Afera w kadrze. Fajdek nie gryzł się w język

PAP/EPA / Robert Ghement / Na zdjęciu: Paweł Fajdek
PAP/EPA / Robert Ghement / Na zdjęciu: Paweł Fajdek

Polscy lekkoatleci wrócili z mistrzostw świata w Eugene z dorobkiem czterech medali i najwyższym miejscem spośród wszystkich europejskich reprezentacji. Więcej niż o sukcesach naszych zawodników mówi się o awanturach i oskarżeniach pod adresem PZLA.

W tym artykule dowiesz się o:

O atmosferze panującej wokół reprezentacji podczas mistrzostw świata w lekkoatletyce w Eugene wypowiedział się jeden z liderów naszej kadry i złoty medalista w rzucie młotem, Paweł Fajdek. On sam nigdy nie szczędził krytycznych słów pod adresem działaczy, ale w tym przypadku uważa, że to wieloboistka Adrianna Sułek przekroczyła granicę.

Przypomnijmy, że czwarta zawodniczka świata w siedmioboju oskarżyła działaczy PZLA m.in. o rzucanie kłód pod nogi podczas jej kariery, brak wsparcia, słabe jedzenie podczas zgrupowania czy wreszcie złą logistykę w USA. Część jej zarzutów na naszych łamach potwierdził były reprezentant Polski, Marcin Lewandowski. 

Okazuje się jednak, że nie wszyscy lekkoatleci popierają działania Sułek wymierzone w PZLA, a przede wszystkim ich styl.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis nowej gwiazdy Barcy. Tak się przywitał z fanami

- Moim zdaniem to był najgorszy moment, w którym można było się odezwać. Zamiast cieszyć się z rekordów Polski, z najlepszych wyników w życiu, wszystko zostało stłumione aferami. To było zupełnie niepotrzebne. Niedługo mamy mistrzostwa Europy i jeśli ktoś czuje niedosyt po MŚ, to powinien wystartować w ME, zdobyć medal i dopiero potem skakać innym do gardeł. Oczywiście tylko wtedy, jeśli rzeczywiście są ku temu podstawy. Ja na tym etapie nie zamierzam poruszać żadnych kwestii związanych z PZLA, bo po prostu jest mi to nie na rękę. Zostały mi trzy tygodnie tego sezonu i zamierzam go wykorzystać jak najlepiej - przyznaje pięciokrotny mistrz świata, Paweł Fajdek.

Fajdek w całej sytuacji nie jest jednak bez winy, bo to on jako pierwszy zaatakował PZLA jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw świata. W mediach społecznościowych zawodnik zwrócił bowiem uwagę na kiepskie warunki panujące podczas obozu w USA. Teraz jednak bagatelizuje sprawę.

- Nie oszukujmy się, bywały gorsze warunki i to nawet 15 razy gorsze niż podczas obozu w USA. Oczywiście bywało też lepiej, a wiadomo, że zawsze staramy się porównywać do tego, co było najlepsze. Tym razem mieliśmy łóżka, jedzenie, a obiekty były super. Problematyczna była jedynie droga na stadion, bo codziennie trzeba było pokonywać bardzo dużo schodów. Rozumiem jednak, że nie są to rzeczy, o które wypytuje się przy organizacji takiego wyjazdu. Nie możemy więc za to nikogo winić. Po prostu takie były warunki i trzeba było się dostosować. Jak ktoś uważa, że powinien być wieziony rydwanem i z niego zwożony, to niech lepiej przykucnie i zastanowi się nad sobą - dodaje Fajdek.

Zawodnik obecnie przygotowuje się do startu w zawodach Diamentowej Ligi w Chorzowie, a za trzy tygodnie planuje walczyć o złoty medal podczas mistrzostw Europy w Monachium.

Czytaj więcej:
Lisek nie wytrzymał. Odpowiedział legendzie
Polscy sportowcy utknęli w USA

Źródło artykułu: