Klęska Anwilu Włocławek w Lidze Mistrzów. Jest komentarz kapitana

Bardzo krótko trwała przygoda Anwilu Włocławek z rozgrywkami Basketball Champions League. Podopieczni Dejana Mihevca odpadli w I rundzie eliminacji, przegrywając na Cyprze z Belfius Mons-Hainaut (69:81).

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Walerij Lichodiej WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Walerij Lichodiej
- Nie zrobiliśmy tego, co zaplanowaliśmy. To nasza wina - powinniśmy zagrać zupełnie na odwrót - mówi Walerij Lichodiej, którego wypowiedź cytuje serwis "kkwłocławek.pl".

Koszykarze Anwilu Włocławek po raz kolejny w tym sezonie zawiedli swoich kibiców. Trzykrotni mistrzowie Polski przegrali walkę o Superpuchar Polski, później dwa mecze w PLK (ze Startem i Treflem), a teraz okazali się słabsi od Belfius Mons-Hainaut w I rundzie eliminacji Basketball Champions League.

Anwil co prawda nieźle wszedł w mecz, nawet prowadził po pierwszej kwarcie (20:17), ale dla włocławian były to miłe złego początki. Belgowie zaczęli dyktować warunki i stopniowo odjeżdżać podopiecznym Dejana Mihevca. Przed przerwą włocławianie mieli tylko 30 punktów na koncie i zaledwie 28-procentową skuteczność z gry, trafili 2/12 rzutów z dystansu!

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie naśladujcie ich! Jeden błąd i tragedia gotowa

- Rywale złapali dobry rytm w drugiej kwarcie i nam odjechali - podkreśla Lichodiej.

Po przerwie obraz gry nie uległ poprawie, włocławianie nadal mieli ogromne problemy. Nie było dobrej gry w ataku, zespołowości, a i obrona w wielu momentach szwankowała. Trzykrotnym mistrzom Polski brakowało polotu, szybkości i błysku. To nie był ten Anwil, który chcą oglądać władze klubu, miasta, sponsorzy i kibice.

Podopieczni Mihevca w całym meczu trafili tylko sześć rzutów z gry (24 próby), popełnili 16 strat, a w ważnych momentach brakowało lidera, który pociągnąłby zespół do lepszej gry. Nieoczekiwanie najlepszym strzelcem okazał się Tre Bussey, który przez wielu był już skreślony. Deishuan Booker miał 11 pkt i 5 asyst, ale popełnił też 5 strat.

- Niestety, z nieco lepszej strony pokazaliśmy się dopiero w czwartej kwarcie, kiedy było już za późno. Nie możemy opuszczać głów. Mamy wiele rzeczy do poprawy. Zagraliśmy źle pod wieloma względami. Przed nami naprawdę dużo pracy, ale wierzę, że w końcu uda nam się usprawnić grę - komentuje Lichodiej.

Włocławian czeka teraz rywalizacja na krajowym podwórku. W przyszłym tygodniu zagrają na wyjeździe z Kingiem Szczecin. Od stycznia trzykrotni mistrzowie Polski rozpoczną zmagania w FIBA Europe Cup. W fazie grupowej zmierzą się z London Lions, Fribourg Olympic i Dnipro Dniepr.

- Cóż, nie wystąpimy w Basketball Champions League, ale trafiamy do FIBA Europe Cup. Musimy zacząć przygotowywać się do kolejnego starcia i walki na krajowym podwórku - to dla nas teraz najważniejsze - zaznacza kapitan Anwilu Włocławek.


Zobacz także:
EBL. Kiedyś strefy Milicicia, teraz rządzi obrona Tabaka. Stelmet Enea BC demoluje rywali
NBA. Marcin Gortat: Nie byłoby bojkotu, gdyby w USA byli odpowiedni rządzący
EBL. Kamil Łączyński: Mocno zszedłem z ceny. Nie porzuciłem marzeń o grze za granicą [WYWIAD]

Czy Anwil Włocławek już teraz powinien zrobić zmiany w składzie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×