Brutalna prawda o polskim narciarstwie alpejskim. "Nie mamy gdzie jeździć na nartach"

Getty Images / Sean M. Haffey / Na zdjęciu: Maryna Gąsienica-Daniel
Getty Images / Sean M. Haffey / Na zdjęciu: Maryna Gąsienica-Daniel

Zawodowe narciarstwo alpejskie w Polsce od wielu lat nie istnieje. Szkolenie jest na fatalnym poziomie, nie mówiąc o braku bazy narciarskiej. - Trzeba podchodzić do wszystkich działań profesjonalnie - mówi WP SportoweFakty Marcin Szafrański.

W tym artykule dowiesz się o:

Narciarstwo alpejskie to najpopularniejszy ze sportów zimowych na świecie. Potwierdzeniem tej tezy jest fakt, że najsłynniejszy zjazd w austriackim Kitzbuehel ogląda na dole trasy Streif ponad 50 tysięcy kibiców, w tym sam Arnold Schwarzenegger. Widać to także w Polsce, gdzie co roku miliony ludzi z przyjemnością oddaje się swojemu hobby.

Niestety na sukcesy w tej dyscyplinie czekamy już prawie 50 lat. W latach 70. XX wieku siedmiokrotnie na podium zawodów Pucharu Świata stawał Andrzej Bachleda, który ma w swoim dorobku także dwa medale (srebrny i brązowy) na mistrzostwach świata. O takich wynikach możemy obecnie tylko pomarzyć.

Polskich zawodników próżno szukać nawet na liście startowej zawodów Pucharu Świata, a co dopiero myśleć o jakichkolwiek rezultatach na wysokim poziomie. Zatroskany tym faktem jest były olimpijczyk z Albertville oraz Lillehammer, obecnie komentator Eurosportu, Marcin Szafrański. Na łamach WP SportoweFakty wyjaśnił, gdzie tkwią największe problemy polskiego narciarstwa alpejskiego.

ZOBACZ WIDEO: Sukcesy Kubackiego i Stocha zamazują rzeczywistość? "Tak źle z polskimi skokami nie było od dawna"

- Mówiąc wprost, nie mamy gdzie jeździć na nartach. Mamy doskonałą trasę w Szczawnicy, która spełnia wszystkie wymogi, ale to kropla w morzu potrzeb. Potrzeba co najmniej kilku takich, aby móc spokojnie potrenować. Życzyłbym sobie, abym miał swobodny dostęp do przeprowadzenia treningu z młodzieżą. Jedynym dla mnie rozwiązaniem jest wyjazd z dzieciakami do Schladming, jadąc 6,5 godziny w jedną stronę. I już tu uwidacznia się przewaga Austriaków. My musimy podróżować sporo kilometrów, aby potrenować, a oni mają wspaniałą bazę narciarską niemal pod nosem - rozpoczął Marcin Szafrański.

Nasz rozmówca podkreślił także, że jednym z podstawowych problemów jest brak organizacji odpowiedniej metodyki treningowej i szkolenia dla początkujących alpejczyków.

- Za to odpowiedzialny jest Polski Związek Narciarski. To od nich zależy ustalenie hierarchii systemu szkolenia, aby dzieciaki mogły w przyszłości profesjonalnie trenować. W przeciwieństwie do naszej najlepszej zawodniczki (Maryna Gąsienica-Daniel - przyp. red.), która sama z trenerem jeździ na zawody. Nie chciałbym powiedzieć, że PZN nic nie robi. Ostatnio pojawiło się kilka ciekawych pomysłów. Można to porównać do prowadzenia firmy, gdzie czasami robimy coś na "pół gwizdka". Albo robimy coś na 100 procent, albo nie róbmy tego wcale. Konkurencja w narciarstwie alpejskim jest nieporównywalnie większa niż w skokach narciarskich. Trzeba podchodzić do wszystkich działań profesjonalnie. Przede wszystkim musimy zacząć od wyszkolenia trenerów, aby dzieci w przedziale wiekowym 10-14 lat umiały dobrze jeździć - kontynuuje Szafrański.

W Polsce brakuje gwiazdy narciarstwa alpejskiego, na której miałaby wzorować się młodzież. Postacie pokroju Adama Małysza w skokach narciarskich czy Justyny Kowalczyk w biegach narciarskich.

- W narciarstwie alpejskim musi zagrać naprawdę wiele rzeczy, aby myśleć o sukcesach na wyższym poziomie. Na nartach jeździ zawodowo 12 tysięcy zawodników na świecie. Skoczków czy biegaczy jest zdecydowanie mniej - podkreśla były olimpijczyk.

Na mocy podpisanego porozumienia Polski Fundusz Rozwoju, Polskie Koleje Linowe i Kolej Gondolowa Jaworzyna Krynicka udzielą wsparcia finansowego Polskiemu Związkowi Narciarskiemu na realizację programu "PolSKI Mistrz". PKL i Jaworzyna Krynicka udostępnią zawodnikom PZN do treningów sportowe trasy narciarskie w swoich ośrodkach i staną się areną zawodów organizowanych przez PZN.

- Ten program jest fajny, ale to tylko malutki kroczek. Jak mamy gonić Austriaków czy Norwegów, którzy robią wszystko profesjonalnie, a my tylko udostępniamy Kasprowy do treningów. Kasprowy jest fajny do przejechania się na wycieczkę, aby pooglądać góry - przyznał nasz rozmówca.

- Program rozwoju "PolSKI Mistrz" to bardzo ważny krok ze strony Polskiego Związku Narciarskiego. Przez to dostępność treningowa dla wielu młodych alpejczyków będzie zdecydowanie większa. Z mojego punktu widzenia bardzo się cieszę, że taki program powstał. Być może za kilka lat zobaczymy jego efekty - stwierdził z kolei Marcin Orłowski, główny trener najlepszej obecnie polskiej alpejki, Maryny Gąsienicy-Daniel.

Nadzieją na lepsze jutro polskiego narciarstwa może być Christian Leitner. Austriacki szkoleniowiec doprowadził w przeszłości do tytułu mistrza w slalomie (1999 rok) słynnego Kalle Palandera. Obecnie Leitner jest trenerem kadry męskiej, choć przed nim sporo pracy.

- Miałem przyjemność porozmawiać z Christianem. Powiedział mi, że jeszcze nigdy nie miał tak słabych narciarzy, którzy nie potrafią nawet elementarnych rzeczy. Mamy czterech zawodników (Piotr Habdas, Paweł Pyjas, Jan Grodecki, Michał Michalik - przyp. red.), którzy moim zdaniem przy współpracy z Austriakiem mają realną szansę pokazać się z bardzo dobrej strony na igrzyskach olimpijskich w 2026 roku - zakończył Marcin Szafrański.

Czytaj także:
Skoki narciarskie. Puchar Świata w Sapporo. Szczere słowa ojca. "Dawid Kubacki był przeciętnym zawodnikiem"
Skoki narciarskie. Puchar Świata. Sapporo nie jest już niechcianym dzieckiem. To obowiązkowy punkt programu

Źródło artykułu: