Walką wieczoru sobotniej (6 września) gali Fame MMA 27 w PreZero Arenie w Gliwicach było starcie Tomasza Adamka z Roberto Soldiciem, byłym mistrzem organizacji KSW. Niewątpliwie był to spory sprawdzian dla polskiego pięściarza.
Jak pokazał czas, nieudany. Na początku walki co prawda to Adamek przejął inicjatywę, jednak nic większego z tego nie wynikło. Więcej działo się w drugiej rundzie. W niej po raz pierwszy Soldić posłał reprezentanta Polski na deski.
ZOBACZ WIDEO: Dostaje 8,5 tys. zł emerytury. Wyjawia, jak na to zapracował
Niedługo później, nadal w II rundzie, chorwacki zawodnik ponownie zaatakował i przeprowadził skuteczny atak, po którym Adamek stracił równowagę. Tym razem skończyło się to zakończeniem walki (wideo znajduje się na końcu artykułu).
W taki sposób dobiegła końca kariera Adamka. Po walce polski pięściarz zakomunikował, że odwiesza rękawice na kołku. - Mati (Borek - przyp. red.) mówi: droga sportowa się skończyła, ale dalej przede mną życie, mam co robić. Dwie córki, żona, dwie wnuczki, dziękuję, kocham was wszystkich - powiedział (więcej TUTAJ).
Co ciekawe, polski pięściarz posiada ważny kontrakt z federacją Fame MMA na jeszcze jedną walkę, jednak brakowało chętnego. Chęć sprawdzenia się na tle Adamka (i nie tylko jego) wyraził Marcin Najman.
Nie było obciachu.