Nie milkną echa afery ujawnionej przez dziennikarza WP Szymona Jadczaka. Okazało się, że na mecz eliminacji Euro 2024 do Mołdawii poleciał skazany przez sąd i zdyskwalifikowany przez PZPN Mirosław Stasiak (więcej TUTAJ). W przeszłości był on jednym z głównych bohaterów afery korupcyjnej w polskiej piłce.
Do wręczenia mu biletu przyznał się jeden ze sponsorów kadry. Mimo to pojawiły się głosy, że o przyznanie wejściówki zabiegał u Cezarego Kuleszy Tomasz Hajto.
- Gdy czytam to, co się pisze i jakie tworzymy insynuacje, to jest dla mnie skandaliczne - powiedział Hajto w rozmowie z portalem sport.pl. - Nigdy, przenigdy nie prosiłem Cezarego Kuleszy o wpisanie Mirosława Stasiaka, ani kogokolwiek innego na taką listę - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on wyprawiał! Kapitalna postawa bramkarza
Podkreślił jednocześnie, że nigdy nie prosił nawet o wpisanie siebie na listę. Hajto mówił, że gdyby chciał, podszedłby do Cezarego Kuleszy i poprosił o bilety i możliwość powrotu samolotem do domu.
- Nigdy tego nie uczyniłem. Zawsze wracałem z kolegami z Polsatu i nigdy nie wykorzystałem mojej przyjaźni z prezesem Kuleszą w takim celu. Nigdy też nie byłem zaproszony przez PZPN do tego samolotu - wyjaśnił.
Choć znajduje się w Klubie Wybitnego Reprezentanta, zawsze kupuje samodzielnie bilety na mecze. - Do Budapesztu na przykład pojechałem z rodziną i własnym samochodem - grzmiał.
Hajto nie ukrywa, że zna się ze Stasiakiem, ale nie miał wpływu na jego obecność w Kiszynowie.
Czytaj także:
- Kolejna afera z trenerem Motoru. Skandaliczne zachowanie przy dzieciach
- Demolka w sparingu Schalke - Górnik