Czy Anwil poddał sezon? Dlaczego odeszli Clarke i Sulima? Trener Frasunkiewicz odkrywa karty

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: koszykarze Anwilu Włocławek
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: koszykarze Anwilu Włocławek

Gdy nadarzyła się okazja, by zrobić pewne korekty w zespole, przy zaoszczędzeniu sporych pieniędzy, to po prostu trzeba było tego dokonać - mówi nam Przemysław Frasunkiewicz, trener Anwilu Włocławek.

Początek tygodnia przyniósł sporo informacji dla kibiców Anwilu Włocławek. Z zespołu odeszli Krzysztof Sulima i Rotnei Clarke (w jego miejsce przyszedł James Washington - bez licencji, grał wcześniej w Anwilu). W sieci pojawiło się sporo krytycznych komentarzy pod adresem włocławskiego klubu, który notuje fatalny sezon na wielu płaszczyznach, zaczynając od transferów, budowie składu, a kończąc na wynikach. Szanse na awans do fazy-play są wręcz iluzoryczne. Kibice mieli za złe klubowi, że ten przedwcześnie poddaje sezon.

- Odejścia Sulimy i Clarke'a to rzucenie białego ręcznika? - pytam trenera Przemysława Frasunkiewicza. Ten denerwuje się, gdy używam takiego określenia i przypomina, że ten sezon był bardzo kosztowny dla włocławskiego klubu. Przed jego przyjściem podpisano wiele dużych umów (m.in. Ivan Almeida, Shawn Jones, Curtis Jerrells czy Walerij Lichodiej).

- Drużyna w takim kształcie nie funkcjonowała tak jakbym sobie tego życzył. Gdy nadarzyła się okazja, by zrobić pewne korekty w zespole, przy zaoszczędzeniu sporych pieniędzy, to po prostu trzeba było tego dokonać - komentuje.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Włodarczyk zaczepiła Kloppa. Co za umiejętności mistrzyni olimpijskiej

Nie jest tajemnicą, że we Włocławku coraz mocniej myśli się o tym, co będzie za kilka miesięcy. Nikt nie chce popełnić tych samych błędów. Żeby tak właśnie się stało, należało nieco uporządkować kwestie finansowe. W ostatnich dniach mocno pracowano nad tym, by zejść z umów i tym samym, zaoszczędzić pieniądze na kolejny sezon, w którym Anwil ma wrócić do walki o najwyższe cele.

Trener Frasunkiewicz mówi jednak, że to nie było tak, iż klub dał zawodnikom zielone światło na poszukiwanie nowych pracodawców. To oni sami zgłosili się z prośbą o transfer do innych zespołów. Krzysztof Sulima trafił do Enea Zastalu BC, a Rotnei Clarke powędrował do II ligi włoskiej (Cestistica San Severo). Wcześniej do Legii powędrował Rosjanin Lichodiej. Według naszych informacji na tych trzech ruchach udało się zaoszczędzić około 150-200 tysięcy złotych. To spora kwota.

- Sytuacja jest dynamiczna. Dwóch zawodników od nas odeszło, obaj na własną prośbę. Jesteśmy w takiej sytuacji, że nie chcieliśmy im stawać na drodze, bo nie ukrywam, że patrzymy w przyszłość - przyznaje trener Anwilu.

A co z tym sezonem? - pytamy go, dodając, że zespół ma jeszcze przed sobą start w rozgrywkach FIBA Europe Cup. W fazie pucharowej zagra z greckim Iraklisem Saloniki. Frasunkiewicz odpowiada, że w klubie myślą dwutorowo: zarówno o tym, jak i kolejnym sezonie. Dlaczego też pozyskano z Polpharmy Jamesa Washingtona. Czy będzie nowy podkoszowy? Jest na to szansa, ale celem jest ściągnięcie Polaka (była rozmowa z Michałem Nowakowskim) lub gracza, za którego nie trzeba płacić licencji. Bo kolejna licencja to koszt... 50 tysięcy złotych. Nikt nie chce płacić takich pieniędzy za zawodnika, który może w klubie spędzić zaledwie 30-40 dni.

- Mamy do rozegrania jeszcze kilka meczów w tym sezonie, ale też patrzymy dalej i to jest taki czas, który pokazuje kto jeszcze chce grać w koszykówkę we Włocławku, a kto nie. Transfer Washingtona? James grał we Włocławku, klub nie poniesie kosztów nabycia kolejnej licencji, a to na pewno mądry, doświadczony i zaangażowany w pracę zawodnik - tłumaczy Frasunkiewicz, który dodaje, że teraz sporo szans otrzymają młodzi gracze: Andrzej Pluta i Wojciech Tomaszewski.

Warto też dodać, że w ostatnich dniach Anwil wykonał pierwszy ruch na szachownicy z napisem "sezon 2021/2022". Włocławianie podpisali kontrakt z Amerykaninem Kyndallem Dykesem, który do Polski przyleciał w styczniu na miesięczny try-out. Pokazał się z bardzo dobrej strony i strony podpisały dwuletnią umowę do czerwca z 2023 roku, z opcją jednostronnego rozwiązania przez klub po sezonie 2021/2022.

- Kyndall Dykes to pierwszy ruch w kontekście nowego sezonu. Wiem, że zawodnik miał inne propozycje, ale finalnie udało nam się podpisać z nim kontrakt. Choć mogę zdradzić, że musieliśmy trochę ponegocjować - uśmiecha się Frasunkiewicz.

Dykes jest energetycznym zawodnikiem, który w każdym meczu zostawia wiele zdrowia na boisku. Gra po obu stronach parkietu. Jest w stanie zatrzymać najlepszych zawodników w zespole rywali, a samemu w ataku dorzucić sporo punktów. Koledzy mówią, że jest dobrym duchem drużyny. Jego kontrakt to przemyślany ruch ze strony Anwilu.

Zobacz także:
Marcel Ponitka: Trudno było odejść z Zastalu. Rosjanie mnie zaskoczyli [WYWIAD]
Maciej Lampe: Chcę grać w kadrze! Premia za MŚ? Nadal na nią czekam
Łukasz Koszarek mówi o odejściu Iffe, pracy z Tabakiem i finansach. "Właściciel wszystko mówi"
Aaron Cel: Odmówiłem topowym klubom. Z Polskim Cukrem na dobre i na złe [WYWIAD]

Źródło artykułu: