Filip Dylewicz na tronie! Niesamowity rekord w PLK

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Filip Dylewicz
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Filip Dylewicz

Dwa dni przed 41. urodzinami Filip Dylewicz rozegrał 673. spotkanie na ekstraklasowych parkietach. Tym samym, koszykarz został nowym rekordzistą PLK, wyprzedzając Dariusza Parzeńskiego. - Pesel nie gra - mówi "Dylu".

Sobotnie spotkanie Asseco Arki Gdynia z Legią Warszawa miało specjalną oprawę ze względu na 673. mecz Filipa Dylewicza na ekstraklasowych parkietach. Przedstawiciele gdyńskiego klubu zadbali, by "Dylu" tego dnia czuł się jak król, jako ktoś, kto tworzy historię. Przygotowano nawet specjalną koszulkę z napisem: "Król PLK, 673".

Wyrzut piłki. Adam Hrycaniuk zbija ją do Filipa Dylewicza i... gra zostaje przerwana. Wszyscy wstają i gratulują dostojnemu jubilatowi, któremu wręczono zegarek z okazji pobicia ligowego rekordu. Koszykarz w klasyfikacji przeskoczył Dariusza Parzeńskiego (672 mecze).

- Szkoda, że nie możemy porozmawiać w lepszych nastrojach. Wynik mógłby być lepszy, ale trzeba przyznać, że graliśmy z bardzo dobrą drużyną - podkreśla Filip Dylewicz.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale jej siadło! Kapitalne uderzenie piłkarki Chelsea

- Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że mogę się cieszyć z takiej chwili. Przez tyle lat miałem okazję grać na wysokim poziomie. To dla mnie wyróżnienie, bo niewiele osób ma taką możliwość, by dźwigać taki ciężar odpowiedzialności. Cały czas leci szybko, a nadal tu jestem - mówi w swoim stylu.

Rekordzista PLK pod względem rozegranych spotkań uśmiecha się, gdy pytam go o chęć kontynuowania kariery po zakończeniu tego sezonu. Miał to być jego "The Last Dance", ale świetna gra i pochwały z wielu stron dają "Dylowi" wiele do myślenia.

- Cały czas o tym myślę. I raz myślę, by kończyć, a raz myślę: "daj sobie jeszcze jedną szansę". Koledzy popychają mnie do tego, żebym nadal grał i to przez 2-3 lata. Ale nie oszukujmy się: gra jest coraz szybsza. Ja na pewno jestem spełnionym koszykarzem. Jedno jest jednak pewne: Pesel nie gra, najważniejsze jest to, jak człowiek się czuje. Radzę nie patrzeć w moją metrykę, bo ona nieco zakłamuje rzeczywistość - komentuje.

Co prawda Dylewicz jest najstarszym zawodnikiem w rozgrywkach, ale nadal nie brakuje mu jednak energii i wigoru. W tym sezonie przeciętnie notuje 9,9 punktu i 4,5 zbiórki. Warto nadmienić, że 40-latek ma serię 6 meczów z rzędu, w których za każdym razem przekraczał granicę 10 i więcej punktów!

Dylewiczowi uśmiech z twarzy znika, gdy poruszamy temat sytuacji Asseco Arki w ligowej tabeli. Porażka z Legią była dla gdynian już ósmą klęską z rzędu, w wyniku której z bilansem 7-16 zajmują dopiero 14. lokatę w EBL. Niektórzy nawet wskazują ten zespół jako głównego kandydata do spadku. Co na to Dylewicz?

- Porażki w słabym stylu na pewno miały wpływ na naszą kondycję mentalną. Potrzebujemy impulsu, by to poszło w innym kierunku, ale cieszy fakt, że się rozwijamy i lepiej realizujemy kolejne rzeczy, które mają wpływ na obraz drużyny. Chcemy uniknąć negatywnego scenariusza za wszelką cenę - odpowiada.

Dylewicz jest siedmiokrotnym mistrzem Polski (z drużynami z Trójmiasta w latach 2004-2009 oraz z PGE Turowem w 2014 roku), trzykrotnym srebrnym medalistą, a dwa razy kończył sezon na trzecim miejscu. Dwukrotnie był wybierany MVP finałów - w 2008 i 2014 roku. Grał również w najważniejszych rozgrywkach międzynarodowych: Eurolidze i Europucharze. Ma za sobą występy w reprezentacji Polski, m.in. podczas EuroBasketu 2007.

Zobacz także:
EBL. Krzysztof Sulima: Tacy jak ja też są potrzebni [WYWIAD]
Właściciel zaszalał, sypnął dużą gotówkę. Jest Lampe, będzie medal?
Marek Wojtkowski, prezydent Włocławka: Anwil potrzebuje mocnej osobowości. Frasunkiewicz to ma [WYWIAD]
Stal traci ważnego gracza. Moore wyjeżdża do Niemiec! Dlaczego?

Komentarze (0)