W poniedziałek dziennikarze WP SportoweFakty ujawnili, że reprezentacja Polski miała otrzymać 30 milionów złotych. Z publicznych pieniędzy. Taką kwotę obiecał bowiem piłkarzom premier Mateusz Morawiecki, jeśli podopieczni Czesława Michniewicza wyjdą z grupy na mundialu Katar 2022.
Premia miała być podzielona pomiędzy piłkarzy, trenera oraz cały sztab. Jak później donosiły Onet i Interia, pojawił się konflikt pomiędzy radą drużyny na czele z Robertem Lewandowskim, a selekcjonerem. Jego powodem był podział 30 milionów złotych.
Jak dotąd oficjalnie żaden z reprezentantów Polski nie zdecydował się zabrać głosu w tej sprawie. Anonimowo jeden z kadrowiczów wypowiedział się jednak dla polsatsport.pl.
ZOBACZ WIDEO: Niespodziewany bohater Polaków na mundialu. "To przykład"
- Trener zaproponował, żeby podzielić to równo, a sztab poza Michniewiczem i jego asystentem miał dostać dziesięć procent. W grę wchodziło trzydzieści osób. Ktoś tam zaproponował, żeby podzielić to inaczej. Ustaliliśmy, że do tematu wrócimy po mistrzostwach - rozpoczyna swoją wypowiedź jeden z anonimowych kadrowiczów.
Dodaje też, że jest mu przykro za to, jak wyglądają teraz w oczach kibiców.
- Ustaliliśmy, że do tematu wrócimy po mistrzostwach, jeśli w ogóle jakieś dodatkowe pieniądze się pojawią. Bo to wcale nie zostało zapowiedziane oficjalnie. Cała rozmowa trwała może pięć minut i miała miejsce dzień po meczu z Argentyną. Na tej podstawie zrobiono z nas nie wiem jakich chciwców, a przecież większość z nas nawet nie zabrała głosu w tej sprawie - wyznaje piłkarz.
Czytaj więcej:
Burza w PZPN. Ważą się losy Czesława Michniewicza