"Bayern boi się, że Lewandowski może przenieść batalię na wyższy poziom" - tymi słowami o możliwości skorzystania przez Polaka z prawa Webstera informował kilka dni temu w "Bildzie" Christian Falk.
Taki ruch ze strony Lewandowskiego byłby rzeczywiście czymś wyjątkowym i świadczyłby o tym, że wszelkie możliwości porozumienia z klubem zawiodły. Jednocześnie byłby to bardzo odważny ruch, który mógłby nieść za sobą niemałe konsekwencje.
- Głównym problemem związanym z prawem Webstera jest mała praktyka stosowania tego przepisu. W jego przypadku pojawia się obawa przed tym, że taki sposób rozwiązania umowy może zostać zakwestionowany. Wówczas klub pozyskujący może być zobowiązany nawet do zapłaty całkowitej normalnej kwoty transferowej, a nie tej wynikającej z przepisu. Cenę tę ustalałyby odpowiednie organy FIFA - tłumaczy nam mecenas Marcin Kwiecień, specjalizujący się w prawie sportowym, który prowadził wiele spraw zarówno przed PZPN, jak i organami FIFA oraz Trybunałem Arbitrażowym ds. Sportu w Lozannie.
O co w tym chodzi?
Andy Webster nie był szczególnie uzdolnionym piłkarzem. Urodzony w Dundee obrońca całą karierę spędził na Wyspach Brytyjskich. Portal Transfermarkt w szczytowym momencie wyceniał go na 1,5 mln euro. Mimo to, jego nazwisko na stałe zapisało się w dziejach futbolu.
ZOBACZ WIDEO: Jaka będzie przyszłość Lewandowskiego? Listkiewicz widzi jeden scenariusz
Wszystko za sprawą wydarzeń z 2006 roku. 24-letni wówczas piłkarz zamierzał przenieść się z Heart of Midlothian do Wigan Athletic. W tym celu, po dokładnej analizie przepisów FIFA, wymówił swój kontrakt w szkockim klubie. Batalia prawna związana z tym ruchem trwała dwa lata. Ostatecznie jednak zarówno Hearth jak i szkocki związek piłkarski, musiały uznać rację Webstera. Batalia prawna sprawiła jednak, że zawodnik na kilka miesięcy znalazł się w zawieszeniu, nie mogąc nigdzie grać.
Jakie zatem dokładnie warunki trzeba spełnić, by skorzystać z prawa Webstera? Mówi o tym art. 17 regulaminu FIFA:
- Piłkarz musi poinformować pracodawcę o swojej decyzji 15 dni od zakończenia sezonu,
- Nowy klub piłkarza musi pochodzić z innego kraju niż poprzedni,
- Nowy pracodawca piłkarza zobowiązany jest do zapłaty odszkodowania byłemu klubowi w wysokości zarobków, które otrzymałby do końca obowiązywania umowy.
Co więcej, zawodnik może skorzystać z powyższego prawa jedynie po trzech (do 28. roku życia) lub po dwóch latach latach od zawarcia umowy (po 28. roku życia).
Harakiri
W teorii zatem Robert Lewandowski ma wszystkie karty w garści. Może zdecydować się skorzystać z przytoczonego prawa i w zasadzie bezwarunkowo pożegnać się z Monachium. Rzecz w tym, że nie musi to być takie proste.
- Skorzystanie z prawa Webstera może zostać uznane za nieuprawnione rozwiązanie kontraktu. W tej kwestii istnieje bodajże tylko jedno orzeczenie CAS z 2008 roku. Poza nim nie ma tak naprawdę żadnej innej praktyki orzeczniczej w tej sprawie, w związku z czym co do możliwości użycia prawa Webstera są spore kontrowersje. Nie jest pewne, czy zastosowanie go nie zostanie uznane za jednostronne i bezprawne rozwiązanie kontraktu przez zawodnika. Wówczas piłkarz może ponieść odpowiedzialność dyscyplinarną, a klub pozyskujący może być zmuszony do zapłaty wspomnianej kwoty transferowej - mówi Kwiecień.
- Jeżeli jednak piłkarz zdecyduje się na takie rozwiązanie, wówczas klub, który na mocy tego przepisu został poszkodowany, czyli w przypadku Lewandowskiego byłby to Bayern, zgłasza sprawę do FIFA i tak naprawdę nie wiadomo, jak ta orzeknie. Czy zawodnik miał prawo do takiego ruchu czy też nie. Co więcej, później jest jeszcze ostatnia instancja, czyli Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie, gdzie z powodu braku orzecznictwa w takich przypadkach także nie wiadomo, jaka będzie decyzja. Istnieje zatem możliwość, że takie działanie zostanie zakwestionowane, pomimo tego, że formalnie przepisy na to pozwalają - dodaje nasz rozmówca.
Co więcej, podobne wątpliwości na łamach "Bilda" wyrażał profesor Christoph Schickhardt, ceniony niemiecki specjalista ds. prawa sportowego. Stwierdził on nawet, że taki ruch ze strony Lewandowskiego byłby niczym harakiri.
- Niemieckie prawo pracy reguluje tę kwestię dość jasno. Sąd pracy w Monachium stwierdziłby po prostu, że Robert Lewandowski ma ważny kontrakt do 2023 r. Jeśli go nie wypełni, Bayern ma prawo do wszelkich roszczeń odszkodowawczych. Sprawa ta jednak nigdy nie została rozstrzygnięta na gruncie prawa niemieckiego i międzynarodowego. Oznaczałoby to miesiące lub lata sporów o prawo zawodnika do gry - zwracał uwagę Schickhardt.
Za duże ryzyko
Czy zatem groźba wykorzystania przez Lewandowskiego prawa Webstera jest realna? Sprawa wydaje się tym bardziej skomplikowana, że Polak chciałby dołączyć do Barcelony, w której dziś każdy grosz oglądany jest trzy razy. Fakt, że to w zasadzie jedyny kierunek interesujący "Lewego" potwierdził sam piłkarz w podcaście "Wojewódzki&Kędzierski".
- Nie było rozpatrywania innych ofert. Musicie pamiętać, że czasami zanim coś trafi do mediów, to kluby wiedzą, jakie mają szanse, czy jest sens starania się o zawodnika. Nie zawsze jest tak, że jak klub chce, to zawodnik też jest chętny. Po co w ogóle iść w to głębiej? - mówił napastnik.
W obecnej sytuacji natomiast trudno oczekiwać, by kataloński klub wikłał się w tego rodzaju batalię.
- Jest spora niepewność co do stosowania prawa Webstera, co sprawia, że ryzyko z tym związane jest duże. Szczególnie w wypadku takiego piłkarza jak Lewandowski, gdzie w grę wchodzić mogą spore pieniądze - podkreśla Marcin Kwiecień.
- Jeżeli znajdzie się klub, który się na to zdecyduje, to jest to możliwe, ale moim zdaniem nikt tutaj nie będzie chciał ryzykować. Według mnie grożenie prawem Webstera w przypadku Lewandowskiego jest tylko pewną grą. Uważam, że nie zaryzykuje takiego działania - kończy nasz rozmówca.
Bartłomiej Bukowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Kamil Glik ma zastrzeżenia do gry kadry. "To sprawiało nam problemy"
- Wymowny obrazek przed meczem Ukrainy