Nikt w to nie wierzył, a oni sobie z tego nic nie robią. To się nazywa wejść w sezon

Materiały prasowe / Agnieszka Żukowska / Suzuki 1LM / Na zdjęciu: Dawid Słupiński
Materiały prasowe / Agnieszka Żukowska / Suzuki 1LM / Na zdjęciu: Dawid Słupiński

To się nazywa wejście do elity. Grupa Sierleccy Czarni Słupsk to największe zaskoczenie nowego sezonu Energa Basket Ligi. - To się naprawdę dzieje - mówi Dawid Słupiński.

Beniaminek po czterech kolejkach jest niepokonany. Na rozkładzie ma aktualnego mistrza i wicemistrza Polski. Gra doskonale i zadziwia wszystkich, bo nikt nie wierzył, że podopieczni Mantasa Cesnauskisa mogą tak otworzyć sezon.

Czarni ograli już m.in. w Zielonej Górze Enea Zastal BC czy we własnej hali Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski.

O co chodzi? Jak to się dzieje? - W tej drużynie wszystkie elementy pasują do siebie. W zeszłym sezonie nie liczono, że wygramy pierwszą ligę. Teraz nikt nie stawiał, że będziemy wygrywać z mocniejszymi rywalami, a jednak to się dzieje - przyznaje Dawid Słupiński.

ZOBACZ WIDEO: To jedna z najpiękniejszych WAGs świata. Tym wideo podbija internet

Wypuszczają rywala, potem go łapią

Słupszczanie dokonują rzeczy wielkich. Skład jaki zbudowano, w opinii wielu, nie gwarantował wielkiej ilości zwycięstw, a tu po czterech kolejkach zespół ma bilans 4:0. Co ciekawe przebieg wszystkich meczów wygląda bardzo podobnie, czyli powolne wejście w mecz i odrabianie dwucyfrowych strat z pierwszej połowy.

Do tej pory pogonie były zabójcze dla rywali. Pytanie jednak dlaczego tak się dzieje, bo to nie jest element taktyki. - Wiadomo, że nikt nie chce zaczynać meczu z ujemnymi punktami, ale dobre jest na pewno to, że jest szybka adaptacja i takie rozpoznanie rywala. Potem, gdy przychodzi najważniejszy moment, to my kończymy z większą ilością punktów - przyznaje "Słupek".

W starciu z aktualnym mistrzem Polski, czyli ostrowską "Stalówką", słupszczanie mieli dwóch cichych bohaterów. Jednym z nich był właśnie Słupiński, drugim Jakub Musiał. Ten niesamowicie szarpie w obronie, a do tego dołożył ważne trafienia z dystansu. Zbiera znakomite opinie, a swoją grą zapracował na zaufanie Cesnauskisa i solidne minuty.

- Niewiele drużyn po sezonie może pochwalić się, że wygrało z ubiegłorocznym mistrzem i wicemistrzem kraju. To bardzo fajne uczucie, a to, że ja czy Jakub Musiał odegraliśmy jakieś większe role? Od tego jesteśmy, żeby grać. Rywal nie ma znaczenia. W każdym meczu będziemy starali się być tymi "cichymi bohaterami", a może nawet takimi z pierwszego planu - zapowiada.

Gryfia znów odlatuje

Powrót drużyny ze Słupska do Energa Basket Ligi oznacza tyle, że pozostali rywale muszą mierzyć się z gorącą atmosferą hali Gryfia. Tam nikomu nie gra się łatwo, bo fani są w stanie stworzyć prawdziwe piekło.

- Granie w Gryfii przy pełnych trybunach to jest zupełnie inna bajka - przyznaje Słupiński, który drugi rok z rzędu broni barw drużyny Grupa Sierleccy Czarni Słupsk. W poprzednim sezonie - przez COVID-19 - nie mógł jednak poczuć tej gorącej atmosfery, bo mecze rozgrywane były bez udziału publiczności.

Teraz przyznaje, że to zupełnie inny świat. - Przedsezonowy turniej to była próbka możliwości, bo fanów było niecałe 1000. Mecze ligowe o stawkę, dodatkowo przeciwko mistrzowi Polski, to jest zupełnie inna bajka. Przy każdym punkcie czuliśmy wsparcie, a jak byliśmy w dołku fani nie przestawali nas dopingować. Gryfia to jedno z najfajniejszych miejsc do gry w Polsce - zakończył Słupiński.

W meczu 5. kolejki EBL Czarni zagrają w sobotę 2 października w Bydgoszczy z Enea Abramczyk Astorią Bydgoszcz. Początek meczu o godzinie 17:30.

Zobacz także:
Zmiany w kadrze. Reprezentacja Polski ma nie tylko nowego trenera!
Igor Milicić nie był sam. Prezes PZKosz zdradził, ilu było kandydatów na trenera kadry

Komentarze (0)