Był pierwszoplanową postacią wielu skandali i głównym bohaterem licznych kontrowersji. Niektórzy go szczerze nienawidzili, natomiast inni kochali. Należy powiedzieć ponad podziałami, że niezależnie od tego, kto jakie żywił emocje w stosunku do Gerarda Pique, pewna era się właśnie zakończyła. FC Barcelona straciła legendę, jednak wcale nie powiedziane, że bezpowrotnie.
Katalończyk głośno mówił o tym, że ma wielką chęć zostać w przyszłości prezydentem Dumy Katalonii. Ba, nawet zadbał w tej kwestii o odpowiednie przygotowanie. Bardziej uważni obserwatorzy kulisów futbolu doskonale pamiętają bowiem epizod sprzed paru lat, kiedy to Pique podjął studia na prestiżowym Harvardzie. No... prawie studia. Wychowanek La Masii skończył kierunek "Zarządzanie w mediach, rozrywce i sporcie". Z tym, że cały cykl zajęć trwał raptem cztery dni. Zabawa w studenta kosztowała go ponad dziewięć tysięcy dolarów.
Pique prezydent to tylko kwestia czasu?
Co do samej kandydatury Pique na sternika FC Barcelony, wielu ekspertów nie ma cienia wątpliwości, że kiedyś nim zostanie. Już teraz w mediach krążą różne spekulacje na ten temat, a do samego zawodnika nawet przylgnął już tytuł "przyszłego prezydenta". Do tych spekulacji odniósł się prezes La Ligi, Javier Tebas.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski upomina młodych piłkarzy Barcelony? "Przypomina mi Podolskiego"
- Gerard posiada trzy bardzo ważne cechy, aby zostać prezydentem FC Barcelony. Po pierwsze, jest w klubie od 25 lat. Po drugie, zna futbol zarówno od strony zawodniczej jak i biznesowej. Wie, że to dwie zupełnie różne rzeczy. Po trzecie, nabyte doświadczenie, wzloty i upadki, pomogą mu w podejmowaniu odpowiednich decyzji jako prezydentowi FC Barcelony. Uważam, że on się o to postara. Nie mam wątpliwości, że zostanie nim w przyszłości. Wróci tak, jak sam powiedział. Mając taki cel, myślę, że to dobry moment na odejście - mówił Tebas w wywiadzie dla stacji Cadena COPE.
Naturalnie charakteryzując schodzącego ze sceny obrońcę, nie można zapominać o jego osiągnięciach. Największe sukcesy Pique świętował z kadrą narodową. W seniorskiej reprezentacji rozegrał aż 102 spotkania, swego czasu będąc ścianą nie do przejścia. Z la Furia Roja między innymi zdobył mistrzostwo świata w RPA (2010) oraz triumfował w Mistrzostwach Europy w Polsce i Ukrainie (2012).
Charakter i tu dał się we znaki
Rozstanie z reprezentacją nie obyło się bez skandalu. Pique zakończył swoją przygodę z kadrą w 2018 roku, aczkolwiek większość kibiców domagało się jego odejścia, a wręcz wyrzucenia już kilka miesięcy wcześniej, jeszcze przed Mistrzostwami Świata w Rosji. Wszystko przez zaangażowanie zawodnika w akcje, których celem było doprowadzenie do niepodległości Katalonii. Wówczas gorącą atmosferę załagodził Sergio Ramos, prosząc fanów, by nieco ostudzili głowy.
To pozwoliło obrońcy Barcy kontynuować karierę reprezentacyjną, ale nie na długo. Pique ogłosił swoją decyzję o odejściu z kadry właśnie w trakcie wspomnianego turnieju w Rosji. Zaznaczył, że według niego jest to idealny moment.
- Cieszę się z tego, co jest. Reprezentacja jest ważną częścią mojej kariery, którą rozpocząłem ponad 15 lat temu. Podjąłem decyzję, żeby odejść z zespołu w najlepszym momencie. Ostatnią rzeczą, jaką chciałbym zdobyć dla kadry, jest wygranie mistrzostwa świata - tłumaczył.
Plany były wielkie, ale spaliły na panewce. Hiszpania pożegnała się z mistrzostwami już w 1/8 finału, ulegając po rzutach karnych reprezentacji gospodarzy, dowodzonej przez Stanisława Czerczesowa.
Dziennikarz pełną gębą
Na tym samym mundialu doszło do dosyć barwnej i zabawnej dla kibiców sytuacji. Pique wcielił się w rolę żurnalisty i przeprowadził wywiad z... Robertem Lewandowskim. Wydarzenie miało miejsce w ramach realizowanego przez Katalończyka projektu o nazwie "Pique+". Wieloletnia ostoja hiszpańskiej defensywy zrealizowała autorski cykl wywiadów z największymi postaciami biegającymi po rosyjskich murawach. Poza Lewandowskim, znaleźli się wśród nich jeszcze m.in. Neymar, Gianluigi Buffon, James Rodriguez, czy Luis Suarez.
Jeden z najsłynniejszych polskich zawodników w historii został wtedy zapytany między innymi o relacje z Pepem Guardiolą, Juergenem Kloppem, czy o legendarne pięć goli, strzelone w dziewięć minut Wolfsburgowi.
- Nie potrafię racjonalnie wyjaśnić, co się wtedy stało. Nie marzyłem nawet o czymś takim. Nie myślałem, że jakikolwiek piłkarz może tego dokonać. Byłem trochę zły, że nie wyszedłem w pierwszym składzie. "Okej", wcześniej miałem kontuzję, ale kiedy Pep poinformował mnie, że zaczynam na ławce, pomyślałem "naprawdę?". Po pierwszej połowie Guardiola powiedział: "Dawaj Robert, potrzebujemy cię". Po piątej bramce nie wiedziałem, że zajęło mi to dziewięć minut. Potrzebowałem trochę czasu, żeby to do mnie dotarło. Pierwszy raz zacząłem myśleć o tym, czego dokonałem, w czasie Bożego Narodzenia, a więc trzy miesiące później. Siedziałem z rodziną przy obiedzie i pomyślałem, że to było niesamowite - odpowiedział Lewandowski.
Pokaźnego CV nikt mu nie zabierze
Naturalnie drogi obu panów krzyżowały się później jeszcze wiele razy, aż w końcu połączyła ich przynależność do jednej drużyny. Napastnik Blaugrany, podobnie jak reszta kolegów, pożegnał Pique na boisku, jak i za pomocą mediów społecznościowych. Na Twitterze znalazło się zdjęcie, na którym koledzy z drużyny otaczają swojego kapitana, a podpisano je "Mes que un club" (więcej niż klub - słynne motto Barcelony).
Lewandowski miał okazję stosunkowo krótko dzielić szatnię z Pique i z pewnością nigdy nie będzie mu dane dorównać Katalończykowi pod względem sukcesów z tym klubem. W barwach drużyny z Camp Nou stoper był osiem razy mistrzem Hiszpanii i trzykrotnie triumfował w Lidze Mistrzów, zdobywając ponadto jeszcze 18 innych trofeów.
Wracając jeszcze do walorów legendarnego obrońcy, nie można mu odmówić kolorytu. Choć Pique był bohaterem wielu głośnych skandali, a o jego niedawnym rozstaniu z żoną Shakirą nieprzerwanie huczy cała Hiszpania, zdarzały mu się także zabawne wpadki.
PR to jego drugie imię
Większość kibiców doskonale pamięta słynne już zdjęcie z Neymarem. Wówczas Brazylijczyk negocjował przedłużenie kontraktu z Dumą Katalonii, jednak ostatecznie obie strony zdecydowały się rozstać, a skrzydłowy trafił do Paryża. I nie byłoby w tym nic śmiesznego, gdyby nie wspomniana "fotka", wykonana parę dni wcześniej, na której Pique ściska Neymara i pisze "se queda", czyli "zostaje".
Same media społecznościowe to nieodłączny element PR-u Pique. W nich regularnie prowokował kibiców odwiecznego rywala, Realu, podważając większość zwycięstw, które "Królewscy" odnosili w starciach z Katalończykami. Również w nich zabierał głos po głośnych skandalach, na przykład gdy ujawniono jego rozmowy z prezesem hiszpańskiej federacji Luisem Rubialesem, m.in. w kontrowersyjnej sprawie organizowania finałowego turnieju o Superpuchar Hiszpanii w Arabii Saudyjskiej.
Także za ich pośrednictwem Pique poinformował o końcu swojej kariery. Zamieścił na instagramie filmik, w którym opowiada, że czas każdego dobiega końca i musi powiesić buty na kołku. Zapowiada w nim także powrót do Barcelony i zapewnia, że nie żegna się z ukochanym klubem na zawsze.
Culers, us he de dir una cosa. pic.twitter.com/k3V919pm1T
— Gerard Piqué (@3gerardpique) November 3, 2022
- Futbol dał mi wszystko. Barca dała mi wszystko. I wy, culers, daliście mi wszystko. Teraz zadecydowałem, że już czas, by historia zatoczyła koło. Zawsze powtarzałem, że po Barcelonie nie będzie kolejnej drużyny. Będę fanem klubu i będę wspierał zespół - przekazał Pique w opublikowanym materiale wideo.
Świat żegna Pique
Świat nie pozostał bierny na decyzję obrońcy, a sieć obiegły przeróżne komentarze. Wypowiadali się wszyscy, od obecnego prezydenta FC Barcelony Joana Laporty, po dziennikarzy i kolegów z boiska, tych, z którymi grał jeszcze niedawno oraz w przeszłości. Trudno się temu dziwić. Niezależnie od stosunku do Pique, to bezsprzecznie jeden z największych piłkarzy ostatnich lat.
- Jesteś najlepszy - skomentował pomocnik Barcelony, Ferran Torres.
- Już od jakiegoś czasu rozważaliśmy wspólnie koniec kariery Gerarda. Ostatnio ta refleksja się nasiliła. Zdecydowaliśmy, że ostateczną decyzję podejmie sam zawodnik i tak się stało. Zrobimy to, co będzie chciał Gerard, bo uważam, że to przemyślana decyzja, a była ona trudna do podjęcia. Pique jest częścią klubu. Zawsze będzie wzorem, bo nie raz pokazał, jak kocha Barcelonę. Rozumie naszą sytuację i jest bardzo chętny do pomocy klubowi - mówił Joan Laporta, prezydent FC Barcelony.
- Uważam, że karierę kończy zawodnik, który jest historią hiszpańskiego futbolu, historią FC Barcelony, historią reprezentacji Hiszpanii. Jest mistrzem świata, Europy, wielokrotnym mistrzem Hiszpanii. Niewielu jest piłkarzy, którzy mieliby taką historię. To smutne, ale jeśli jest szczęśliwy, podejmując taką decyzję, to jak najbardziej - skomentował prezes La Liga, Javier Tebas.
- Rozumiem jego decyzję. Należy mu się szacunek, bo ma ważny kontrakt i mógł grać dalej. Czas docenić go za to, kim był. To legenda Barcelony. Nie wiem, czy byłem sprawiedliwy, ale na pewno szczery i uczciwy. Pique był wzorem, zawsze trenował na maksa, nie narzekał. Z pewnością miałem duży wpływ na jego decyzję o zakończeniu kariery. Robiłem wszystko dla dobra zespołu. Gerard jest moim kolegą, ale ostatecznie to ja jestem trenerem Barcelony - mówił Xavi.
Jest niczym komandos, specjalistą od wielu zadań
Teraz pozostaje czekać i śledzić dalsze losy Gerarda Pique. Czy rzeczywiście zostanie kiedyś prezydentem Barcelony? Niewykluczone. W końcu mówimy o człowieku orkiestrze. Gdy trzeba, to "wyczyści" rywali w finale mundialu, "ukończy Harvard", czy załatwi na telefon wielkie pieniądze dla siebie i federacji. Ba, nawet zakupi prawa do prestiżowego tenisowego Pucharu Davisa i zrobi z niego "Pique Cup".
Zresztą przyszła prezydentura jest jeszcze bardziej realna ze względu na dryg odchodzącego obrońcy do biznesu. Nie jest przecież tajemnicą, że Pique ma dobre kontakty z szefem Rakutenu, Hiroshim Mikitanim. Doradza mu również chiński specjalista od marketingu, Edmund Chu, większościowy udziałowiec ogromnego holdingu Kosmos. Ponadto Katalończyk jest właścicielem trzecioligowej FC Andorry. To wszystko pokazuje, że ma głowę na karku i pełne ręce roboty, nawet poza boiskiem.
Fakt jest jednak taki, że Pique zagrał w sobotę ostatni mecz w swojej piłkarskiej karierze i pożegnał się z kolegami w atmosferze wzruszenia, przy specjalnej oprawie. Rozdział pod tytułem "obrońca" dobiegł już w jego życiu końca. A czy przebije swojego dziadka, który niegdyś pełnił funkcję wiceprezydenta FC Barcelony i obejmie dowodzenie w najsłynniejszym katalońskim klubie? Czas pokaże.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- "Człowiek o dwóch twarzach". Sprawa z Shakirą to nie wszystko
- Brzydkie zachowanie Realu Madryt. Klub nie wyciąga wniosków