Złota Nike to pierwsza, oryginalna nagroda wręczana zwycięzcy mistrzostw świata w piłce nożnej w latach 1930-1970 przez władze FIFA. W pewnym momencie ulotniła się z gabloty w Brazylijskiej Konfederacji Futbolu. Jej historia jest niezwykła.
Miała 30 centymetrów wysokości, ważyła 3800 gramów, w tym 1800 gramów 18-karatowego złota. Wykonał ją francuski rzeźbiarz Abel Lafleur i przedstawiała starożytną boginie zwycięstwa Nike.
Trofeum zostało wykonane na zamówienie Francuza Julesa Rimeta, który od roku 1924 aż do 1956 piastował funkcję prezydenta FIFA.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nagranie Lewandowskiego hitem sieci. Kapitan nie próżnuje
Co ciekawe, podczas II wojny światowej istniała poważna obawa, że hitlerowskie Niemcy skonfiskują puchar, tak jak robili to w podbitej Europie z najwspanialszymi dziełami sztuki. Z tego powodu trofeum było niezwykle chronione. Znajdowało się bowiem... w pudełku po butach teściowej włoskiego działacza - Ottorino Barassigo.
- Nie zajrzeli pod moje łóżko. A ja właśnie tam schowałem pudełko po butach, w którym był puchar - wspominał po wojnie Barassi.
Znalazł ją pies
Żołnierze nie potrafili ukraść cennego pucharu, jednak tragedia stała się ponad 20 lat później. Na kilka miesięcy przed mundialem w 1966 roku okazało się, że trofeum skradziono. Statuetka ze złota zniknęła z wystawy filatelistycznej i to pomimo tego, że była pilnowana przez kilku ochroniarzy. Początkowo złodziej chciał za nią 15 tysięcy funtów, ale trop się urwał. Jak przypominał "Daily Mail", nie pomogła nawet tajna operacja Scotland Yardu.
Po śledztwie okazało się, że złodziej nazywa się Edward Betchley, którego potem aresztowano pod zarzutem kradzieży pucharu. Trofeum jednak nie odzyskano. Sam oskarżony twierdził, że był tylko pośrednikiem i jego wiedza na tym się kończyła. Betchley został skazany na dwa lata więzienia za próbę wymuszenia okupu. Sprawa nigdy jednak nie została całkowicie wyjaśniona przez policję.
Wszystkie służby zostały podniesione w stan najwyższej gotowości. Ostatecznie na odnalezienie pucharu musieliśmy czekać tydzień. W południowym Londynie, grzebiąc gdzieś w krzakach przy Beulah Hill, wywąchał go... pies wabiący się Pickles. Właściciel czworonoga David Corbett dostał liczne nagrody o wartości sześciu tysięcy funtów.
Regulamin mistrzostw świata przewidywał, że Puchar Rimeta (Złota Nike) jest nagrodą przechodnią, ale przejdzie na własność tego państwa, którego reprezentacja zatriumfuje w mundialu trzykrotnie.
Jako pierwsza uczyniła to Brazylia. W wielkim finale mistrzostw świata w 1970 roku, który rozgrywany był w Meksyku, Canarinhos pokonali Włochów 4:1 i Złotą Nike mogli spakować i zawieść do Rio de Janeiro.
Replika Brazylijczyków
Trzynastka w przypadku Brazylijczyków okazała się jednak mocno pechowa. W grudniu 1983 ponownie skradziono trofeum MŚ, jednak tym razem nie pomógł już nawet pies. Statuetki nigdy więcej nie widziano już na oczy.
- Wartość rynkowa tego pucharu jest niewspółmiernie mniejsza niż wartość duchowa. Chciałem przemówić do sumienia złodziei. Oddajcie nasz skarb - apelował wówczas prezes Brazylijskiego związku Giulite Coutinho.
Wytypowano cztery osoby, które mogły mieć związek ze sprawą. Nic im jednak nie udowodniono. Według angielskich mediów, Złota Nike prawdopodobnie została przetopiona na złoty złom. Brazylijska Federacja Piłki Nożnej wykonała jej replikę, która do dzisiaj jest przechowywana w siedzibie federacji.
Od 1974 roku rywalizacja w finale mundialu toczy się o Puchar Świata - wykonane z 18-karatowego złota trofeum wysokie na 36,5 cm i ważące nieco ponad 6 kg. Przechowywane jest w muzeum FIFA w Zurychu, a opuszcza je tylko na czas FIFA World Cup Trophy Tour, losowania finałów i sam finał.
Mecz o mistrzostwo świata Argentyna - Francja zaplanowane zostało na niedzielę 18 grudnia (początek o godzinie 16:00). Transmisja w TVP 1, które dostępne jest także w platformie Pilot WP. Tekstową relację przeprowadzi portal WP SportoweFakty.
Jakub Artych, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
"Chętnie wziąłby tę pracę". Kolejny kandydat na selekcjonera Polaków
Demonstracje przed hotelem. Argentyńczycy domagają się biletów