Gwiazda reprezentacji w kilka godzin zmieniła decyzję. "Daliśmy jej ochłonąć"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images /  Paolo Pizzi ATPImages / Na zdjeciu: Ewa Swoboda
Getty Images / Paolo Pizzi ATPImages / Na zdjeciu: Ewa Swoboda
zdjęcie autora artykułu

Ewa Swoboda najpierw ogłosiła, że nie da rady wystartować w finale sztafety 4x100 metrów, a kilkanaście godzin później była już na starcie biegu. - Znam Ewę i wiem, że zdarzają się biegi, po których nie wytrzymuje - mówi jej trenerka Iwona Krupa.

Ostatecznie polskim sprinterkom nie udało się powtórzyć gigantycznego sukcesu z poprzednich mistrzostw Europy w Monachium i tym razem zawodniczki nie zdołały ukończyć biegu. Ewa Swoboda może mieć jednak powody do satysfakcji, bo nie dość, że z Rzymu wyjechała ze srebrnym medalem, to udowodniła, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych.

Dziś wiadomo, jak to się stało, że sprinterka nagle zmieniła decyzję i jednak postanowiła wesprzeć sztafetę.

- Znam Ewę i wiem, że zdarzają się biegi, po których nie wytrzymuje. Gdy emocje są duże trzeba ją zostawić i dać chwilę na wyciszenie się. Tak było w Rzymie. Po finale 100 metrów dałyśmy sobie trochę czasu i na temat startu w sztafecie porozmawiałyśmy na poważnie dopiero kolejnego dnia rano. Ewa wyspała się, odwiedziła fizjoterapeutów, a potem podjęła decyzję, że jednak chce wystartować. Nikt jej nie namawiał, bo w sezonie olimpijskim nie można podejmować ryzyka. Gdyby czuła się źle, to na pewno by nie wystartowała. To zawodniczka musiała zdecydować, czy jest w stanie podjąć się tego wyzwania - przyznaje jej trenerka, Iwona Krupa.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poszła na plażę o 8 rano. Co za zdjęcia!

Sam start nie ułożył się jednak po myśli Polek, a Swoboda nie miała czasu udowodnić swojej klasy. Wszystko przez błąd przy przekazywaniu pałeczki.

- Trudno mi oceniać bieg finałowy sztafety 4x100 metrów. Poziom sztafet był bardzo wysoki i już po eliminacjach mieliśmy świadomość, że nie będzie łatwo powtórzyć sukces z Monachium. Wspólnie z trenerami analizowaliśmy błąd w strefie zmian i okazało się, że Ewa ruszyła na znak. Magdalena Stefanowicz po prostu nie podała odpowiednio pałeczki. Na treningach często ćwiczyliśmy zmiany, a zawodniczki doskonale orientują się, kiedy dokładnie mają ruszyć, by wszystko przebiegło płynnie. To bolesna wpadka, ale jestem przekonana, że dziewczyny szybko sobie z tym poradzą. Do igrzysk mamy jeszcze trochę czasu, każda z nich skupi się teraz na sobie, a w Paryżu znów będą się liczyć - dodaje Krupa.

Występ w Rzymie Swoboda i tak będzie wspominała jako najlepszy w karierze, bo nigdy wcześniej nie zdobyła medalu na międzynarodowej imprezie rozgrywanej na stadionie. Srebro w biegu na 100 metrów potwierdza jej rosnącą pozycję w światowej lekkoatletyce. Podczas mistrzostw Europy lepsza od niej okazała się jedynie była mistrzyni świata Dina Asher-Smith. Polka straciła do niej zaledwie 0.03 sekundy. I choć nie zbliżyła się do swojego rekordu życiowego, to i tak nie ma powodów do niepokoju, bo wynik 11.03 to wciąż wartościowy rezultat.

- Gdy zdobywa się medal, to nie można czuć niedosytu. Ten rok jest dla nas bardzo intensywny, ale nie żałujemy mocnego zaangażowania w sezon halowy. Dopóki Ewa będzie zdrowa, to myślę, że będziemy startować na wszystkich imprezach mistrzowskich w hali - przyznaje Krupa.

Czytaj więcej: Bolesny dzień Polski na ME Ile Euro 2024 będzie kosztować Polaków?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty