Po raz kolejny reprezentacja Polski U-17 dostarczyła nam wielu emocji, ale w rywalizacji z Niemcami podopieczni Marcina Włodarskiego musiała uznać wyższość rywala. Biało-czerwoni prowadzili 1:0, 2:1, później doprowadzili do remisu 3:3, ale w drugiej połowie już nie dawali rady kondycyjnie, w dodatku kiepsko bronili przy stałych fragmentach, co skutkuje przegraną w półfinale mistrzostw Europy.
Polacy pokazali kawał dobrej piłki. Strzelili takie gole, że rywale pewnie długo będą się jeszcze odkręcać. Problem w tym, że rywale byli skuteczniejsi.
1:0? Piękne podanie Filipa Rejczyka w pole karne, przytomne odegranie Filipa Wolskiego i techniczny strzał Daniela Mikołajewskiego. 2:1? Znakomite odegranie piętką Mikołajewskiego i lekki, ale precyzyjny strzał Karola Borysa przy bliższym słupku. 3:3? Potężne uderzenie Wolskiego z ostrego kąta. Patrzyło się na to z przyjemnością.
ZOBACZ WIDEO:Zadał pytanie o Messiego. Tak odpowiedział “Lewy”
Czy było więcej sytuacji? Jasne, że tak. Stuprocentową miał choćby Mikołajewski. Sam odebrał piłkę w polu karnym Niemców, miał przed sobą tylko bramkarza, ale trochę się podpalił i strzelił niecelnie. A tuż po strzelonym pierwszym golu zawodnik Parmy mógł mieć asystę, lecz jego podania nie wykorzystał Mateusz Skoczylas.
Oczywiście ofensywny styl gry preferowany przez trenera Włodarskiego sprawiał, że momentami nadziewaliśmy się na kontrataki i to w przewadze liczebnej.
W defensywie kolorowo nie było, bo Niemcy często dochodzili do sytuacji. Oddawali sporo strzałów z dystansu, do tego nękali Polaków wrzutkami z bocznych sektorów boiska. Tak też padł gol wyrównujący - Max Moerstedt był niepilnowany w polu karnym i popisał się bardzo precyzyjnym strzałem głową. Ale przecież przez lata byliśmy zmęczeni powtarzaniem, że lepiej wygrać 1:0 niż 5:4 i że na pierwszym miejscu liczy się defensywa. Kadra U-17 chce przede wszystkim atakować, strzelać gole, przez co spotkania są zdecydowanie bardziej atrakcyjne.
Obecni na trybunach Zbigniew Boniek i Cezary Kulesza mieli spore powody do radości, choć w pewnym momencie zaczęło robić się nieciekawie. Polacy trochę "siedli" kondycyjnie. Dużo kosztował ich szaleńczy pressing od pierwszych minut. Rywale mieli też przewagę fizyczną, co wykorzystali przy stałych fragmentach. W ten sposób strzelili gole na 2:2 i 3:4. Najpierw Paris Brunner wygrał główkę i pokonał Miłosza Piekutowskiego, a po kolejnym rzucie rożnym trafił niepilnowany Assan Ouedraogo.
Cóż, rywal okazał się zbyt silny, obnażył braki biało-czerwonych w defensywie i to on zagra w piątkowym finale.
Polski - Niemcy 3:5 (2:1)
1:0 Daniel Mikołajewski 7'
1:1 Max Moerstedt 22'
2:1 Karol Borys 31'
2:2 Paris Brunner 56'
2:3 Charles Hermann 65'
3:3 Filip Wolski 68'
3:4 Assan Ouedraogo 79'
3:5 Robert Ramsak 83'
Składy:
Polska: Miłosz Piekutowski - Dominik Szala (87' Nico Adamczyk), Igor Orlikowski, Michał Gurgul - Krzysztof Kolanko (67' Jakub Krzyżanowski), Igor Brzyski, Karol Borys (70' Maksymilian Sznaucner), Filip Rejczyk, Filip Wolski - Mateusz Skoczylas (67' Mike Huras), Daniel Mikołajewski (70' Oskar Tomczyk).
Niemcy: Max Schmitt - Eric Moreira, Finn Jeltsch, Taylan Bulut, Almugera Kabar - Charles Hermann (90' David Odogu), Fayssal Harchaoui (72' Winners Osawe), Assan Ouedraogo (80' Bence Dardai), Noah Darvich, Paris Brunner (90' Jarzinho Malanga) - Max Moerstedt (72' Robert Ramsak).
Żółte kartki: Wolski, Skoczylas, Mikołajewski (Polska) oraz Ouedraogo, Darvich (Niemcy).
Sędzia: Michal Ocenas (Słowacja).
CZYTAJ TAKŻE:
Eksperci podzieleni. W sieci wrze po powołaniach Santosa
Potężne zamieszanie wokół braku powołania, ponieważ klub je... ogłosił