Puchar Polski koszykarzy. Jak Stelmet przegrał wygrany mecz. Łukasz Koszarek: Niech to będzie nauczka

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Łukasz Koszarek
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Łukasz Koszarek

Aż trudno uwierzyć w to, że Stelmet Enea BC nie awansował do finału Suzuki Pucharu Polski, mimo że w czwartej kwarcie meczu z Polskim Cukrem Toruń prowadził różnicą 13 punktów. - Ta porażka mocno nas boli - mówi kapitan Łukasz Koszarek.

Koszykarze Stelmetu Enei BC Zielona Góra byli w oczach większości ekspertów faworytami finałowego turnieju Suzuki Puchar Polski.

Podopieczni Żana Tabaka mieli za sobą serię 15. wygranych z rzędu na parkietach EBL i kilka cennych zwycięstw w lidze VTB.

- Stawiałem na Stelmet - przyznaje trener Wojciech Kamiński, który teraz pełni rolę eksperta w stacji Polsat Sport.

Zielonogórzanie w ćwierćfinale uporali się (w nie najlepszym stylu) z Treflem Sopot, ale w kolejnej rundzie musieli uznać wyższość Polskiego Cukru Toruń.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: miało być efektownie, wyszedł fatalny kiks z rzutu karnego

"Porażka na własne życzenie", "błędy trenera Tabaka", "Przegrali wygrany mecz" - takie komentarze najczęściej pojawiały się po klęsce w półfinale Pucharu Polski. Klęsce, bo jeszcze... w 34. minucie spotkania Stelmet Enea BC po rzucie Łukasza Koszarka prowadził różnicą 13 punktów (67:54). I aż trudno uwierzyć w to, że Stelmet nie awansował do wielkiego finału.

Kilka chwil później kapitan Stelmetu Enea BC zszedł z boiska na ponad dwie minuty i w tym czasie torunianie zanotowali serię... 10:1. Zielonogórzanie mieli duże problemy z organizacją gry, nie potrafili przeprowadzić skutecznej akcji, Ludvig Hakanson nie miał najlepszego dnia. Z nim na parkiecie Stelmet był "-11", z kolei z Koszarkiem "+7". Wielu ma zastrzeżenia do Tabaka, że ten zdjął kapitana z boiska w najważniejszym momencie meczu. Co on na to?

- Łukasz oczywiście rozgrywał świetnie spotkanie, ale on nie jest sam na parkiecie. To nie jest gra jeden na pięciu. To gra pięciu na pięciu. To oznacza, że inni też pracowali na to, że on grał w taki a nie w inny sposób. Nikt nie jest supermanem. To była moja decyzja - tłumaczy trener Żan Tabak.

Podopieczni Sebastiana Machowskiego znakomicie rozegrali końcówkę, którą wygrali aż 17:2. Stelmet przez ponad sześć minut zdołał zdobyć zaledwie dwa punkty i to z linii rzutów wolnych. Torunianie w końcówce zagrali z dużą determinacją, wolą walki i niezwykle agresywnie w obronie. W ataku uaktywnili się liderzy, którzy byli trudni do upilnowania dla zielonogórskiej defensywy.
 
- Ta porażka nas mocno boli, bo wydawało się, że mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Może na koniec przestraszyliśmy się trochę zwycięstwa? Nie umieliśmy zakończyć spotkania w odpowiedni sposób. Podejmowaliśmy złe decyzje, nie trafialiśmy rzutów. Takie mecze też trzeba przeżyć, mam nadzieję, że to będzie jakaś nauczka - przyznaje Koszarek.

Zwycięstwo torunian było zaskakujące, bo poza rotacją był chory Chris Wright. Obowiązki rozgrywającego przejął nie tylko Jakub Schenk, ale przede wszystkim Kyle Weaver, który zdobył 17 punktów i miał po 4 zbiórki i asysty. To był jeden z jego lepszych występów w tym sezonie. Jak ta zmiana wpłynęła na Stelmet?

- Dobrą sytuacją dla Polskiego Cukru było to, gdy rozgrywa Kyle Weaver. W takich sytuacjach ma częściej piłkę i może ją rozdzielać. W tym jest bardzo dobry - uważa Koszarek.

Stelmet z Warszawy wyjechał z niczym. Po kilku dniach przerwy wróci do treningów i będzie przygotowywał się do najważniejszej części sezonu zasadniczego. W Zielonej Górze liczą, że do zdrowia szybko wróci Joe Thomasson, który boryka się z zapaleniem ścięgna Achillesa. W meczu z Polskim Cukrem zagrał tylko 11 minut. To duża strata, bo to jeden z najważniejszych zawodników w układance Żana Tabaka.

Czytaj także:
Igor Milicić: Anwil chce iść w stronę stabilizacji. Będzie łatwiej o wyniki (wywiad)
Michał Kolenda: Nie jestem w cieniu brata. Marzę o grze za granicą (wywiad)

Źródło artykułu: