Największym zaskoczeniem restartu sezonu ligi NBA można uznać bez dwóch zdań formę dwóch skrzydłowych - TJ'a Warrena oraz Michaela Porter Jra. Pierwszy z wymienionych jest jedną z głównych opcji w ataku Indiany Pacers, jednak nigdy nie mówiło się o nim zbyt głośno. Zupełnie inaczej jest jednak teraz. Wystarczyły bowiem dwa spotkania w Orlando, aby o 26-latku zaczęło mówić się zdecydowanie więcej.
TJ Warren z występami życia
- Jak facet jest w takim gazie, to starasz się robić absolutnie wszystko, aby dograć mu piłkę, bo wiesz, że on skończy to koszem - powiedział po 53 punktach Warrena (jego rekord kariery) przeciwko zespołowi Philadelphia 76ers trener Pacers, Nate McMillan. - A właśnie tak było z TJ'em w tym spotkaniu - jak nigdy wcześniej. Nasi zawodnicy zrobili świetną robotę, poświęcając się dla niego i dostarczając mu piłkę - dodał.
W kolejnym pojedynku tak znakomicie już nie było, ale czy 34 punkty rzucone Washington Wizards można uznać za gorszy występ? Absolutnie nie, a co najważniejsze, jego drużyna prezentuje się świetnie w trakcie restartu sezonu. Już wygrała dwa mecze, goni Miami Heat, dzięki czemu nadal ma szanse na awans do fazy play-off z czwartego miejsca na Wschodzie.
ZOBACZ WIDEO: Lotos PZT Polish Tour. Paula Kania-Choduń: Tenis w końcu sprawia mi przyjemność
Gwiazda Portera Jra zaczyna świecić mocnym blaskiem
Warren prowadzi do wygranych "Indy" i to samo zaczyna robić Porter Jr. 22-latek z Denver w pierwszym meczu na Florydzie otrzymał od trenera Mike'a Malone'a 24 minuty i zaprezentował się nieźle, jednak nie rewelacyjnie, a finalnie Nuggets przegrali dwudziestoma punktami z Miami Heat. Zupełnie inaczej było jednak w starciu z Oklahomą City Thunder. Tu 48-letni szkoleniowiec dał swojemu podopiecznemu prawie 44 minuty, a ten odwdzięczył mu się 37-oma punktami (rekord kariery, 12/16 z gry) i 12-oma zbiórkami.
- Ma niesamowity zasięg, potrafi punktować w różny sposób, co robi bardzo efektownie i przede wszystkim potrafi walczyć o zbiórki na elitarnym poziomie. I to wszystko zaprezentował w meczu z Thunder - zaznaczył Malone. Skrzydłowy był bardzo krytyczny wobec siebie po kiepskim spotkaniu z Miami Heat. Dzięki temu w kolejnym pojedynku włożył w swoją grę pełne zaangażowanie, co przełożyło się na wynik drużyny przeciwko OKC.
- Zwłaszcza bez kilku naszych podstawowych zawodników, którymi są Jamal Murray, Gary Harris i Will Barton, muszę być tym gościem, który robi postępy i daje od siebie dużo więcej. Powiedziałem trenerowi, że moja gra z meczu z Heat się nie powtórzy. To dla mnie wielka szansa. Oczywiście, nie możemy się doczekać, aż nasi gracze wrócą, ale teraz mam idealną okazję ku temu, aby pokazać, co potrafię - dodał 22-latek.
Rekordowy VanVleet. Toronto w gazie
Świetnie w Orlando prezentuje się także Fred VanVleet. Rozgrywający Toronto Raptors w obu dotychczasowych wygranych swojej drużyny miał swój spory udział, ale przeciwko Miami Heat zagrał jak z nut. Zdobył 36 punktów, co podobnie jak w dwóch wyżej wymienionych przypadkach, również jest rekordem kariery. W dodatku trafił aż siedem rzutów trzypunktowych, wszystkie 13 prób z linii osobistych, a także był gwarantem świetnej defensywy.
- Niekiedy patrząc na niego, można nawet nie przypuszczać, że jest tak świetny w obronie - powiedział trener Raptors, Nick Nurse, o swoim podopiecznym. - Ale właśnie to czyni go tak niesamowitym w tym elemencie. Ma doskonałe boiskowe IQ, dużo przewiduje, przez co bywa o przysłowiowy krok do przodu - dodał szkoleniowiec ekipy z Kanady.
Co więcej, dobrze dysponowani zawodnicy z Toronto bronią mistrzostwa, zdobytego w ubiegłym sezonie, i coraz więcej mówi się o tym, że mogą stać się bardzo groźnym rywalem dla Milwaukee Bucks w walce o awans do finału konferencji wschodniej. Wprawdzie nie mają już w składzie Kawhiego Leonarda, ale posiadają za to cały zestaw wyrównanych i dobrze rozumiejących się graczy, którzy są w stanie nadal prowadzić Raptors do cennych zwycięstw. I jednym z nich jest właśnie VanVleet.
Czytaj także:
NBA. Los Angeles Lakers skończą sezon zasadniczy jako jedynka Zachodu >>
NBA. Olbrzymi pech młodej gwiazdy Magic. Jonathan Isaac zerwał więzadło, czeka go długa przerwa >>