"L'Equipe" znowu na wojennej ścieżce z polskimi kibicami

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Szymon Marciniak
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Szymon Marciniak

Francuski dziennik "L'Equipe" podpadł milionom Polaków. I to nie raz. Z niezrozumiałych względów redakcja umieściła Zielińskiego i Casha w najgorszej jedenastce turnieju, zaś za porażkę "Les Bleus" w finale obwiniono Szymona Marciniaka.

"L'Equipe" nie miało dobrej opinii wśród polskich fanów piłkarskich, a po zakończonym mundialu jeszcze bardziej rozgniewało kibiców. Najpierw po meczu finałowym mundialu absurdalnie ocenili pracę polskiego arbitra, Szymona Marciniaka, a potem podpadli zestawieniem do drużyny największych rozczarowań.

Wszędzie chwalony, no ale...

Sędzia z Płocka w trakcie finału radził sobie świetnie. Przede wszystkim imponował pewnością siebie, dyktując trzy jedenastki z pełnym przekonaniem, bez wspomagania się monitorem VAR-u. Howard Webb, jeden z najsłynniejszych sędziów w dziejach dyscypliny, określił pracę 42-latka w rozmowie z WP Sportowymi Faktami "najlepszym sędziowskim występem w historii mistrzostw świata".

Pod wielkim wrażeniem tego, jak poradził sobie Polak, był również Pierluigi Collina, pełniący funkcję międzynarodowego szefa sędziów. Tymczasem zupełnie inaczej poczynania arbitra z Ekstraklasy ocenili tylko Francuzi, z "L'Equipe" na czele. Zdaniem tego dziennika, Szymon Marciniak spisał się bardzo słabo.

ZOBACZ WIDEO: Przełomowy moment finału mistrzostw świata. "To był szok"

Polaka okrzyknięto winowajcą porażki "Les Bleus" i wyliczono mu szereg błędów, w przeważającej większości wyimaginowanych. Trudno inaczej określić argumentację francuskich redaktorów, którzy podważali nawet prawidłowość jedenastki, którą Marciniak podyktował za bezmyślny faulu Ousmane Dembele na Angelu Di Marii.

"Nie chciał skompromitować rodaka"

W liście błędów, opublikowanej przez "L'Equipe" zarzucono także stronniczość polskiemu sędziemu VAR, który rzekomo miał specjalnie nie interweniować przy rzekomym faulu na Marcusie Thuramie, żeby "nie oceniać swojego rodaka przed całym światem". Wprawdzie jeden z wytkniętych przez Francuzów błędów w jakimś stopniu rzeczywiście obciąża polskiego arbitra, ale to nie zmienia faktu, że całe wystąpienie było bez mała skandaliczne.

W tym miejscu można się zastanawiać, czy "L'Equipe" zdecydował się znaleźć w centrum uwagi, nieważne jakim kosztem i postąpił w myśl zasady "nieważne jak, ważne, żeby mówili", jednak nie wykluczając i tej opcji, bardziej prawdopodobna jest to, że Francuzi zwyczajnie i tradycyjnie postanowili znaleźć sobie kozła ofiarnego.

Nikt niestety nie wyszedł z założenia, że galaktyczny finał Argentyna wygrała jednak zasłużenie. Jak widać w oczy dziennikarzy znad Sekwany bardziej rzucił się polski arbiter, niż cała reprezentacja Trójkolorowych, która "przestała" pierwszą połowę i długimi momentami sprawiała wrażenie, jakby w ogóle nie wyszła z szatni.

Jeden bohater zamazał niemoc Kogutów

Przemawiają za tym liczby, a konkretnie statystyka strzałów, bowiem pierwszy z nich Francuzi oddali dopiero w 60-tej minucie spotkania. Gdyby nie błysk geniuszu Kyliana Mbappe, który ciągnął wózek niemal w pojedynkę i solidne zmiany Marcusa Thurama, czy Kolo Muaniego, "Les Blues" nie mieliby w tym spotkaniu nic do powiedzenia.

A i mimo genialnego woleja gwiazdora Paris Saint-Germain i dwóch wykorzystanych jedenastek (z której jedną wywalczył sobie sam), Francja opuściła Katar bez pucharu. Między innymi przez bezradność jej obrony, między którą Lionel Messi krążył, jakby mierzył się z tyczkami na treningu.

Pretekstów było sporo

Oczywiście nie chodzi o to, aby ujmować Francuzom, ale zobrazować, że ich występ był daleki od perfekcji. Zawodnicy Didiera Deschampsa bynajmniej nie przegrali spotkania ze względu na decyzje polskiego arbitra, ale z powodu własnych mankamentów, których było bardzo wiele.

Francja mogła to spotkanie nawet wygrać. Wszak w 123. minucie Kolo Muani zmarnował piłkę meczową, którą w kapitalnym stylu zatrzymał Emiliano Martinez. Tu też zapewne zawinił sędzia, który powinien przejąć futbolówkę, pognać z nią w stronę bramki i wpakować do siatki. W końcu niegdyś grywał na pozycji napastnika...

Do tego Francuzi pomylili się z jedenastego metra aż dwukrotnie. Jednak według "L'Equipe" to sędziowie okazali się winnymi porażki "Les Bleus" w finale

Tak się tam robi

Robienie z polskiego arbitra kozła ofiarnego porażki wzbudziło wielki niesmak. To nie był jednak koniec. Dzień później przyszedł czas na wybór i opublikowanie najgorszej jedenastki turnieju. Znalazło się w niej aż trzech Polaków, w tym Matty Cash i Piotr Zieliński, więc jedni z najjaśniejszych punktów Biało-Czerwonych w spotkaniu 1/8 finału właśnie z Francuzami.

Tak więc wcale nie jest istotne, że Cash długo nie pozwalał rozwinąć skrzydeł Mbappe, a Zieliński spychał aktualnych wicemistrzów świata do defensywy. Zdaniem "L'Equipe", to oni zasłużyli na miejsce w najgorszej jedenastce turnieju, chociaż znalazł się w niej zaledwie jeden Katarczyk (autor największego błędu mistrzostw). A że zawodnicy z kraju Szejków de facto się skompromitowali, zyskując miano najgorszego gospodarza w historii?

"Le Cabaret"

Oczywiście nasza reprezentacja nie zachwycała w fazie grupowej, ale w meczem z Francją próbowała naprawić swój wizerunek. Nie był to jednak pierwszy raz, kiedy francuscy dziennikarze nie zauważyli, że są polscy piłkarze, którzy aspirują do światowej czołówki.

W 2020 roku, kiedy Robert Lewandowski zmiażdżył konkurencję, "France Football" dokonał historycznej rzeczy. Magazyn odwołał organizowaną od 1956 galę Złotej Piłki. Wtedy Polak ugryzł się w język. Cztery lata wcześniej umieszczenie go na 16. miejscu nazwał "Le Cabaret". A już był jednym z najlepszych strzelców w Europie.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Nie Messi, nie Mbappe - to on jest największym wygranym mundialu
W Katarze wygrał wiele, wcale nieprzypadkowo. Może być najdroższy w historii

Źródło artykułu: WP SportoweFakty