EBL. Keith Hornsby: Powrót do Torunia? Chciałbym to zrobić (wywiad)

WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Keith Hornsby i Jarosław Zyskowski
WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Keith Hornsby i Jarosław Zyskowski

- To była moja pierwsza przygoda w Europie i jestem szczęśliwy, że spędziłem ją właśnie w Toruniu. Pomysł powrotu do Polskiego Cukru bardzo mi się podoba. Chciałbym to zrobić - mówi Keith Hornsby, amerykański rzucający.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Nadal jest pan zawodnikiem toruńskiego klubu?[/b]

Keith Hornsby, koszykarz Polskiego Cukru w sezonie 2019/2020: O to musi pan zapytać w klubie. Nie chcę wychodzić przed szereg, nie będę podawał żadnych informacji na temat spraw kontraktowych za pośrednictwem mediów.

Dlaczego opuścił pan kraj jeszcze przed ogłoszeniem zakończenia rozgrywek?

Trzeba zacząć od tego, że wszystko działo się błyskawiczne. Rozgrywki były wtedy jeszcze zawieszone, ale w klubie niemal wszyscy byli przekonani, że sezon nie zostanie wznowiony. Podjęto decyzję, że obcokrajowcy mogą wrócić do domów, zwłaszcza, że granice kraju będą zamykane. Klub zachował się bardzo w porządku. W Polskim Cukrze pracują odpowiedzialni i inteligentni ludzie.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"

Jak pan ocenia miesiące spędzone w Polskim Cukrze? To był udany okres?

Jak najbardziej, trafiłem do świetnego klubu, w którym spędziłem wyjątkowe miesiące. To była moja pierwsza przygoda w Europie i jestem szczęśliwy, że spędziłem ją właśnie w Toruniu. Polski Cukier jest bardzo dobrze zorganizowany, nie mogłem na nic narzekać, niczego mi też nie brakowało.

Czyli szoku kulturowego nie było?

Nie. Toruń jest wyjątkowy. Na początku byłem zestresowany procesem aklimatyzacji, że na stare miasto wyszedłem dopiero po dwóch tygodniach. Moja żona przyjechała i od razu się tam wybraliśmy. Byliśmy oczarowani. Często tam chodziliśmy. Poza tym byłem przygotowany do gry w Europie, bo mam wielu przyjaciół, którzy grali wcześniej na Starym Kontynencie i dali mi kilka cennych rad i wskazówek.

Jak było z samą grą?

Myślałem, że gra będzie nieco wolniejsza i bardziej fizyczna. Nie są to jednak aż tak wielkie zmiany, w porównaniu do tego, co miałem w Stanach Zjednoczonych. Zdążyłem się przyzwyczaić.

Zgodzi się pan z tym, że pierwsza faza sezonu była w pana wykonaniu rewelacyjna, ale w drugiej części już tak dobrze nie było?

Dla kogoś, kto patrzy na sytuację z zewnątrz, może się tak wydawać, ale to trochę bardziej skomplikowane.

To znaczy?

Prawda jest taka, że moja rola zmieniła się w momencie, gdy zespół był już w komplecie, a ja sam musiałem sobie radzić z kontuzjami. Nie ukrywam, że to był trudny moment dla mnie, bo musiałem przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Zwłaszcza, że większość meczów przegrywaliśmy. Kiedy wygrywasz, wszystko jest łatwiejsze, bez względu na indywidualną sytuację.

Podobno nowa piłka modelu "Molten" nie za bardzo przypadła panu do gustu...

Piłka była fatalna. Ale wszyscy musieli nią grać, więc nie chcę używać tego jako wymówki. Prawdą jest jednak to, że nikt jej nie lubił (śmiech).

Jak pan ocenia współpracę z trenerem Sebastianem Machowskim?

To bardzo dobry trener. Jednak należy pamiętać, że prowadzenie zespołu to ciężka praca. Nie da się wszystkich zadowolić. To oczywiste, że on chciał, żeby wszystko trwało tak jak na początku sezonu, ale nie wszystko było od niego zależne. Kontuzje mocno pokrzyżowały nam plany. Robił wszystko, żeby zespół grał jak najlepiej i wygrał. Nie można mieć do niego żadnych pretensji.

Chciałby pan za kilka miesięcy przyjechać do Torunia?

Tak. Jeśli pojawi się ku temu dobra okazja, to na pewno rozważę ofertę z Torunia. Pomysł powrotu do Polskiego Cukru bardzo mi się podoba. Chciałbym to zrobić!

Czytaj więcej:
EBL. Arkadiusz Miłoszewski: Tabak mnie męczy. Kiedyś mu za to podziękuję (wywiad)
EBL. Jarosław Jankowski: Koronawirus sparaliżuje polską koszykówkę. Należy zrobić ligę bez spadków w przyszłym sezonie
EBL. Radosław Piesiewicz, prezes PLK i PZKosz: Anwil chwalony w Europie. Jest duża szansa na "dziką kartę" w LM

Źródło artykułu: