EBL. Polski Cukier Toruń wie, gdzie chce się znaleźć. Dla nich każdy mecz jest "o życie"

WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Bartosz Diduszko
WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Bartosz Diduszko

Polski Cukier Toruń z meczu na mecz rośnie w siłę. W środę przekonał się o tym Zastal Enea BC Zielona Góra, który przegrał pierwszy mecz w sezonie. - Dla nas każdy mecz jest jak o życie - mówi Bartosz Diduszko.

Torunianie po serii pięciu porażek na otwarcie sezonu teraz pną się w górę ligowej tabeli Energa Basket Liga.

W wygranym 94:88 starciu z Zastalem Enea BC Zielona Góra pokazali, że jest już zdecydowanie lepiej w porównaniu z sytuacją chociażby sprzed dwóch tygodni.

- Po takim początku teraz każdy mecz jest dla nas o życie. Jeżeli chcemy być tam, gdzie być chcemy, nie ma żadnych wymówek - każdy mecz trzeba wygrywać. Zwłaszcza we własnej hali - komentuje Bartosz Diduszko.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pech kolarza! Prowadził w wyścigu, ale... wylądował w krzakach

Skrzydłowy Polskiego Cukru Toruń był zresztą jednym z głównych architektów sukcesu nad mistrzem Polski. Zdobył 15 punktów, wykorzystując m. in. 4 z 6 prób z dystansu. - Ciężko trenuję, jest zaufanie od trenera i to ma przełożenie na wszystko. Mam pozycję to staram się nie wahać, a ostatnio czuję się naprawdę dobrze, jeżeli chodzi o rzuty - dodaje.

Humory w Toruniu mogły być jednak zdecydowanie odmienne - dwie i pół minuty przed końcem "Twarde Pierniki" prowadziły 89:77, żeby w 60 sekund stracić po fatalnych błędach dziewięć "oczek" z rzędu.

- Zastal pokazał, że jest bardzo mocny i potwierdził to, że w dzisiejszej koszykówce prowadząc różnicą 10 punktów nie możesz być niczego pewny, bo w minutę można przegrać. Prowadzenie udało się dowieźć i z tego należy się cieszyć - zakończył Diduszko.

Polski Cukier rozpoczął marsz w kierunku play-off. Aktualnie legitymuje się bilansem 2:5, a już w poniedziałek czeka go domowy mecz z PGE Spójnią Stargard.

Zobacz także:
Astoria z triumfem w Radomiu, Szyttenholm najlepszym strzelcem w historii klubu
Kucharz z niego niebezpieczny, koszykarz całkiem niezły. Zadziwiający powrót M.J. Rhetta

Źródło artykułu: