Nie mieli koronawirusa, a zagrali tylko 2 mecze w 44 dni. Jak to możliwe?

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: mecz Anwil Włocławek - Trefl Sopot
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: mecz Anwil Włocławek - Trefl Sopot

Przez większą część I rundy Trefl miał 2-3 mecze więcej od rywali, rozgrywał spotkania awansem, a w ostatnim czasie rytm gry sopocian mocno wyhamował, mimo że zespół był wolny od koronawirusa.

16 listopada Trefl Sopot rozegrał ostatnie spotkanie przed przerwą reprezentacyjną. Podopieczni Marcina Stefańskiego pokonali na wyjeździe MKS Dąbrowa Górnicza 81:72. To był 15. mecz sopocian w obecnym sezonie, wtedy żółto-czarni mieli przewagę 2-3 spotkań nad innymi, bo wcześniej rozgrywali mecze awansem. Pod koniec października sopocianie odbyli trzy spotkania u siebie w ciągu siedmiu dni (GTK, Polski Cukier, King).

Po tym ostatnim meczu trener Stefański na konferencji prasowej wyraził swoje niezadowolenie, że jego zespół musi w tak ekspresowym tempie rozgrywać spotkania, a rywale mają 8-9 dni na przygotowanie do meczu. - Rozumiem Covid, ale ja nie mam w drużynie robotów - mówił.

Sopocianie po listopadowym meczu z MKS-em na kolejne starcie w PLK musieli czekać aż... 32 dni. Pierwotnie do gry mieli wrócić 10 grudnia w Zielonej Górze, ale kilka dni przed meczem władze PLK przełożyły starcie z Zastalem na 25 stycznia. W sopockim obozie lekko zawrzało, bo plany treningowe były ułożone właśnie pod starcie z zielonogórską drużyną.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale bramka piłkarki w Chile! Tego gola można oglądać godzinami

W czasie tak długiej przerwy żółto-czarni rozegrali tylko jeden sparing. 1 grudnia zmierzyli się w grze kontrolnej z Polskim Cukrem Toruń, ale trenerzy zdecydowali, że będzie ona miała charakter totalnie wewnętrzny. I ten brak rytmu meczowego był bardzo widoczny w wyjazdowym starciu z PGE Spójnią, które sopocianie przegrali 63:83.

- Mieliśmy słabą skuteczność w rzutach za trzy punkty. Myślę, że ta przerwa 32-dniowa jak widać nie za bardzo nam pomogła. Wypadliśmy trochę z rytmu meczowego. Wierzę w to, że z meczu na mecz będziemy grali lepszą koszykówkę - mówi Marcin Stefański.

Żółto-czarni za porażkę w Stargardzie mieli zrehabilitować się w "świątecznym spotkaniu" z Anwilem Włocławek. Zespół bardzo pieczołowicie przygotowywał się do tego meczu, trener Stefański przez cały tydzień motywował zawodników do jeszcze cięższej pracy na treningach. Przeprowadzono szczegółowe analizy, odbyły się też specjalne odprawy. Tygodniowa praca poszła jednak na marne, bo na... 3,5 h przed rozpoczęciem meczu do klubu przyszła informacja o odwołaniu spotkania z powodu koronawirusa we włocławskim zespole.

- Zostaliśmy postawieni w trudnej sytuacji. Na porannym treningu było jeszcze wideo z analizą zagrywek Anwilu, zawodnicy byli świetnie przygotowani mentalnie, a później się okazało, że to wszystko na nic, bo mecz jednak się nie odbędzie. Włocławski sanepid wysłał drużynę Anwilu na kwarantannę. Wszystko działo się błyskawicznie, musieli reagować na bieżąco, dlatego zorganizowaliśmy grę wewnętrzną w godzinach tego spotkania - wspomina trener Trefla Sopot.

30 grudnia, czyli 44 dni po meczu z MKS-em, sopocianie rozegrali drugie spotkanie w PLK. Żółto-czarni nadspodziewanie łatwo uporali się z Asseco Arką (100:71). Była to pierwsza wygrana sopocian od trzech lat w Derbach Trójmiasta. Trener Stefański cieszy się ze zwycięstwa, ale nie ukrywa, że mecz miał... wyjątkowo smutną aurę.

- Derby Trójmiasta były inne niż zwykle, bym powiedział, że były smutne. Kibice nie mogli pojawić się na trybunach, a spotkania derbowe to wielkie święto koszykówki. Na dodatek widać, że Arka ma problemy kadrowe. Nie zazdroszczę trenerowi Frasunkiewiczowi. Cieszę się, że wchodzimy w rytm meczowy. To dopiero nasz drugi mecz w ciągu 44 dni. Zagraliśmy tylko ze Spójnią, więc potrzebujemy gry i świeżości. Widać w drużynie głód gry - komentuje trener Trefla Sopot.

Przez większą część I rundy Trefl miał 2-3 mecze więcej od rywali, rozgrywał spotkania awansem, a w ostatnim czasie rytm gry sopocian mocno wyhamował i teraz zespół... musi gonić innych. King i Stal mają już nawet po 20 rozegranych meczów, Trefl ma ich 17. Przyzwoity bilans 10:7 daje sopocianom miejsce w pierwszej "ósemce". O co gra Trefl: o play-off, o medale? Trener Stefański unika konkretnych deklaracji.

- Bilans jest niezły, choć wydaje mi się, że naszą drużynę stać na jeszcze więcej. Nie chcę tutaj składać żadnych deklaracji, czy gramy o play-off, czy o medale. To pokaże czas. Wydaje mi się, że na ten moment Zastal Enea BC odjechał rywalom, robi różnicę na parkiecie, później jest kilka drużyn, które biją się o miejsca 2-4, a następnie wielka grupa zespołów, bijących się o play-off. W której grupie jest Trefl? Niech to pozostanie moją tajemnicą - uśmiecha się Stefański.

W styczniu sopocianie rozegrają siedem spotkań. Pierwszy test w niedzielę. Żółto-czarni zagrają na wyjeździe z Polpharmą Starogard Gdański (19:30).

Zobacz także:
Anwil Włocławek zerwał umowę z Amerykaninem. Dlaczego? Czy jego agent wytoczy działa? A może klub?
Poważna kontuzja zatrzymała świetny sezon. Przemysław Żołnierewicz: Nie boję się o przyszłość [WYWIAD]
Kamil Łączyński: Wiem, że są osoby, które nie chciały mnie w Anwilu [WYWIAD]
Lockdown w Niemczech, a Polak szaleje na parkietach. "To idealne miejsce dla mnie" [WYWIAD]

Komentarze (0)