Koszykówka. Kobe Bryant dzień rozpoczął od wizyty w kościele. Tak wyglądały ostatnie godziny życia legendy

Getty Images /  Yanshan Zhang / Na zdjęciu: Kobe Bryant
Getty Images / Yanshan Zhang / Na zdjęciu: Kobe Bryant

Kibice na całym świecie wciąż nie potrafią otrząsnąć się po śmierci Kobego Bryanta, który zginął w katastrofie helikoptera pod Los Angeles. Dziennikarze ustalili, jak wyglądały ostatnie godziny jego życia.

W tym artykule dowiesz się o:

Do katastrofy doszło 26 stycznia. Oprócz Kobego Bryanta i jego córki Gianny zginęło siedem osób. Wybierali się oni na mecz Gianny. Jak ustalili śledczy, do wypadku doszło na około 5 minut przed lądowaniem. Wstępnie ustalono, że przyczyną był błąd pilota wynikający ze złych warunków atmosferycznych. Maszyna nie powinna wlatywać w gęstą mgłę, co też przyczyniło się do tragicznej w skutkach katastrofy.

Dziennikarze "The New York Times" ustalili, co Bryant robił w ostatnich godzinach życia. W tym celu rozmawiali ze świadkami katastrofy, współpracownikami, członkami rodziny koszykarza. Dzień przed śmiercią był na turnieju córki, następnie w galerii handlowej i wrócił do domu. Z kolei ostatni dzień swojego życia rozpoczął od wizyty w kościele.

Były koszykarz opuścił Kościół Matki Bożej Królowej Aniołów jeszcze przed pierwszą mszą świętą, która rozpoczynała się o 7:00. Wychodząc z niego, spotkał się z księdzem i zamienił z nim kilka słów. Następnie oczekiwał na lot na drugi dzień turnieju, w którym udział brała jego córka Gianna. Przed wylotem napisał wiadomość do Shareefa O'Neala, syna Shaquille'a O'Neala.

ZOBACZ WIDEO Cały świat żegna Kobego Bryanta. "Gdyby odciąć mu jedno z ramion, to wypłynęłaby z niego czerwono-czarna krew"

O tym, że mimo złych warunków atmosferycznych lot się odbędzie zadecydował pilot. O 9:06 helikopter wystartował. Gdy dolecieli na miejsce, musieli czekać na pozwolenie na lądowanie. W ciągu jedenastu minut maszyna wykonała pięć okrążeń nad płytą lotniska w Glendale.

Następnie kontroler lotów skierował pilota na inne lotnisko położone w niebezpiecznym i pagórkowatym terenie. Śmigłowiec nie był widoczny na radarze, gdyż pilot leciał pod chmurami. Zwrócono mu uwagę, że leci zbyt nisko. O 9:45 maszyna zderzyła się z ziemią.

Dwie minuty później szeryf hrabstwa Los Angeles został poinformowany o płonącym helikopterze, a następnie dostał potwierdzenie, że na jego pokładzie znajdował się Bryant i jego 13-letnia córka.

Bryant miał 41 lat. Od początku do końca kariery związany był z Los Angeles Lakers. Pięciokrotnie sięgał po mistrzostwo NBA (2000, 2001, 2002, 2009, 2010). W 2008 roku został wybrany MVP sezonu zasadniczego ligi, a w dwóch kolejnych sezonach MVP finałów NBA. Był również dwukrotnym mistrzem olimpijskim.

Pogrzeb ofiar tragedii odbędzie się 24 lutego w hali Staples Center w Los Angeles, w której swoje mecze rozgrywa zespół Lakers.

Zobacz także:
TOP4 w EBL? Mówmy o TOP5! Start Lublin gra wyśmienicie - najlepsi mają się kogo bać
NBA. Toronto Raptors nie zwalniają. Mistrzowie wygrali już 15 meczów z rzędu!

Komentarze (0)