FC Barcelona minionego lata zachwyciła i zszokowała działaniami na rynku transferowym. Inżynieria finansowa, jakiej dokonali klubowi działacze doprowadziła do wzmocnienia zespołu.
Na Camp Nou trafili piłkarze za ponad 150 milionów euro, co jeszcze przed startem sezonu wydawało się absolutnie misją niemożliwą. Tylko kluby Premier League wydały więcej niż Duma Katalonii.
Na Camp Nou trafili Robert Lewandowski, Jules Kounde, Raphinha, Andreas Christensen, Franck Kessie, Marcos Alonso i Hector Bellerin. Takie wzmocnienia miały zapewnić klubowi konkurencyjność nie tylko w Hiszpanii, ale także Europie.
Wysokie oczekiwania
Kibice po przeprowadzeniu tych wszystkich transferów z automatu zaczęli od razu wyczekiwać trofeów wstawionych do gabloty. Przyjęło się mówić, że odzyskanie mistrzostwa Hiszpanii jest dla Barcy obowiązkiem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale huknął! Musisz obejrzeć tę bramkę
O tym, że można nie wyjść z grupy w Lidze Mistrzów, nikt nawet nie pomyślał. Widmo powtórki z ubiegłego sezonu jest jednak dosyć realne. Wystarczy, że Barcelona w środę nie wygra z Interem Mediolan i pojawi się olbrzymi kłopot.
- Ważne jest to, żeby odzyskać nadzieję, to pierwsza rzecz, o jaką się staraliśmy, powrót do chwalebnego cyklu. Trzeba być silnym na poziomie sportowym, aby móc odzyskać nadzieje i sukcesy, a tym samym wydajność finansową - tak na ten temat wypowiedział się działacz Barcelony Eduard Romeu w wywiadzie dla Catalunya Radio.
- Tegoroczny budżet zakłada wygranie ligi i dotarcie do ćwierćfinału Ligi Mistrzów - dodał Romeu. Tym samym jasno wskazał na to, że niewyjście z grupy będzie katastrofą. Wówczas przepadają bowiem pieniądze, jakie dostaje się za pokonywanie poszczególnych szczebli w tych elitarnych rozgrywkach.
Awans do 1/8 oznacza gratyfikację finansową na poziomie 9,6 mln euro. Przejście do zakładanego przez zarząd Barcy ćwierćfinału zapewnia wpływ 10,6 mln euro. Do tego wpływy z podziału tortu telewizyjnego, przychody z dnia meczowego.
Pożegnanie się z Ligą Mistrzów po fazie grupowej i odcięcie od tych wpływów drugi rok z rzędu będzie dla Barcelony katastrofą. Klub może mieć problemy z obsługą przekraczającego miliard euro długu.
- Banki nie będą wiecznie refinansować tego ogromnego długu. Trudno będzie, przy braku sukcesu sportowego, prowadzić kolejne negocjacje z korzystnymi procentami dla klubu. Jeśli coś w planie Laporty się nie powiedzie, to wszystko może się bardzo szybko posypać - w taki sposób tłumaczył to Rafał Lebiedziński w rozmowie z WP SportoweFakty. [WIĘCEJ TUTAJ]
Lewandowski wróci po 12 latach
Robert Lewandowski przez lata w Bayernie Monachium przyzwyczaił się do tego, że poważne granie w Europie zaczyna się dla niego dopiero na wiosnę. Polak nie miał żadnych problemów z wyjście z grupy Ligi Mistrzów, niezależnie od jej poziomu trudności.
Ewentualne odpadnięcie "Blaugrany" z pewnością przywróci także dyskusje o tym, czy Lewandowski zmienił lepszy klub na gorszy. Xavi dostał bowiem piłkarzy bardzo jakościowych, ale nazwiska same nie grają.
Wszystko trzeba odpowiednio poskładać na murawie, co na początku sezonu udawało się bardzo dobrze. Wydaje się jednak, że można bez większych problemów stwierdzić, iż start rozgrywek Barcelona zaczęła z wielkim entuzjazmem, który prowadził drużynę. Wszystko zmienił mecz z Bayernem w Monachium.
Od tego czasu na boisku nie widzimy już tak pewnej siebie drużyny. Przede wszystkim, zespół przestał kreować sytuacje w takiej liczbie, jak to było na początku rozgrywek.
Dodatkowo pojawił się problem tzw. "wirusa FIFA". Xavi obecnie ma do dyspozycji zaledwie sześciu zdrowych obrońców, w tym tylko dwóch z wyjściowej "11". W słabej formie są także skrzydłowi, którzy mieli dostarczać masowo piłki do "Lewego", a i sam napastnik zdaje się być nieco zmęczony tym, co się dzieje.
Kryzys przyszedł w najgorszym możliwym momencie. W październiku można bowiem praktycznie przegrać cały sezon i skazać się na marazm i smutek związany z grą w Lidze Europy.
"Lewy" ostatni mecz w tych rozgrywkach drugiej kategorii rozegrał 15 grudnia 2010 roku. Wówczas jeszcze, jako piłkarz reprezentujący Borussię Dortmund.
- Przyszłość może być dla nas dobra. Z tymi zawodnikami, których mamy, z ich ogromnym potencjałem. Widzę, że wszystko idzie w dobrą stronę. Jesteśmy w stanie wygrywać i zdobywać trofea - powiedział Polak na swojej prezentacji w Barcelonie. Może się okazać, że w środę będzie to już nieaktualne.
Mecz 4. kolejki Ligi Mistrzów FC Barcelona - Inter Mediolan w środę o godz. 21. Transmisja w TVP 1 oraz WP Pilot.
Rafał Sierhej, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Gorzkie wnioski dla reprezentacji Polski. "Ten poziom jest dla nas za wysoki"
Ostatni uczestnik mundialu wyłoniony! Zdecydował błyskawiczny gol