Gol na pożegnanie z Lechią? Specjalna dedykacja

Gol w szóstej minucie doliczonego czasu gry z Górnikiem Zabrze mógł być ostatnim dla Łukasza Zwolińskiego w barwach Lechii Gdańsk. Za pół roku kończy mu się kontrakt, a w dalszym ciągu nie było nawet propozycji przedłużenia.

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Łukasz Zwoliński PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Łukasz Zwoliński
Trener Marcin Kaczmarek domaga się wzmocnień, a niewykluczone, wręcz bardzo prawdopodobne, że Lechia Gdańsk na wiosnę będzie... słabsza. Wszystko dlatego, że ważą się losy Łukasza Zwolińskiego. Już latem były poważne oferty z ligi izraelskiej oraz francuskiej, ale prezes klubu je odrzucał, choć opiewały na kilkaset tys. euro, a jedna nawet na milion. Teraz temat nie tyle wraca, co Lechia nie będzie miała już nic do powiedzenia, bo Zwoliński od 1 stycznia może negocjować z innymi klubami bez konieczności informowania o tym prezesa Pawła Żelema.

- Nie dostałem propozycji nowego kontraktu - mówi Zwoliński. - Jestem profesjonalistą. Od małego zostałem wychowany tak, że poświęcam się maksymalnie dla zespołu, w którym gram. Mam kontrakt do 30 czerwca i tylko to mnie interesuje. Powiedziałem menedżerom, że chce się skupić na meczach do końca rundy i ostatnią rzeczą, która mi przychodziła do głowy, było myślenie o tym, co będzie 1 stycznia - dodał napastnik Lechii. Nie chciał jednak rozwinąć tematu i odpowiedzieć czy w ogóle byłby zainteresowany prolongatą.

A jednak Lechia bez Zwolińskiego traci sporo w ofensywie. Nie był to może najlepszy strzelec zespołu, bo jednak Flavio Paixao strzelił o dwa gole więcej, natomiast dawał drużynie sporo. Próbował nawet grać na środkach przeciwbólowych, gdy miał problem z plecami. Wcześniej zapewnił wygraną ze Stalą Mielec, a w piątek w szóstej minucie doliczonego czasu gry pokonał bramkarza Górnika Zabrze, co dało Lechii upragnione trzy punkty. Miał ten gol wymiar symboliczny.

- Nie wiem czy był to mój pożegnalny gol w Lechii. Na pewno dużo dla mnie znaczył. W życiu są rzeczy ważniejsze niż piłka. Dedykuję tego gola Maćkowi Gajosowi i jego rodzinie. Cieszę się, że mogliśmy okazać mu wsparcie w ten sposób - powiedział.

ZOBACZ WIDEO: Niepokojące informacje przed mundialem. "Część zawodników może mieć problem"

Dedykacja dla Macieja Gajosa, któremu dzień wcześniej zmarł ojciec. Stąd też specyficzna cieszynka po golu, gdy Zwoliński podbiegł do linii bocznej, wziął koszulkę z numerem 7 i nazwiskiem Gajos, a następnie uniósł ręce ku niebu.

Lechia rzutem na taśmę wydostała się ze strefy spadkowej i awansowała na 14. miejsce w ligowej tabeli.

CZYTAJ TAKŻE:
On będzie polskim objawieniem mundialu w Katarze? UEFA doceniła jego grę
Piłkarze na podsłuchu. "Jakbym ja nie poszedł do fryzjera, to..."

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×