. BM Slam Stal odczuwała niedosyt. - Uważam, że wcale nie byliśmy słabszym zespołem. Zabrakło nam zimnej krwi - mówił po meczu trener Łukasz Majewski.

BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski walce o zwycięstwo w Szczecinie liczyła się do ostatnich sekund spotkania. King wyszedł na prowadzenie 73:65 w końcówce, ale "Stalówka" zanotowała wtedy zryw 8-0 i odrobiła straty. Paweł Kikowski trafieniem z półdystansu doprowadził do wyniku 75:73, a BM Slam Stal, chociaż miała 14 sekund, w ostatnim posiadaniu nie oddała nawet rzutu.

- Ciężko jest cokolwiek powiedzieć po tak przegranym meczu. Wielka szkoda, bo byliśmy tak blisko - mówił na konferencji prasowej trener ostrowian, Łukasz Majewski.

- Uważam, że wcale nie byliśmy słabszym zespołem, wręcz przeciwnie. Niestety, w końcówce zabrakło nam zimnej krwi. Popełniliśmy także trzy straty z rzędu, kiedy przegrywaliśmy dwoma punktami - dodawał 37-latek, który w trakcie sezonu zastąpił na stanowisku Jacka Winnickiego.

ZOBACZ WIDEO Michał Pol wspomina spotkania z Kobem Bryantem. "Szanował Polaków, uwielbiał AC Milan"

Goście w swoim ostatnim posiadaniu byli chaotyczni, najpierw ich podanie w poprzek parkietu zostało prawie przechwycone przez rywali, a piłka w ferworze walki wyleciała aż pod ich własny kosz. BM Slam Stal wciąż miała szansę, ale do końca meczu zostało tylko pięć sekund, w tym czasie Jay Threatt zdążył przebiec długość boiska, ale podał na aut. King zwyciężył 75:73.

- Oczywiście, nie przegrywa się meczu przez ostatnią akcję. Mieliśmy swoje przestoje, biorąc pod uwagę chociażby drugą kwartę. Gramy dobrze 17-18 minut i się zatrzymujemy. Szczecin wraca, nabiera rytmu przed przerwą. Było dużo takich detali, które zaważyły na tym, że przegraliśmy w końcówce - dodawał Łukasz Majewski.

King odniósł 10. triumf w sezonie, który przy 10. porażkach daje im aktualnie szóste miejsce w Energa Basket Lidze. BM Slam Stal z bilansem 8-12 jest na 11. miejscu. - Mogę tylko pogratulować drużynie ze Szczecina, bo nieważne jak, ale istotne, że wyrwali to zwycięstwo jednym rzutem. Ta porażka utrudnia naszą sytuację, ale nie zamierzamy się poddawać i będziemy walczyć dalej - mówił Majewski.

Goście na początku meczu wypracowali sobie nawet 11 punktów zaliczki (23:12), a w sumie prowadzili przez 25 minut. King odrobił straty po zmianie stron, kiedy zanotował serię 10-0 i doprowadził do stanu 58:52. Mówił o tym doświadczony skrzydłowy ostrowian, Filip Dylewicz.

- Dwie różne połowy w naszym wykonaniu. Kluczowe były pierwsze minuty trzeciej kwarty. Drużyna ze Szczecina wróciła do meczu i to ich uskrzydliło. Utwierdzili się w przekonaniu, że mogą wygrać to spotkanie - mówił podczas konferencji prasowej.

Czytaj także: Thriller dla Kinga Szczecin, Paweł Kikowski trafił na wygraną! Briscoe udanie zadebiutował

- Graliśmy cios za cios, to były dobre zawody z obu stron. Gratulację dla Adama Łapety, który rozegrał chyba najlepszy mecz w sezonie i był katem naszej drużyny - komentował skrzydłowy "Stalówki". - Kiedy przegrywaliśmy dwoma punktami, mieliśmy trzy akcje, a żadna nie kończy się nawet rzutem. To na pewno boli - zaznaczał "Dylu".

BM Slam Stal wciąż ma szanse na awans do play offów, ale przed nimi trudne spotkania. Drużyna z Ostrowa 28 lutego zmierzy się u siebie z Asseco Arką Gdynia. - Walczymy dalej. Pokazaliśmy, że jeśli realizujemy nasze założenie i jesteśmy skupieni, możemy walczyć ze wszystkimi. Jesteśmy tego świadomi, że możemy wygrać z każdym, ale również i przegrać. Tak jak mówiłem, na pewno się nie poddajemy - zakończył Filip Dylewicz.

Czytaj także: Fantastyczna pogoń Legii bez happy-endu. "Źle rozgrywamy kluczowe akcje"

Komentarze (0)