Dobiega końca sezon 2022/2023 PKO Ekstraklasy. Przed ostatnią kolejką nie znamy trzeciego spadkowicza. Ponadto niewiadomą pozostaje, kto uplasuje się na trzecim miejscu. Obecnie tę pozycję zajmuje Lech Poznań, ale ma tylko punkt przewagi nad Pogonią Szczecin.
Przed minioną kolejką szczecinianie mieli dwa "oczka" więcej niż mistrz Polski z poprzedniego sezonu. Wszystko zmieniło się po tym, jak Pogoń przegrała na wyjeździe z Górnikiem Zabrze 1:2.
Klub był wściekły po tej porażce. A szczególnie po tym, że sędzia Tomasz Kwiatkowski nie podyktował rzutu karnego po tym, jak w doliczonym czasie staranowany został Marcel Wędrychowski. Krótko po tej sytuacji bramkę na wagę zwycięstwa Górnika zdobył Lukas Podolski.
ZOBACZ WIDEO: Holendrzy próbują wyciągnąć Polaka z Rosji. "Wszystko rozejdzie się o pieniądze"
- Emocje wciąż we mnie buzują. Za dużo pracy wkładamy w to wszystko, żeby przejść obok tego obojętnie. Dla mnie to jest niepojęte, żeby w takiej akcji sędzia nie pobiegł do monitora i na spokojnie obejrzał powtórki. W tle toczy się gra o najwyższą stawkę - medal mistrzostw Polski oraz bardzo duże pieniądze. Naprawdę nie może być tak, że błędne decyzje sędziów, brak skrupulatności mają na to tak istotny wpływ. Dla mnie to skandaliczne - cytuje oficjalna strona klubu Dariusza Adamczuka, dyrektora sportowego (więcej TUTAJ).
- Nie jest tajemnicą, jak duża jest różnica nagród pomiędzy trzecim i czwartym miejscem. To około cztery miliony złotych. Nie ma siły, by w tym przypadku to nie przełożyło się na funkcjonowanie klubu w przyszłym sezonie. Dlatego też jestem zdruzgotany tym, ze o tak ważnych z perspektywy klubu kwestiach przesądza niechlujność, brak skrupulatności, taki błąd. To bardzo boli - dodał.
Paweł Paczul, dziennikarz Weszło, miał okazję przeprowadzić rozmowę z Kwiatkowskim. Ten przyznał, że po zobaczeniu powtórek w domu, ma inne spojrzenie na tę sytuację.
- Prawda jest taka, że obrońca jest spóźniony, nie zagrywa piłki i dla mnie bardziej jest to rzut karny, wolałbym podjąć taką decyzję. Mam dziś ogromny niesmak w związku z tym. Boli, ale takie jest sędziowskie życie. Taki zawód wybraliśmy. Trzeba się z tego wytłumaczyć, przerobić sobie to w głowie - powiedział 45-letni arbiter.
Nie popisał się też Daniel Stefański odpowiedzialny w tym spotkaniu za VAR. Główny sędzia nie miał możliwości, by obejrzeć powtórki. - Koledzy z wozu uznali, że ten kontakt był niewystarczający i nie wpłynął na jakość zagrania. Zostawiliśmy to tak, jak było na boisku. (...) Można było pomyśleć, żeby to obejrzeć, ale jak mówię - z boiska czułem, że to nie jest karny, powiedziałem, co widziałem i skoro dostałem potwierdzenie, to trudno było coś zmienić - wyznał Kwiatkowski.
Tym samym arbiter, który obsługiwał VAR w finale mistrzostw świata 2022, pomylił się i być może wypaczył wynik meczu. Kto wie, jakim wynikiem zakończyłoby się spotkanie, gdyby podyktował on "jedenastkę".
- To jest nasz błąd. Ja popełniłem błąd, nie gwiżdżąc karnego. (...) Prawidłową, lepszą decyzją, którą wolałbym podjąć, jest rzut karny - przyznał.