Ten zespół ma wielkie problemy. Trener mówi o... obrażaniu się!

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Malachi Richardson
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Malachi Richardson

King Szczecin walczy nie tylko z rywalami, ale przede wszystkim z własnymi problemami w zespole. Słowa trenera - po pierwszym meczu fazy play-off - dają wiele do myślenia. Przesłanie jest mało optymistyczne.

- Mimo że mieliśmy ogromną wiedzę na temat Czarnych Słupsk, to nie byliśmy w stanie się przeciwstawić, na dodatek walczymy ze swoimi problemami. Chciałem coś zmienić, chciałem zaatakować obroną, dokonałem korekt w pierwszej piątce, ale na niewiele to się zdało - mówi Arkadiusz Miłoszewski.

Jego King Szczecin (ósma drużyna po fazie zasadniczej) przegrał w I meczu fazy play-off z Grupa Sierleccy Czarnym Słupsk 69:93. To był bardzo słaby występ szczecińskiego zespołu.

No właśnie: zespołu? Wydaje się, że nie, bo King przypomina bardziej zlepek indywidualności, każdy próbuje ciągnąć swoją stronę. Nie ma chemii w zespole, brakuje zrozumienia między Polakami i obcokrajowcami. Jeden z zawodników - pół żartem, pół serio - mówi nam, że najlepiej byłoby, gdy Polacy grali tylko ze sobą, a obcokrajowcy ze sobą. Nie ma co ukrywać, że takie słowa dają wiele do myślenia. To fatalnie wróży przed kolejnymi spotkaniami.

ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej

Zresztą najlepszy tego dowód mieliśmy jeszcze przed meczem, gdy Amerykanie Jay Threatt i Malachi Richardson byli sfrustrowani faktem, że nie znaleźli się w pierwszej piątce (ostatnio w Gliwicach byli w S5). Obaj i tak zagrali w tym meczu po 30 minut, ale w tym czasie nie pokazali się z najlepszej strony. Mylili się na potęgę: Threatt 2/12, Richardson 3/11 z gry.

Trener Miłoszewski mówi wprost, że jego zespół walczy z wielkimi problemami, dodaje też, że niektórzy zawodnicy - mimo I meczu fazy play-off! - poobrażali się i nie byli gotowi do gry i walki. Nazwisk nie podał, możemy się jedynie domyślać. Pytamy go, czy na czwartek ci zawodnicy wrócą do dobrego rytmu. "Jakich metod pan użyje?" - słyszy polski szkoleniowiec.

- Niestety niektórzy zawodnicy nie dorośli jeszcze do takiej serii play-off, poobrażali się, nie wyszli skupieni z ławki. Będę próbował to zmienić, choć czasu za dużo nie ma. Jakie to są metody? To zachowam już dla siebie - komentuje Miłoszewski.

10 minut kadrowicza! Brak Kikowskiego

Dużym zaskoczeniem we wtorkowym spotkaniu był fakt, że Jakub Schenk, reprezentant Polski, zagrał tylko... 10 minut (5 pkt, 3 straty), mimo iż znalazł się w pierwszej piątce. Wydawało się, że to on - już zdrowy - będzie prowadził - w dużym wymiarze czasowym - szczeciński zespół w tym spotkaniu. Tak się nie stało. Z boiska zszedł już po trzech minutach, później pojawił się pod koniec drugiej kwarty, nawet trafił rzut z dystansu, ale po niecałych 100 sekundach z niego zszedł!

Po przerwie też nie odegrał większej roli. "Na gorąco" wymienił jeszcze kilka uwag z trenerem i usiadł na ławce. Po meczu krótko nam powiedział, że dobrze przepracował ostatnie dni i jest gotowy do gry. "Dlaczego zagrał tak krótko?" - pytamy z kolei Miłoszewskiego.

- Możliwe, że w złym czasie wypuszczałem go na boisku, bo jak wchodził, to traciliśmy punkty albo on sam robił straty. Kuba zagrał 10 minut, a w tym czasie zrobił aż 3 straty. To jest energetyczny zawodnik, dlatego w pewnym momencie zdjąłem go z boiska, bo bałem się, że wda się w niepotrzebny trash-talking z Klassenem. Chciałem to "zgasić", ale być może mogłem mu dać nieco więcej minut - tłumaczy trener Kinga Szczecin.

Jakub Schenk zagrał tylko 10 minut z Czarnymi
Jakub Schenk zagrał tylko 10 minut z Czarnymi

Zastanawiający był również fakt, iż Arkadiusz Miłoszewski w ogóle w tym meczu nie zdecydował się skorzystać z usług Pawła Kikowskiego, kapitana i też najbardziej doświadczonego zawodnika w drużynie. A przecież mówi się, że play-off to czas weteranów. 35-latek palił się do gry, ale poczynania kolegów mógł oglądać jedynie z perspektywy ławki rezerwowych. Taką decyzję podjął Miłoszewski. Czy w czwartek możemy spodziewać się zmian?

- Wiem, że Paweł jest i będzie gotowy do gry. Jeśli nadarzy się sytuacja, to na pewno wpuszczę go na boisko - odpowiada.

Obrona czy atak - co w tym momencie jest większym problemem szczecinian? Takie pytanie sam sobie zadaje trener Miłoszewski, który ma sporo kwestii do rozwiązania przed kolejnym spotkaniem. Sęk w tym, że jego rywale są napędzeni i nie zamierzają zwalniać. Chcą tę serię zakończyć w trzech meczach i szykować się do walki o medale. Czy King jeszcze się podniesie?

- Cały czas nad tym myślę, co jest naszym największym problemem. Uważam, że to wszystko jest ze sobą połączone. Jak grasz dobrze defensywnie, to łatwiej ci w ataku, z kolei jak trafiasz, to jesteś bardziej zmotywowany do gry w obronie. Mamy problem po obu stronach parkietu. Nie możemy trafić i nie umiemy obronić - uważa Miłoszewski.

- We wtorek pierwsza kwarta zadecydowała o wszystkim, próbowaliśmy w swoim stylu wrócić, ale czegoś zabrakło. Uważam, że gdy goni się wynik, to traci się mnóstwo sił i w czwartej kwarcie wszystko nam się rozsypało. Teraz kluczowe będą dwa elementy: regeneracja i wyczyszczenie głów - przyznaje trener Kinga Szczecin.

Drugie spotkanie tej serii, która toczy się do trzech zwycięstw, odbędzie się w czwartek 21 kwietnia (godz. 20:00). Gospodarzem ponownie będą Czarni Słupsk.

Terminarz:

Mecz 2: czwartek, 21 kwietnia, godz. 20:00 transmisja w Polsat Sport Extra
Mecz 3: poniedziałek, 25 kwietnia, godz. 17:00 - transmisja w Emocje.TV
Ew. mecz 4: środa, 27 kwietnia
Ew. mecz 5: sobota, 30 kwietnia



CZYTAJ TAKŻE:
Trener kadry Polski: Pokora jest w mojej kieszeni [WYWIAD]
"To zmienia sposób myślenia". Odwiedził Auschwitz, teraz chce zdobyć złoto
Michał Nowakowski: Anwil? Powtórzyć sukcesy z przeszłości [WYWIAD]
Prezydent Włocławka: Klub wychodzi na prostą, padła ważna deklaracja! [WYWIAD]

Źródło artykułu: