Miał być duet marzeń. Skończyło się skandalem na całą Polskę

Newspix / JAKUB ZIEMIANIN /400mm.pl / Na zdjęciu: Goncalo Feio
Newspix / JAKUB ZIEMIANIN /400mm.pl / Na zdjęciu: Goncalo Feio

Najpierw miał obrazić rzeczniczkę, a potem zaatakować prezesa pojemnikiem na dokumenty. W oparach skandalu Goncalo Feio skończył swoją pracę w roli trenera Motoru Lublin.

- Trener kolejny raz zachował się wobec mnie nie w porządku - opowiada nam Paulina Maciążek, rzeczniczka prasowa II-ligowego Motoru Lublin. - To nie był pierwszy raz, kiedy na mnie krzyczał i kierował do mnie wiele niecenzuralnych słów. W końcu zwróciłam się do prezesa, że nie jestem w stanie już dłużej zakładać maski, siedzieć na konferencji obok trenera i uśmiechać się, jakby wszystko było w porządku - dodaje.

W rozmowie z WP SportoweFakty przedstawicielka klubu potwierdza naganne zachowanie trenera Goncalo Feio. Portugalczyk dotąd był cenionym szkoleniowcem w Polsce. Wcześniej pracował w Legii Warszawa i Wiśle Kraków, aż został asystentem Marka Papszuna w Rakowie Częstochowa. Po dwóch latach został samodzielnym trenerem i przejął II-ligowy Motor. Jak twierdzi część pracowników klubu, zamiast złapać wiatr w żagle, prowokował sztorm za sztormem.

W niedzielę miarka się przebrała. Jego zachowania dość miała najpierw rzeczniczka, która odmówiła wyjścia z nim na konferencję, a potem prezes Paweł Tomczyk, z którym wdał się w szarpaninę. Pierwszy napisał o tym Krzysztof Stanowski i portal "lublin24.pl". Ustaliliśmy, że w końcu Feio miał chwycić za sorter na dokumenty i uderzyć nim szefa Motoru.

- Prezes udał się do szpitala na badania i miał szycie rany - relacjonuje nam rzeczniczka Motoru. - Nie ma wewnętrznych obrażeń, w poniedziałek miał ostatnie badania - dodaje.

"Jedyny klub w Polsce"

Powtarzające się obrażanie rzeczniczki i konflikt z prezesem zakończony bijatyką to efekt długiego sporu Feio z władzami Motoru. Problem eskalował w lutym, kiedy trener zarzucał utrudnianie rozwoju klubu i utrudnianie pracy. Portugalczyk nie wytrzymał, kiedy przez opady śniegu odwołano mu sparing ze Stalą Rzeszów.

- Ludzie w MOSiR-ze wolą gościć na tym stadionie inne eventy niż Motor. W tym mieście jest bardzo dużo ludzi nieżyczliwych Motorowi - kipiał ze złości Feio.

I nie był to ostatni raz, kiedy podgrzał atmosferę na konferencji. - Jesteśmy chyba jedynym klubem w Polsce, gdzie prezes jest smutny po zwycięstwach zespołu, a zadowolony po porażkach, bo ma tam kolegów gdzieś. Gdy przyszliśmy z drużyną na stadion, to nie wiedzieliśmy czy gra MOSiR Lublin czy Motor Lublin... Na zewnątrz były tylko flagi MOSiR-u, a ani jednej Motoru - grzmiał kilka dni temu.

Aż nie wytrzymał. Choć Motor pokonał w niedzielę GKS Jastrzębie 2:1, to Feio najpierw zrugał rzeczniczkę, a potem ruszył na prezesa. Portugalczyk zrobił taki bałagan, że klub odwołał zaplanowaną na poniedziałek konferencję Tomczyka i właściciela, Zbigniewa Jakubasa, na której mieli odpowiedzieć na zarzuty trenera. Tak skończyła się współpraca duetu, który miał zaprowadzić Motor na salony.

To miał być duet marzeń

Feio sam sobie zerwał łatkę uznanego szkoleniowca. Od kilkunastu lat pracuje w Polsce, zaczął w Legii jako trener analityk, a potem trener w akademii. Później przeniósł się do akademii Wisły Kraków, a następnie został asystentem pierwszego trenera, Kiko Ramireza. Za hiszpańskim szkoleniowcem poszedł do greckiego AO Ksanti, a w 2020 roku wrócił do Polski. Pod swoje skrzydła wziął go Marek Papszun.

Już w Rakowie pojawiły się kontrowersje. Według oficjalnych informacji powodem odejścia była chęć Feio do rozpoczęcia pracy na własne nazwisko. Nieoficjalnie - jak podawał katowicki "Sport" - Portugalczyk miał wdać się w bójkę z kierownikiem zespołu.

Wsparciem dla Feio w Lublinie miał być Tomczyk, były dyrektor sportowy Rakowa i wicedyrektor sportowy Legii Warszawa. Ich współpraca od początku nie układała się, choć ambicje biznesmena i właściciela Motoru, Zbigniewa Jakubasa, są spore.

Próbowaliśmy skontaktować się z Feio i Tomczykiem. Żaden nie odebrał telefonu.

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Motor Lublin był tylko tłem, Raków Częstochowa w półfinale Fortuna Pucharu Polski >>

Źródło artykułu: WP SportoweFakty