Maria Andrejczyk wraca do formy. Tak dobrze nie było od igrzysk
- Byłam bardzo zestresowana, dopiero po drugim rzucie wyluzowałam. Pomogli mi kibice. Nie rzucałam sama, rzucaliśmy wszyscy - mówi Maria Andrejczyk. Polka zajęła drugie miejsce w rzucie oszczepem na Drużynowych Mistrzostwach Europy w Bydgoszczy.
Święty-Ersetic: Zrobiło mi się smutno -->
- Pierwszy raz w tym roku startowałam przed polską publicznością i byłam bardzo zestresowana. Dopiero po drugim rzucie wyluzowałam. Powiedziałam sobie: "będzie, co będzie". Cały stadion zaczął mi klaskać, to było niesamowite. Jestem wdzięczna kibicom za pomoc. Nie rzucałam sama, rzucaliśmy wszyscy - mówi nasza zawodniczka.
Andrejczyk wykonała plan, to był jej najlepszy występ w sezonie. Sama przyznaje jednak, że liczyła na trochę więcej. - Może dynamika nie była jeszcze odpowiednia, może towarzyszyło mi za dużo emocji. Myślę, że wszystko przyjdzie z czasem - mówi. - Boję się jeszcze puścić rękę do końca. Widać, że nie idę na całość. Muszę to zdecydowanie poprawić. Razem z trenerem i psychologiem doskonale jednak wiemy, nad czym pracować.
Dziś najważniejsze jest to, że z jej zdrowiem jest wszystko w porządku. - Pozbyłam się problemów i jestem pewna, że najgorsze za mną. Dbam o zdrowie. Nie ryzykuję, bardzo się z trenerem pilnujemy. Wiem, że jestem krucha i z byle czego może mi się przytrafić poważna kontuzja. Podchodzimy więc do wszystkiego z zimną głową - mówi Andrejczyk.
Czwarta zawodniczka igrzysk olimpijskich kolejny start zaliczy 17 sierpnia na Memoriale Zygmunta Szelesta w Warszawie. Tydzień później czekają ją mistrzostwa Polski w Radomiu.
Autor na Twitterze:
ZOBACZ WIDEO Vital Heynen skomentował wygraną z Francją. "To tylko jeden mecz. Nie mamy jeszcze kwalifikacji"