Widzew zdominował Cracovię. Czwarte zwycięstwo beniaminka

Drugie zwycięstwo na własnym stadionie odniósł Widzew Łódź. W piątkowy wieczór podopieczni Janusza Niedźwiedzia pokonali Cracovię 2:0, a jednym z bohaterów został Dominik Kun, który strzelił gola w Ekstraklasie dokładnie po sześciu latach.

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Widzew Łódź PAP / Roman Zawistowski / Widzew Łódź
I nie było to zwycięstwo wymęczone, szczęśliwe. Kibice Widzewa Łódź nie musieli drżeć o wynik do ostatnich sekund. Łodzianie w pełni zasłużenie i bardzo pewnie sięgnęli po komplet punktów. Cracovia nie była w stanie zrobić nic, co jest kolejnym potwierdzeniem tego, o czym mówiło się przed meczem, a więc problemem z regularną grą na wysokim poziomie w wykonaniu zespołu Jacka Zielińskiego.

Bo jednak jeśli tydzień temu ogrywasz w efektownym stylu Raków Częstochowa, to kibice Cracovii mieli pełne prawo oczekiwać potwierdzenia dobrej dyspozycji w starciu z - było, nie było - beniaminkiem.

Tymczasem od pierwszych minut nie podlegała dyskusji przewaga gospodarzy. Kibice Widzewa nie zdążyli dobrze zająć swoich miejsc, a już mogli cieszyć się z gola. Po dokładnie sześciu latach do siatki przeciwnika w meczu Ekstraklasy trafił Dominik Kun, dobijając piłkę po strzale Jordi Sancheza.

ZOBACZ WIDEO: Oceniamy transfer Milika. "Zyska na tym kadra"

Hiszpan był bardzo aktywny i w końcówce pierwszej połowy mógł spokojnie strzelić przynajmniej dwa gole. Było uderzenie z bliska w poprzeczkę, groźny strzał głową po rzucie rożnym, potężna bomba z dwudziestu metrów czy niecelna próba z narożnika pola karnego.

Widzew bardzo szybko zabrał się do roboty. Zepchnął Cracovię do głębokiej defensywy i nie pozwolił jej absolutnie na nic. W pierwszej połowie goście nie oddali ani jednego celnego strzału. Grali zbyt wolno i przewidywalnie, by zaskoczyć nieźle zorganizowaną defensywę Widzewa.

U gości widoczna była frustracja i na dobrą sprawę w 16. minucie Pasy powinny grać w osłabieniu. Michał Rakoczy brutalnie zaatakował Fabio Nunesa przy linii bocznej, ale sędzia Piotr Lasyk był dla niego bardzo pobłażliwy i wycenił to zachowanie tylko na żółtą kartkę.

Na szczęście dla sędziego ta sytuacja nie wpłynęła na losy spotkania. W drugiej połowie Widzew podwyższył prowadzenie po pewnie wykonanym rzucie karnym przez Marka Hanouska. Mieli sporo zastrzeżeń odnośnie interpretacji tej sytuacji przez arbitra goście. Bo choć zagranie ręką Michala Siplaka było ewidentne, to krakowianie domagali się odgwizdania wcześniejszego faulu na Słowaku.

Później Widzew oddał pole gry Cracovii. Cofnął się dość głęboko i nastawił się na kontry. I choć goście mieli sporą przewagę w posiadaniu piłki, to nie byli w stanie wykreować żadnej okazji. Mieli co prawda jedną szansę w 90. minucie, trochę z przypadku, natomiast wówczas na medal spisał się Henrich Ravas, broniąc sytuacyjny strzał Patryka Makucha z kilku metrów.

Widzew Łódź - Cracovia 2:0 (1:0)
1:0 Dominik Kun 4'
2:0 Marek Hanousek (k.) 53'

Składy:

Widzew: Henrich Ravas - Serafin Szota, Patryk Stępiński, Martin Kreuzriegler - Karol Danielak (71' Paweł Zieliński), Dominik Kun (85' Kristoffer Hansen), Marek Hanousek, Fabio Nunes (22' Mato Milos) - Łukasz Zjawiński (71' Jakub Sypek), Jordi Sanchez, Juliusz Letniowski (85' Patryk Lipski).

Cracovia: Karol Niemczycki - Cornel Rapa (56' Otar Kakabadze), Matej Rodin, Virgil Ghita, David Jablonsky, Michal Siplak (56' Paweł Jaroszyński) - Michał Rakoczy (56' Benjamin Kallman), Mathias Rasmussen (84' Karol Knap), Takuto Oshima, Jewhen Konoplanka (68' Jakub Myszor) - Patryk Makuch.

Żółte kartki: Szota (Widzew) oraz Rakoczy, Jaroszyński (Cracovia).

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).

CZYTAJ TAKŻE:
Cztery gole i pudło sezonu w Grodzisku Wlkp. Cios za cios w meczu Warty z Zagłębiem
Piotr Stokowiec z zepsutym jubileuszem. "To nie do przyjęcia"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×