EBL. Krzysztof Sulima: Anwil Włocławek nie powiedział ostatniego słowa [WYWIAD]

Newspix / Piotr Kieplin / PressFocus / Na zdjęciu: Krzysztof Sulima
Newspix / Piotr Kieplin / PressFocus / Na zdjęciu: Krzysztof Sulima

- Po ostatnim meczu miałem wielką ochotę wybuchnąć, wyrzucić te wszystkie złe emocje. Poczułem wielką ulgę. Pojawił się promyk nadziei. Wszyscy widzimy, że musimy iść tą drogą, by odbudować pozycję w PLK - mówi Krzysztof Sulima.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Rozmawiamy kilka godzin po tym jak morsowałeś w jeziorze. Robiłeś to, zanim stało się to modne?[/b]

Krzysztof Sulima, zawodnik Anwilu Włocławek: Wiem, co masz na myśli. Widziałem te wszystkie memy w internecie na temat morsowania, które faktycznie stało się bardzo popularne. Żartowaliśmy w swoim gronie, że stało się modne, gdy zamknięto wszystkie siłownie i ludzie poszukiwali nowych form aktywnego spędzenia czasu. Pierwszy raz morsowania spróbowałem w tym sezonie. U nas w drużynie wcześniej robili to Przemek Zamojski i Artur Mielczarek. Chciałem tego spróbować, więc poprosiłem ich, by mnie wzięli na jeden z wypadów. To było gdzieś dwa miesiące temu.

Jak wyglądał pierwszy raz?

Oj... to była masakra! Nie miałem wcześniej do czynienia z takim zimnem. Ledwo wytrzymałem 5-7 minut w wodzie. Z każdym kolejnym wejściem było coraz lepiej. Teraz już na spokojnie spędzam w wodzie 10 minut. W piątek nawet bym wytrzymał 15 minut, ale był bardzo zimny wiatr. Podsumowując: morsowanie jest idealną formą regeneracji po meczu bądź ciężkim treningu.

Morsowałeś po meczu w Gliwicach, który Anwil wygrał 87:81. To było wasze pierwsze zwycięstwo po miesiącu, po pięciu porażkach z rzędu. Aż trudno uwierzyć w to, że to była pierwsza wygrana na wyjeździe! Odetchnąłeś? Jest ulga?

Tak, wielka ulga. Zeszło z nas powietrze, w końcu mogłem podnieść ręce w geście triumfu. Bardzo za tym tęskniłem. Na treningach ciężko pracowaliśmy, nieźle to wyglądało, a cały czas czegoś brakowało w meczach, by postawić tę kropkę nad "i". Mieliśmy niezłe fragmenty, prowadziliśmy 10-12 punktami, a nagle przychodził taki moment, w którym traciliśmy kontrolę i rywale nam błyskawicznie odjeżdżali. Kolejne porażki frustrowały, była wielka złość. Nikt nie lubi przegrywać. Na dodatek ostatnio też sporo działo się w klubie - zmiana trenera, zawodników. Nie da się ukryć, że ten sezon jest szalony. Taki rollercoaster emocjonalny. Na nudę narzekać nie możemy, ale na brak zwycięstw już tak. To wszystko w nas siedziało.

Do sieci trafił taki obrazek, na którym cała drużyna głośno krzyczy z radości po zwycięstwie. Ty tam - obok trenera - byłeś chyba najgłośniejszy. Złe emocje wyrzucone?

Tak. Te kolejne porażki mocno we mnie siedziały. Nie ukrywam, że po ostatnim gwizdku miałem wielką ochotę wybuchnąć, wyrzucić te wszystkie złe emocje. Poczułem wielką ulgę. "Wreszcie!" - pomyślałem. Pojawił się ten promyk nadziei. To motywacja na kolejne mecze. Wszyscy widzimy, że musimy iść tą drogą, by odbudować pozycję w PLK.

Nowy trener, inny Sulima? Masz więcej minut, a też znacznie częściej widzimy cię pod koszem.

Trener Frasunkiewicz widzi mnie na pozycji środkowego. Tam grałem przez całe życie, a nawet jak grałem na "czwórce" to też byłem ustawiany bliżej kosza. Nie będę ukrywał, że lepiej czuję się w grze podkoszowej. Cieszę się, że w końcu mogę się wykazać, pomóc kolegom. Ja jestem taki, że jak wchodzę na boisku, to daję z siebie wszystko, w ogóle nie kalkuluję.

Jeśli mam minuty, to pokazuję, że potrafię coś zrobić na boisku. Jestem gościem, który dąży do tego, by w każdym meczu robić po 15 punktów i 8 zbiórek, ale priorytetem są zwycięstwa. One są najważniejsze. Też nie jest tajemnicą, że na boisku robię te rzeczy, które są często niewidoczne w statystykach. Mam na myśli postawienie dobrej zasłony, pomoc w obronie czy walka na zbiórkach. Jestem takim zawodnikiem od "czarnej roboty" na boisku. Uważam, że tacy zawodnicy jak ja też są potrzebni zespołom, choć wiadomo - każdy może mieć swoje zdanie. Wiem, że pojawią się takie głosy: "no tak, ale jego statystyki są kiepskie".

I co ty na to? Jak na to reagujesz?

Nie interesują mnie statystyki. Nie obchodzą mnie. Wiem, że to taki banał, ale co z tego jak ktoś zrobi 15+8, a drużyna przegrywa. Kto o tym pamięta? Liczą się zwycięstwa i wynik drużyny. To trafia do świadomości kibiców, o tym się rozmawia dniami i tygodniami. Poza tym, nikt nie chce być i funkcjonować w ekipie, która cały czas przegrywa.

Wcześniej złość była podwójna? Ze względu na porażki i małą liczbę minut?

Była bezradność, pojawiała się frustracja. Też wkradło się zwątpienie, ale jednak wierzyłem, że w końcu ta ciężka praca zaprocentuje. Sport - przez te wszystkie lata kariery - nauczył mnie cierpliwości. "Do cierpliwych świat należy" - często sobie to powtarzamy z żoną. Trzeba cierpliwie i systematycznie pracować.

Podam przykład. Moje manewry podkoszowe. To nie jest tak, że ja ich się nauczyłem w ciągu miesiąca czy dwóch. Powtarzalność i systematyczna praca. Aż do znudzenia. Nie ma innej drogi. Jeżeli nie będziesz ciężko pracował, to nic tobie nie będzie wychodziło. A nawet jak ktoś nie ma talentu, ale ciężko pracuje, to efekty w końcu przyjdą. To jest nieuniknione.

Spójrz na grę w obronie. Dużo zawodników mówi: ja nie umiem bronić, nie nadaję się do tego. Nie zgadzam się z tym. Uważam, że obrona to są chęci i charakter. Albo ty chcesz się poświęcić albo nie. W ataku może być różnie: nie trafisz rzutu, piłka ci wypadnie z ręki, ale w obronie wszystko zależy od chęci.

Jesteś z tych, którzy mieli talent do pracy?

Tak. Uważam, że ciężką pracą zaszedłem całkiem wysoko. Gra w reprezentacji Polski była moim marzeniem w dzieciństwie i to udało mi się zrealizować. To jest powód do ogromnej dumy. Tym bardziej, że u mnie w rodzinie nie było nikogo, kto wcześniej uprawiał sport i mógł mi coś podpowiedzieć. Początek kariery też był taki mocno intuicyjny. Dopiero później trafiłem na ludzi, od których się wiele nauczyłem. Myślę, że młodszym graczom dałbym taką radę: "słuchajcie starszych i doświadczonych, nie bójcie się pytać".

Czy w trakcie rozgrywek był temat zmiany klubu? W pewnym momencie dużo się o tym mówiło. Pamiętam taki wpis: "Krzysztof Sulima idzie do Zielonej Góry". Coś było na rzeczy?

Zacznę od tego, że podpisałem dwuletni kontrakt z Anwilem Włocławek. A ja jestem takim zawodnikiem, który jak coś zaczyna, to robi to do samego końca. Poza tym uważam, że mój udział w zespole broni się poprzez ciężką pracę na treningach. Moje odejście? To były plotki, ploteczki. Czytałem je wraz z żoną na Twitterze. Oboje się śmialiśmy: "o, fajnie, idziemy do Zielonej Góry". Ale nic na rzeczy nie było. Ja też nie wyszedłem z żadną inicjatywą. Nie przyszedłem do klubu z prośbą o zmianę pracodawcy. Skupiałem się na ciężkiej pracy i treningach.

Jak z twojej perspektywy wyglądała zmiana trenera? Było zaskoczenie, zdziwienie?

Wszystko działo się błyskawicznie. Nowego trenera poznałem o... 23:30 w hotelu, dzień przed meczem z Treflem Sopot. Powiem szczerze, że pierwsza rozmowa była bardzo pozytywna, widać było, że trener miał w sobie dużo energii, którą chciał nam od razu przekazać. To był taki powiew świeżości. Wtedy też odbyły się krótkie rozmowy indywidualne. W jej trakcie trener powiedział, że widzi mnie grającego bliżej kosza. "Będziesz w ten sposób bardziej przydatny" - usłyszałem. Nie ukrywam, że po tej informacji uśmiechnąłem się. Pomyślałem sobie: "w końcu będę mógł się pokazać".

A co z rzutem z dystansu?

To jest dodatek, który wypracowałem w ostatnich latach. Każda trafiona "trójka" jest czymś ekstra, takim bonusem, ale nie będę ukrywał, że znacznie lepiej czuję się pod koszem. Tam jest moje królestwo (śmiech).

Anwil przegrał Superpuchar, odpadł z Ligi Mistrzów, nie awansował do Pucharu Polski. Co z play-offami? Nadzieja wciąż jest?

Anwil nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Nie należy nas skreślać. Jak mawiał klasyk: dopóki piłka w grze...

Zobacz także:
Anwil Włocławek zerwał umowę z Amerykaninem. Dlaczego? Czy jego agent wytoczy działa? A może klub?
Właściciel zaszalał, sypnął dużą gotówkę. Jest Lampe, będzie medal?
Marek Wojtkowski, prezydent Włocławka: Anwil potrzebuje mocnej osobowości. Frasunkiewicz to ma [WYWIAD]
Stal traci ważnego gracza. Moore wyjeżdża do Niemiec! Dlaczego?

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity efekt. Zobacz, co się stało z wylanym wrzątkiem przez siatkarza

Komentarze (4)
avatar
Tomek B.
16.01.2021
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Krzysiek, przejście z Torunia do Włocławka było twoim największym błędem. 
avatar
Lubuszanin.
16.01.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak mowi to Sulima ..to juz mu wierze,,,,,hehe 
avatar
proteina
16.01.2021
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Chdis skarpety to możesz Sulimie wyprać .Lepiej ci to wyjdzie niż pisanie wypocin 
Chdis
16.01.2021
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Czy koszulka pana Sulimy wisi już pod dachem ? A może jego skarpety, w których tak sobie upodobał grać... :-)