Jeszcze zanim władze ligi NBA zmuszone były zawiesić trwające rozgrywki, Steve Koonin, czyli prezes Atlanty Hawks zasugerował, iż z wielu względów sezon w najlepszej koszykarskiej lidze świata powinien startować pod koniec roku, a nie jak dotychczas - w drugiej połowie października. Tym samym finały miałyby się odbywać dopiero w sierpniu.
Swoje zdanie sternik "Jastrzębi" motywował tym, że NBA na początku rozgrywek musi coraz mocniej konkurować z piłką nożną oraz bardzo popularnym w USA baseballem. Pomysł wydaje się radykalny, ale kto wie, czy w zaistniałej sytuacji nie okaże się on jedynym rozwiązaniem w przypadku sezonu 2020/21, a jeśli formuła się sprawdzi, być może zostanie on wcielony w życie na stałe.
Jak doskonale wiadomo, koronawirus sparaliżował rozgrywki sportowe w różnych częściach świata i dotyczy to praktycznie wszystkich dyscyplin sportu. Przymusowa przerwa trwa również w NBA, a komisarz Adam Silver rozważa różne opcje dotyczące nie tylko dokończenia rywalizacji w obecnym roku, ale myśli już o następnym sezonie. Wydaje się jednak, że na chwilę obecną nie ma możliwości, aby zaczął się on zgodnie z planem, czyli w trzecim tygodniu października.
Zmiana będzie dla kibiców zapewne nowym doświadczeniem, a dla Silvera i jego najbliższych współpracowników nie lada wyzwaniem. Lipiec i sierpień, kiedy odbywałyby się najważniejsze mecze fazy play-off, to bowiem w Stanach Zjednoczonych miesiące notujące najwyższe spadki oglądalności telewizji, co może mieć niebagatelne znaczenie w kwestii współpracy ligi ze stacjami ABC, TNT oraz ESPN.
Wydaje się więc, że to właśnie ten czynnik może okazać się decydującym aspektem, co do wcielenia pomysłu w życie na stałe.
Czytaj także:
NBA. Czterech zawodników Brooklyn Nets zakażonych koronawirusem >>
Wojciech Bielewicz: NBA może stracić grube miliony, jednak zyskać coś zdecydowanie większego (komentarz) >>
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"