Koszykówka na wózkach. Historie reprezentantów, część I: Balcerowski, Mosler, Bonio

- Przebiegałem na drugą stronę na przejeździe kolejowym, myśląc, że zdążę przed nadjeżdżającym pociągiem. Była zima. Poślizgnąłem się, upadłem, straciłem przytomność. Jak się ocknąłem, było już po wszystkim... - Wspomina obecny reprezentant Polski.

Pamela Wrona
Pamela Wrona
Koszykówka WP SportoweFakty / Michał Domnik / Koszykówka
Więcej o koszykówce na wózkach przeczytasz w poprzednim materiale, klikając tutaj.

Dominik Mosler i jego historia

- W 2005 roku, w wieku 21 lat, miałem wypadek komunikacyjny - zaczął 34-letni Dominik Mosler. Kontynuuje: - Byłem bezmyślny. Na nieoznakowanym przejeździe kolejowym chciałem przebiec na drugą stronę, myśląc, że zdążę przed nadjeżdżającym pociągiem. Była zima. Poślizgnąłem się, upadłem, straciłem przytomność... Jak się ocknąłem, było już po wszystkim...

- Niech to będzie przestrogą dla innych. Czasami jedna chwila, jedna zła decyzja, może kosztować nas życie albo spowodować poważny uszczerbek na zdrowiu. Często na spotkaniach z dziećmi opowiadam swoją historię, żeby zobaczyli jakie mogą być skutki tych głupich decyzji - mówi.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Efektowny rajd przez całe boisko holenderskiego amatora

Wtedy nie przypuszczał, że to początek czegoś nowego.
- Po trzech miesiącach pobytu w szpitalu, gdy go opuszczałem, na ulicy podeszła do mnie pani, która roznosiła ulotki. Wówczas mieszkałem na Śląsku. Ulotka dotyczyła stowarzyszenia "Start", który zrzesza kluby niepełnosprawnych w całej Polsce. Wspólnie z moim tatą udaliśmy się do tego klubu. Były dyscypliny typu pływanie, koszykówka. Prezes zaproponował: "A może spróbujesz swoich sił w koszykówce?", gdzie nigdy w życiu z koszykówką nie miałem nic wspólnego i szczerze, nie przepadałem za nią. Spróbowałem. Teraz wiem, że nie mogłem podjąć lepszej decyzji. Moja kariera rozwinęła się w takim tempie, że już po roku dostałem się do kadry U22 reprezentacji Polski, natomiast w 2007 roku grałem w kadrze seniorskiej. Wszystko było dynamiczne, dzięki czemu gram do tej pory.

W tamtym czasie motywowała mnie chęć pokazania innym, że niepełnosprawność to nie jest choroba, to nie jest coś, co obliguje do zamknięcia w domu w czterech ścianach. Pamiętam, że samo moje wyjście na siłownie powodowało szok, bo ludzie mają pewne uprzedzenia, nie mogli uwierzyć, że osoba niepełnosprawna może ćwiczyć na siłowni, tak jak inni. Napędzała mnie chęć pokazania, że nie jesteśmy inni. Gdy ludzie widzieli mnie na ulicy, często zachowywali się tak, jakby zobaczyli ducha. Nie chciałem, aby ludzie traktowali osoby niepełnosprawne jak "drugi sort". Chciałem też udowodnić sobie, że mogę wszystko, niepełnosprawność to nie jest żadne ograniczenie.

Osobom, które są na początku swojej drogi z koszykówką na wózkach, może dopiero stoją przed takim wyborem, są w sytuacji, w której sam kiedyś byłem, powiedziałbym: "nie poddawaj się". Po miesiącu nie będzie się mistrzem świata. Sam miałem chwile zwątpienia, momenty słabości, które powodowały, że chciałem to wszystko rzucić. Trzeba walczyć, wierzyć w to co się robi. Bez wiary będzie ciężko.

Koszykówka nauczyła mnie przede wszystkim pokory do życia. Dała mi wiarę w siebie, pokazała, że potrafię, mogę. Niekiedy nie wszystko jest możliwe, ale jak nie spróbujemy, to się o tym nie przekonamy. Koszykówka to również systematyczność, bo jednak wymaga konsekwentnej pracy, a to przekłada się później na sferę prywatną. Po prostu dała mi wszystko.

Droga do reprezentacji nie była usłana różami. Ludzie widzą sukcesy, często zapominając o ciężkiej pracy i drodze jaką trzeba było pokonać. "Wbrew pozorom, nie jest łatwo dostać się do reprezentacji, nie biorą pierwszych lepszych z łapanki. Naprawdę trzeba bardzo ciężko pracować" - zauważa, wtrącając: - Mój charakter jest taki, że nie pozwalał mi na nic innego, i właśnie tą pracą osiągnąłem to, co mam teraz. Nic w życiu nie przychodzi łatwo. Tysiące godzin w hali, na siłowni, innych treningach. Marzeniem każdego sportowca jest gra w reprezentacji, tak jak i grać w najlepszych klubach. Niezwykle ważne jest dążenie do celu.

Po 15 latach, "na starość" dostałem się do jednego z najlepszych klubów globu. Walczę ze swoim ciałem, ale czuję się dobrze - opowiada Dominik Mosler - Taki życie miało dla mnie scenariusz. Gram już kilkanaście lat i jestem szczęśliwy - mówi reprezentant kraju z punktacją 4,0, który w tym sezonie gra w Niemczech dla RSV Lahn-Dill.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×