Joanna Jędrzejczyk: Siniaki bez wstydu

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
Rodzina nie traktuje pani jak bankomatu?

Uwielbiam robić prezenty. Jakieś drobne. Jesteśmy wszyscy blisko ze sobą, darzymy się wielkim szacunkiem i nigdy nie poczułam się przez bliskich wykorzystywana. Narzeczonego miałam tego samego, nawet gdy środki na koncie nie starczały mi na odżywki i zastanawiałam się, czy stać mnie będzie na udział w kolejnych zawodach. Mówi się, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, ale zupełnie się z tym nie zgadzam. Pracujemy razem, mój kuzyn Karol zajmuje się kwestiami medialnymi, siostra Kasia jest księgową i ogarnia rachunki. Mam do nich zaufanie, kochamy się, wspieramy, mamy do siebie pełne zrozumienie, ale jak coś jest nie tak, mówimy od razu, co nas boli. Czasem nawet na siebie krzyczymy. Biznes to biznes.

Ma pani dwie siostry. Może tata marzył o synu, a pani przez wybór dyscypliny starała mu się jego brak wynagrodzić?

Raczej nie. Ale na pewno zabrałam siostrom energię, przebojowość. Od małego tak było. Wracałyśmy do domu, tornistry w kąt i na dwór, a tam czekało z pięćdziesięcioro dzieciaków do gry w lokalną odmianę baseballa. Różnie bywało, takie osiedlowe nieporozumienia też się zdarzały. Walczyłam o nasze prawa, chociaż byłyśmy młodsze. Czułam się odpowiedzialna także za siostrę, ona często płakała.

Walki wygrywa się tygodniami przygotowań. Żeby wygrać z kimś, najpierw trzeba wygrać z samym sobą. Mnie też się nie chce czasami z łóżka wstawać.


A pani płacze?

Jak rozstawałam się ze swoim pierwszym czy drugim chłopakiem i się popłakał, to jakoś dziwnie się poczułam. Zaczęłam się zastanawiać, czy może ja też powinnam zacząć płakać? Wtedy jakoś nie wyszło. Zawsze byłam jednak bardzo uczuciowa i wrażliwa, ale chyba do dzisiaj ludzie tego nie widzą. Bardzo łatwo się wzruszam. Miałam taki burzliwy okres relacji ze swoim tatą, przedstawiałam mu swoje racje, on miał swoje. Nie wiem, czy to był bunt nastolatki, bo raczej nie byłam trudnym dzieckiem w wychowaniu, ale wiem, że to po nim odziedziczyłam charakterek. Kiedy się kłóciliśmy, często płakałam, bo prawda rozsadzała mi klatkę piersiową. Tak bardzo chciałam mu przedstawić to, jak sprawa wygląda z mojego punktu widzenia. Musieliśmy się docierać, mój tata to stary Kurp, a stamtąd są uparci ludzie. Teraz mamy świetne relacje.

Nie boi się o panią?

Oczywiście, że się boi. Był jednym z większych przeciwników mojej przygody z MMA. Wspiera mnie jednak, ogląda walki, gdyby lubił latać, byłby pewnie na każdej. Mama też oglądała mnie na żywo, ale powiedziała, że to były dwa razy: pierwszy i ostatni. Dla rodziców zawsze pozostanę dzieckiem. Mam jakieś guzy, ale to przecież nic poważnego, jakieś powierzchowne sprawy. Przemek też się martwi, kiedy na przykład boli mnie głowa. Zawsze jest jakieś ryzyko, że to, co robię teraz, odbije się w przyszłości, ale głowa boli mnie akurat przez zmiany pogody. Wiem to, bo w UFC regularnie przechodzimy dokładne badania. Tomograf, rezonans, krew, oczy, narządy wewnętrzne - wszystko jest pod kontrolą. Naprawdę dbam o zdrowie. Zresztą, idąc do biura, też można mieć wypadek, można się przewrócić w tym pędzie za pieniędzmi, albo obudzić u lekarza ze zdiagnozowanym glejakiem. Trzeba się cieszyć życiem, codziennie. Pytania o to, czy uprawiam męską dyscyplinę, są już śmieszne. Mając szesnaście lat poszłam na trening muay-thai po to, żeby zrzucić wagę. Odkryłam jednak w sobie talent, poczułam, że się w tym odnajduję.

A jako kobieta - nie boi się pani o swoją urodę?

Nosa nie miałam złamanego, rozcięcie też się nie zdarzyło. Mam jakieś blizny na dłoni, bo doszło do mechanicznego uszkodzenia kości przez złe podejście do zbijania wagi. Zmieniłam dietetyka. Dzisiaj jestem w sukience, mam siniaki na nogach, ale się ich nie wstydzę. Nie jestem modelką.

Szpilki podobno też musi pan kupować o rozmiar za duże.

Ostatnio musiałam poszerzyć swoje ulubione Loboutinki. Pan pewnie tego nie zrozumie, ale jak dobre buty, to muszą być z czerwoną podeszwą. Niestety, małe palce mam po treningach powybijane. Myślałam o tym, żeby to naprawiać chirurgicznie, ale mój fizjoterapeuta powiedział, że to bolesne, a efekt nie zawsze przynosi oczekiwany skutek. Przecież siedząc osiem godzin przy biurku, też można dostać garba.

Lubi się pani stroić?

Jestem energiczna, lubię dżinsy i sportowe buty. Zawsze taka byłam. Z dziewczynami ubrana w sukienkę grałam w klasy, a potem chłopcy przychodzili do mojej mamy i pytali, czy pozwoli, bym poszła z nimi pograć w piłkę. Lubię sportowy tryb życia i tak też się ubieram. Włosy rozpuszczone to mam raczej w sypialni, albo jak wychodzę na bankiet.

A często pani wychodzi?

Czasami. Chociaż staram się unikać imprez, nie idzie to jakoś w parze z moimi treningami. Teraz skupiam się na karierze sportowej.

Jest pani jednym z nielicznych sportowców z sukcesem, na którego nie wylewa się wiader pomyj w internecie. To dlatego, że została pani na ziemi?

Na mnie też wylewają pomyje, na wszystkich wylewają. Nie boli mnie to, dziwię się, że ludzie mają problem z tym, jak są postrzegani przez innych. Osobiście prowadzę swoje kanały social mediów, sama odpisuję na wszystkie komentarze, bo chcę, aby profil był prawdziwy, autentyczny - taki, jaka jestem. Komentarzy o sobie w portalach jednak nie czytam.

Dlaczego?

W internecie byłam już lesbijką, bezpruderyjną, sprzedajną zdzirą. Byłam biedną, brzydką, małocycatą, ale za to dużozębatą dziewczyną. Szkoda czasu. Bardzo podoba mi się ta reklama z hasłem: "Bądź bohaterem w swoim domu". Liczy się to, co mówi mój narzeczony, rodzina, przyjaciele - przez te lata ciągle mam to samo grono.

Podobno teraz nie może już pani spokojnie na piwo wyskoczyć?

Po ostatniej walce wiele się zmieniło. Stałam się rozpoznawalna w Polsce, ludzie mnie zaczepiają. To miłe, chociaż z tym piwem to rzeczywiście problem, bo ktoś zrobi zdjęcie i napisze, że skoro jestem sportowcem, to nie powinnam w ogóle pić. Bzdura. Sportowcy mogą pozwolić sobie na piwo, muszą tylko wiedzieć ile i kiedy.

Rozpoznawalność męczy?

Bez przesady, to moja świadoma decyzja. Niektórzy myślą, że redakcje płacą mi za sesje zdjęciowe, albo rozmowy w telewizji. Nie, to Karol kursuje kilka razy w tygodniu z Olsztyna do Warszawy, żeby poumawiać moje wizyty w mediach. Sami płacimy za hotel, za paliwo. Jeśli pojawię się na okładce największego magazynu lajfstajlowego w Polsce, to plus dla mnie. Od dwóch lat pokazuję MMA z innego strony.

Wyobraża już pani sobie życie po zakończeniu kariery?

Liczę się z tym, że nie będzie to łatwe. Ciężko mi będzie powiedzieć "stop", a chcę ze sceny zejść niepokonana. Bardzo się cieszę, że ostatnio swoją walkę w dobrym stylu wygrał Tomasz Adamek, bo bardzo go lubię, ale miał już przykre momenty, kiedy przegrywał. Lepiej chyba odejść z lekkim głodem, jako mistrz, niż zostając za długo i dostawać baty od byle kogo.

Boi się pani porażki?

Kiedy trenuję, miewam dość. Zastanawiam się, po co ja to wszystko robię. Nie mogę sobie pozwolić na zwątpienie. Miałam kiedyś uraz, niegroźny, ale strasznie bolały mnie plecy. Człapałam po podłodze, ale powtarzałam, że idę na trening, że dam radę. Potrzebowałam wtedy osób, które kazały mi się puknąć w głowę i jednocześnie obiecać, że za dwa dni będzie wszystko w porządku. Jak dziecko - upadam i wstaję. Słabi ludzie w takich krytycznych momentach sięgają po niedozwolony doping. Wtedy właśnie poznaje się klasę i sportowca, i człowieka. Trzeba wziąć się w garść, bo mając świadomość bólu, zwycięstwo smakuje lepiej. A po zwycięstwie mijają dwa dni i chcę znowu przechodzić wszystko od początku. Chcę wracać. Adrenalina i wygrywanie są silnie uzależniające.

Czyli boi się pani porażki.

Tak, ale dlatego czuję jeszcze większą motywację. Wiem, że jeden mój błąd może zakończyć nie tylko walkę, ale pewien etap. Pamiętam o tym, że chociaż za moim sukcesem stoi cała grupa ludzi, to koniec końców sama wchodzę do oktagonu i wszystko, co najważniejsze, zależy tylko ode mnie. Nieważny jest kolor skóry, wyznanie, pochodzenie, nieważne czy ktoś jest bogaty, czy biedny - sukces jest w głowie i sercu. Nie jest łatwo zdobyć mistrzostwo świata, nie jest pewnie też łatwo zostać prezesem giełdowej spółki, ale nie wolno w siebie zwątpić. Łatwo to jest rzucić palenie.

Niby jak?

Trzeba po prostu zrobić to dzisiaj.

Czy Joanna Jędrzejczyk zachowa status niepokonanej mistrzyni UFC?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×