Przemysław Frasunkiewicz: To nie czas na burzę - skupmy się na pracy [WYWIAD]

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjeciu: Przemysław Frasunkiewicz
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjeciu: Przemysław Frasunkiewicz

- Minął zaledwie tydzień od momentu przejęcia zespołu, a mi się wydaje, że w Anwilu jestem co najmniej od 2 miesięcy. Almeida? Chce pomóc drużynie, zależy mu na wygrywaniu - mówi Przemysław Frasunkiewicz.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jaki jest status Ivana Almeidy? Jak pan skomentuje całe to zamieszanie, które pojawiło się wokół zawodnika w ostatnich dniach? Czy wystąpi w czwartkowym spotkaniu z GTK Gliwice?
[/b]
Przemysław Frasunkiewicz, trener Anwilu Włocławek: W tym momencie nie liczy się czyjejś zdanie, czyjejś ambicje, czy to moje czy Ivana, ale najważniejszy jest zespół i zwyciężanie. Jeśli Ivan chce pomóc zespołowi, a chce, to po prostu musi wyjść na parkiet i grać jak najlepiej jak potrafi. Wszyscy w klubie wyjaśniliśmy sobie te kwestie, odbyliśmy konkretne rozmowy i teraz nie będzie wracania do tego, kto i co powiedział. Jest tak ciężki okres, że nie powinniśmy koncentrować się na burzach, a na wspólnym celu, czyli powrocie na zwycięską ścieżkę.

Do Anwilu Włocławek w ostatnich - obok Curtisa Jerrellsa - dołączył także Kyndall Dykes. Czy prawdą jest, że chciał go pan ściągnąć już wcześniej do Asseco Arki?

Tak. Temat pojawił się w momencie gdy Przemysław Żołnierewicz doznał kontuzji, która wyeliminowała go z gry w tym sezonie. Chciałem ściągnąć Kyndalla, ale nie dostałem zgody na przeprowadzenie takiego transferu. Było to związane z założeniami na ten sezon, czyli grą z samymi Polakami. Gdy podpisałem kontrakt w Anwilu, temat Dykesa wrócił. Uznałem, że przy wąskiej rotacji i dużym nagromadzeniu meczów w krótkim odstępie czasu, potrzebny jest dodatkowy zawodnik.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sexy prezenterka TV wraca na boisko!

Usłyszałem, że ten transfer udało się przeprowadzić błyskawicznie. 48 godzin?

Tak. Kyndall zgodził się przyjechać do Polski na try-out za minimalne pieniądze. Można powiedzieć, że jego kontrakt to sytuacja "win-win" dla obu stron. Klub ma bardzo dobrego zawodnika, który jest w formie, bo ostatnio trenował, a Kyndall może się pokazać szerszej publiczności. Bardzo mu zależało na przyjeździe. Myślę, że ważny był fakt, iż kilka miesięcy temu współpracowaliśmy ze sobą w Asseco Arce. Strony wiedzą, czego mogą się po sobie spodziewać.

Jest szansa, że Kyndall zostanie na dłużej?

Tak. Jeśli pokaże się z dobrej strony, to na pewno usiądziemy do rozmów o przyszłości.

Czego możemy spodziewać się po nowych zawodnikach już w czwartkowym spotkaniu?

Zwiększą rotację, a to dla nas jest już duży handicap. Jerrells odbył z nami dwa treningi, z kolei Dykes doleciał prosto na mecz. O atak w ich przypadku się nie boję, nieco gorzej może to wyglądać w obronie, bo tutaj wprowadzamy nowy system. Będziemy bardzo delikatnie wprowadzać obu zawodników do gry. Jeżeli któryś z nich będzie lepiej wyglądał, to spędzi na parkiecie więcej minut. Mogę zdradzić, że wysłaliśmy im zagrywki, tak aby się z nimi zapoznali podczas lotu do Polski. Jednak oglądanie systemu na karteczkach, to nie to samo co poznanie go na żywo.

Transfer Dykesa oznacza, że nieco zmieni się meczowa rotacja?

Tak. Kyndall to koszykarz na pozycję numer dwa, ale dzięki swojej sile, bardzo dobrej motoryce i szybkości, może grać także jako trójka. Artur Mielczarek zostanie przez nas przesunięty bliżej kosza, a Krzysztof Sulima połączy pozycję silnego skrzydłowego z rolą środkowego.

Na ostatniej konferencji prasowej mówiłem, że jeśli chcemy grać na większej intensywności przez cały mecz, potrzebujemy do tego większej liczby koszykarzy. Nie oszukujmy się, ale nie da się grać z wykorzystaniem 7-8 zawodników na dużej intensywności co 2-3 dni. Zmęczenie w końcu wyjdzie. Mecz z Kingiem pokazał, że wąska rotacja spowodowała, że przy naszej intensywności, a tak właśnie chcemy grać, w pewnych momentach po prostu umieraliśmy. Teraz mamy do dyspozycji 11 zawodników, bo Wojciech Tomaszewski też jest w stanie wejść na parkiet i pomóc zespołowi. Można powiedzieć, że tworzymy zręby nowego Anwilu Włocławek.

To jest Anwil Włocławek na wariackich papierach?

To jest praca na "żywym organizmie". Proces tworzenia zespołu zwykle trwa kilka tygodni, a my musimy to zrobić... w parę dni. Dochodzą nowi ludzie, zmiana systemu, na dodatek drużyna po porażkach była mentalnie zakopana. Minął zaledwie tydzień od momentu przejęcia zespołu, a mi się wydaje, że w Anwilu jestem co najmniej od 2 miesięcy. To super wyzwanie, które mnie bardzo mobilizuje.

Zobacz także:
Anwil Włocławek zerwał umowę z Amerykaninem. Dlaczego? Czy jego agent wytoczy działa? A może klub?
Właściciel zaszalał, sypnął dużą gotówkę. Jest Lampe, będzie medal?
Marek Wojtkowski, prezydent Włocławka: Anwil potrzebuje mocnej osobowości. Frasunkiewicz to ma [WYWIAD]
Żan Tabak odesłał gracza do szatni. Za co? Freimanis tłumaczy scysję z trenerem

Źródło artykułu: