Tomasz Majewski nie ma chwili odpoczynku

- Złoto jest efektem tego, że poprawiłem technikę i wreszcie przestałem wypadać z koła - przyznał Tomasz Majewski, mistrz olimpijski w pchnięciu kulą. Polak do Pekinu jechał z 20. rezultatem w tym roku na świecie, a w finale poprawił swój rekord życiowy o ponad pół metra.

W tym artykule dowiesz się o:

Złoty medal Majewskiego przyjęto jako niespodziankę. - Odległości dające mi nadzieję na dobry wynik w Pekinie miałem już wcześniej - przypomniał. - A presja? Kiedy startujesz w igrzyskach olimpijskich, zawsze ją odczuwasz i musisz nauczyć się z nią radzić. Nie tylko my w Polsce mamy z tym problem. Weźmy moich rywali z USA. Ci to mieli jazdę. Srebrny medal przyjęto w ich kraju jako klęskę - dodał.

Polski kulomiot nie ma czasu na odpoczynek, bo czekają go kolejne starty. - Najpierw czeka mnie mityng w Padwie, potem finał Grand Prix w Stuttgarcie. Trochę wolnego będę miał dopiero w październiku, ale wtedy też nie będę się lenił. Mam mnóstwo zaległych spraw do załatwienia. Myślę też o studiach podyplomowych - zdradza w rozmowie z Polska The Times.

Komentarze (0)