Koszykówka w Poznaniu jak domek z kart. Bartłomiej Tomaszewski: Robimy krok w tył

Materiały prasowe / True Photo Agnieszka Żukowska/STK Czarni Słupsk / Na zdjęciu z lewej: Bartłomiej Tomaszewski, prezes Basket Poznań
Materiały prasowe / True Photo Agnieszka Żukowska/STK Czarni Słupsk / Na zdjęciu z lewej: Bartłomiej Tomaszewski, prezes Basket Poznań

Basket Poznań stracił sponsora tytularnego, a następnie wycofał się z rozgrywek I ligi. - Zburzyć łatwo, ale odbudować już bardzo trudno. To tworzyło się wiele lat. Robimy krok w tył - mówi prezes Bartłomiej Tomaszewski.

Męskiej koszykówki na najwyższym szczeblu rozgrywek nie ma w Poznaniu już od ponad ośmiu lat. Utworzono stowarzyszenie, które w przyszłości miało kontynuować koszykarskie tradycje wielkopolskiego miasta. Ich spadkobierca od kilku lat występował pod nazwą Biofarm Basket Poznań, ale w czerwcu, tuż przed zgłoszeniem do pierwszej ligi, sponsor tytularny nagle i bez uprzedzenia wycofał się ze wsparcia koszykarzy. Klub miał bardzo mało czasu żeby pozyskać środki pozwalające na udział w rozgrywkach i podjął decyzję, aby z nich całkowicie zrezygnować.

Jak domek z kart

- Zburzyć łatwo, ale odbudować już bardzo trudno. To tworzyło się wiele lat. Robimy krok w tył. Cofamy się o kilka lat, nawet do czasów gry jako Basket Suchy Las, rocznikiem 94 i 95, rozpoczynając od trzeciej a potem drugiej ligi - mówi z żalem Bartłomiej Tomaszewski, prezes Fundacji PBG Basket Junior.

Wycofanie się sponsora tytularnego, który zabezpieczał 35 proc. budżetu skutkuje również utratą środków z miejskiej dotacji. Miasto Poznań nie wspiera bowiem drużyn sportowych na drugoligowym poziomie i to kolejny duży problem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w takiej roli kolegi Roberta Lewandowskiego z Bayernu jeszcze nie widziałeś. Poszło mu świetnie

- Mieliśmy już jednak w 10-letniej historii klubu taką sytuację. Było to w trakcie sezonu 2012/2013, gdy upadłość ogłosił nasz ówczesny sponsor - grupa PBG - wtrąca.

"Klub istnieje" - podkreśla jednocześnie. Od zawsze ideą Fundacji było to, aby zbudować coś, co przetrwa, niezależnie od sponsora. Klub zostawia dzieci i młodzież, dla których - pod kierunkiem trenera Bartosza Sikorskiego - chce przystąpić do drugiej ligi, choć niewykluczone, że powołując  już nową fundację.

- Z prezesem Kijewskim i trenerami z którymi tworzymy klub praktycznie od samego początku (Szurek, Sikorski, Kurzawski) przetrwaliśmy. Podobnie będzie i tym razem. Stworzyliśmy przez te lata bowiem coś trwałego - szeroką strukturę szkolenia młodzieży. Mamy bardzo wiele grup, wielu zaangażowanych trenerów. Wśród naszych zawodników z roczników 2002 i młodszych mamy wielu reprezentantów Polski. Dla nich zgłosiliśmy zespół do rozgrywek drugoligowych. Dla ich sportowego rozwoju udział w tych rozgrywkach jest niezbędny. Utrzymanie młodzieży i znalezienie dla nich środków to priorytet - podkreśla.

Nie jest tajemnicą, że sezon 2019/20 nie został jeszcze całkowicie rozliczony, a klub znalazł się na ruchomych piaskach.

- Równie ważne jest dla nas zakończenie minionego sezonu pierwszoligowego w kwestiach finansowych. Rozmowy, które prowadziliśmy w kwestii pozyskania dodatkowych środków urwały się - z wiadomych powodów - w połowie marca. W tej chwili próbujemy do nich wrócić, podobnie jak do wyegzekwowania umowy, która miała nam gwarantować stabilność finansową w minionym sezonie. Sprawę prowadzi nasza kancelaria prawna. Jak wielokrotnie powtarzałem, potrzebujemy czasu na pozyskanie środków, które pozwolą nam porozumieć się z zawodnikami i trenerami - tłumaczy.

Milion w parze z presją

W ubiegłym sezonie miasto Poznań przeznaczyło dla koszykarzy dotację w wysokości miliona złotych - drugie tyle klub miał dodatkowo uzbierać. Pojawił się milion, a wraz z nim i ogromna presja. Miasto chciało, aby Poznań wrócił na koszykarską mapę ekstraklasy - może nie w tym, a w następnym sezonie.

- Na pewno szkoda minionego, przedwcześnie zakończonego sezonu. Nie wykorzystaliśmy go sportowo. Znaczna kwota miliona złotych przekazana w ramach dotacji z miejskiego budżetu miała pozwolić grać drużynie w górze tabeli, o wysokie miejsce przed fazą play-off. Pojawili się zawodnicy, którzy mieli gwarantować taki wynik. Coś jednak nie zagrało. Ale taki jest sport, na końcowy sukces składa się wiele czynników, a finansowy niekoniecznie musi być decydujący - zauważa.

Koronawirus uderzył w sport - kluby zostają bez partnerów, miasta zmniejszają dotacje. Biofarm odłączył finansową kroplówkę, pod którą podłączony był poznański klub przez 7 lat. Czy rzeczywiście chodzi tylko o pieniądze? Można przypuszczać, że wizja sponsora nie pokrywała się z tą, którą miało miasto. Szczególnie, że w kuluarach mówiło się o jego wcześniejszych ostrzeżeniach, które mogły właśnie na to wskazywać.

Producent leków dopiero co został nowym sponsorem klubu UKS Szamotulanin, biorącego udział w rozgrywkach drugiej ligi kobiet PZPS oraz męskiej sekcji Basketball Club Sieraków.

- Wizja budowy silnej seniorskiej drużyny jaką miało miasto Poznań nie do końca wpisywała się w wizję firmy Biofarm. Dla nich zawsze ważniejsze były działania CSR budowane w oparciu o dzieci i młodzież. Dlatego też mimo wycofania się z finansowania naszego klubu na pierwszoligowym poziomie, Biofarm nie wyklucza (znacznie mniejszego oczywiście) wsparcia na poziomie dzieci - dodaje.

"Nie poddajemy się" - słyszymy z klubu. - I na pewno przetrwamy. Szkoda kibiców, frekwencji na trybunach, atmosfery a także dużej, wiernej i oddanej ich grupy. To był proces wieloletni, a tendencja mimo nie najlepszych wyników była wzrostowa. W najbliższym sezonie zostaną oni pozbawieni możliwości oglądania drużyny na pierwszoligowym poziomie, ale wierzymy, że znaczna ich część pozostanie z nami - mówi Bartłomiej Tomaszewski.

Zobacz także: Czarne chmury nad wielkopolskim basketem. Z pierwszoligowej mapy znika jeden klub, na włosku przyszłość drugiego
Gaśnie światło nad KK Polonia 1912. Klub kończy projekt związany z męską koszykówką w Lesznie

Źródło artykułu: