Mógłby nawet "wyjechać na rowerze". Teraz dla Filipa Puta liczy się tylko jedno

- Mecz z Treflem? Mam nadzieję, że się przełamiemy - mówi Filip Put. Jego GTK Gliwice notuje czarną serię. Ugrzęzło na dnie tabeli Energa Basket Ligi, a kolejne mecze uciekają.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk
Filip Put WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Filip Put
GTK to obecnie czerwona latarnia koszykarskiej ekstraklasy. Trzy wygrane w 16 dotychczas rozegranych meczach i ostatnie miejsce w tabeli - tak wygląda obecna sytuacja w Gliwicach.

- Gra jest lepsza, ale nie ma przełamania - przyznaje Filip Put. Jego drużyna wygrała po raz ostatni 14 października. Od tego czasu zanotowała dziewięć porażek z rzędu - odkąd gliwiczanie są w Energa Basket Lidze nigdy jeszcze nie przegrali tylu kolejnych spotkań.

Put widzi jednak światełko w tunelu. - Trzy ostatnie mecze: z Czarnymi, Kingiem i MKS-em, były lepsze. To był taki zalążek tego, co chcemy grać - przyznaje.

ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat

Dlaczego jednak GTK nie może niczego wyrwać? Put przyznaje, że nawet jak długimi fragmentami grają dobrze, to przychodzi kilka chwil, głupich akcji i błędów, a mecze uciekają. - Na tym poziomie takie błędy nie wybaczają - mówi.

Czy przerwa świąteczna może pomóc? Ostatni mecz GTK rozegrało 23 grudnia (porażka w Dąbrowie Górniczej z MKS-em 92:101). Potem było trochę wolnego. Każdy miał czas, żeby wyczyścić głowy i wrócić z nową energią na kluczową część sezonu. GTK chcąc utrzymać miejsce w elicie musi zacząć wygrywać.

- W drugiej rundzie mamy zdecydowanie więcej meczów we własnej hali. Mam nadzieję, że kibice nam pomogą i nie opuszczą nas w tej trudnej chwili - przyznaje Put, który liczy, że już w niedzielę z Treflem jego zespół zdoła się przełamać.

Przystąpi do niego z nowym zawodnikiem, którym w ostatnim czasie został Jonathan Williams. Dla amerykańskiego rzucającego jest to powrót do GTK, w którym występował już w sezonie 2017/2018.

Put w roli shootera? Czemu nie!


Silny skrzydłowy mówi nam też o swojej nieco innej roli w drużynie w porównaniu do lat ubiegłych. Put zawsze był zawodnikiem grającym bliżej kosza. Teraz często pojawia się na obwodzie i nie boi się sięgać do rzutów trzypunktowych. W ostatnim meczu z MKS-em oddał aż 11 rzutów zza łuku, z których wykorzystał pięć.

- Na pewno nie oddałem nigdy w swojej karierze tylu rzutów z dystansu w jednym meczu, ale taki mamy system i wierzymy w niego. Jest więcej gry na obwodzie, a mniej pod koszem - wyjaśnia.

- Muszę się dostosować. Wiem, że ten rzut był jakimś moim mankamentem. Nigdy nie byłem 40-procentowym strzelcem, ale cały czas staram się polepszać żeby było lepiej. Żeby rywale wiedzieli, że grożę rzutem - dodał.

I trener Robert Witka chce tych rzutów z dystansu. - Nie tylko ja, ale każdy ma "carte blanche". Nikt nas nie karze, jeżeli oddajemy rzuty z wypracowanych pozycji. My musimy w nie wierzyć i trener w nie wierzy - skomentował Put.

Pięć trafionych "trójek" i 21 zdobytych punktów w starciu z MKS-em to jeden z najlepszych występów Puta w sezonie. Ten jednak wolałby czegoś innego. - Ciężko się cieszyć z czegokolwiek przy dziewięciu porażkach z rzędu. Myślę, że gdybym nawet wyjechał "na rowerze", a drużyna by wygrała, to skakałbym z radości - zakończył.

Zobacz także:
Szok Taylora, zawód na igrzyskach. Działo się w 2021 roku!
DeMar DeRozan znów to zrobił. Wielki rzut w Nowy Rok!

Czy GTK Gliwice ogra w niedzielę Trefl Sopot?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×