Igrzyska olimpijskie od dawna były jego największym marzeniem. Adrian Lehmann dwa razy nie zakwalifikował się na najważniejszą imprezę sportową czterolecia, ale nie dawał za wygraną. Nie udało się pojechać do Rio de Janeiro, potem do Tokio, ale miało się udać zdobyć bilet do Paryża.
Wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Maratończyk rok temu zdobył mistrzostwo Szwajcarii podczas zawodów w Zurychu. W miniony weekend w tym samym mieście odbyły się zawody, w których Lehmann chciał osiągnąć olimpijskie minimum. W tym celu musiał ukończyć maraton z czasem 2:08,10.
Niestety, nie było mu to dane. W sobotę 20 kwietnia, czyli dzień przed maratonem w Zurychu, media podały informację o jego śmierci. Tak naprawdę jego dramat zaczął się w miniony czwartek.
To wtedy szwajcarski maratończyk doznał zawału serca podczas treningu. Początkowo media informowały, że do szpitala trafił w stabilnym stanie. Potem jednak się okazało, że konsekwencje są znacznie poważniejsze i ostatecznie doprowadziły do śmierci Lehmanna.
Cała Szwajcaria jest w wielkim szoku. Adrian Lehmann był jednym z najlepszych maratończyków w historii tego kraju. Od niedawna trenował w pełni profesjonalnie, aby w końcu awansować na igrzyska olimpijskie. To jednak nie uchroniło go przed tragedią.
Profesjonalni sportowcy regularnie mają badane serce i w przypadku szwajcarskiego maratończyka nie było inaczej. Nie ma jednak pełnej gwarancji, że dany zawodnik jest w pełni zdrowy. Co jakiś czas zdarzają się przypadki nagłych ataków serca podczas imprez sportowych z udziałem profesjonalistów.
Niemcy w żałobie. Nie żyje Bernd Hoelzenbein >>
Makabryczna zbrodnia. Nie żyje Florencia Guinazu. Została uduszona >>