W poniedziałek WP Sportowe Fakty poinformowały, że na mecz eliminacji Mistrzostw Europy Mołdawia - Polska do Kiszyniowa z Robertem Lewandowskim i resztą kadry poleciał Mirosław Stasiak.
Mężczyzna był w oficjalnej delegacji, która samolotem wyczarterowanym przez PZPN poleciała z piłkarzami na mecz.
Nikomu w PZPN nie przeszkadzało, że Mirosław Stasiak nadal (do 2026 r.) jest oficjalnie zdyskwalifikowany za korupcję na ogromną skalę właśnie przez... PZPN. Były piłkarz, działacz i prezes kilku klubów piłkarskich został zatrzymany przez policję w 2006 r., a potem oskarżony i skazany prawomocnie przez sąd za ustawienie lub próbę ustawienia 43 meczów piłkarskich. Mirosław Stasiak przyznał się do wszystkich czynów korupcyjnych i poddał karze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on wyprawiał! Kapitalna postawa bramkarza
Po opublikowaniu przez nas informacji dotyczącej zabrania na mecz człowieka umoczonego w korupcję przez kilka dni PZPN i jego prezes Cezary Kulesza próbowali przemilczeć sprawę. Ignorowali pytania dziennikarzy, nie wypowiadali się w niewygodnym temacie. Ale w czwartek wieczorem opublikowano w końcu na stronie związku niepodpisane przez nikogo oświadczenie.
PZPN co prawda przeprasza w nim za zabranie Stasiaka do Mołdawii: "wyrażamy głęboki żal i zrozumienie dla głosów krytyki, których zasadność dostrzegamy. Szczerze przepraszamy wszystkich: kibiców, sponsorów, osoby walczące z korupcją". Ale winę za całą aferę zrzuca na jednego z partnerów reprezentacji. "Mirosław Stasiak był uczestnikiem wyjazdu na zaproszenie jednego z partnerów (ze względu na zasady poufności, nie możemy informować, którego z nich)" - czytamy w oświadczeniu (więcej TUTAJ>>).
Te słowa zadziałały na część sponsorów wspierających reprezentację Polski jak płachta na byka. "Sugerowanie przez PZPN, że osoba powiązana z korupcją w piłce czyli Pan Stasiak rzekomo był zaproszony do Mołdawii przez jednego ze sponsorów (gdzie InPostPL jest jednym ze sponsorów) jest skandalicznym nadużyciem!" - napisał w piątek rano na Twitterze Rafał Brzoska, prezes firmy InPost, która niedawno została sponsorem strategicznym reprezentacji i płaci za to ponad 10 mln zł rocznie. Brzoska dodał, że oczekuje natychmiastowego podania informacji, który ze sponsorów rzekomo zaprosił Stasiaka.
I co najważniejsze - nie wykluczył zakończenia współpracy z PZPN. "Bardzo poważnie zastanawiamy się nad kontynuowaniem wsparcia polskiej piłki w formule, którą ostatnio obserwujemy. Nie pozwolimy na to by nasz brand był wiązany z korupcją" - napisał Brzoska.
Zapytaliśmy wszystkich sponsorów, czy to rzeczywiście któryś z nich zaprosił Mirosława Stasiaka do Mołdawii. Oprócz InPostu natychmiast zareagował STS. "Oczywiście STS nie zapraszał osoby, o której Pan pisze" - przekazał nam przedstawiciel bukmachera.
Od komunikatu PZPN odciął się też największy sponsor - Orlen. "Informujemy, że pan Mirosław Stasiak nie był gościem Orlen, podczas wyjazdu organizowanego przez PZPN na mecz w Mołdawii. Stanowczo zaprzeczamy wszelkim sugestiom w tym temacie. Podkreślamy, że Orlen prowadzi działalność zgodnie z przepisami prawa i regulacjami wewnętrznymi. Obowiązujący w Spółce Kodeks Etyki gwarantuje, że wszystkie inicjatywy koncernu realizowane są w sposób transparentny, odpowiedzialny i z poszanowaniem standardów etycznych. Orlen stanowczo odcina się od działań o charakterze korupcyjnym oraz potępia przejawy tolerowania takich działań. Dotyczy to również sfery sportu, którego Grupa Orlen jest największym sponsorem w Polsce" - przekazało nam w piątek rano biuro prasowe naftowego giganta.
Otrzymaliśmy także stanowiska Tymbarka, Biedronki, Leroy Merlin, Fakro i Nike. Przedstawiciele tych firm zaprzeczyli, że to oni mieli zaprosić Mirosława Stasiaka do Mołdawii.
Poprosiliśmy też PZPN o przekazanie partnerowi, który rzekomo zaprosił na mecz do Mołdawii Mirosława Stasiaka, prośby o zgodę na ujawnienie jego nazwy oraz komentarz do całej sprawy. Czekamy na odpowiedź związku.
Mimo wielu pytań i próśb o skomentowanie afery z zabraniem na mecz kadry działacza skazanego za korupcję, Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz jego szef Kamil Bortniczuk milczą w tej sprawie.
Szymon Jadczak
Czytaj także: "Kulesza należy do poprzedniej epoki". Były szef komisji dyscyplinarnej mocno o sprawie Stasiaka