7 września (czwartek) o godzinie 20:45 wybrzmiał pierwszy gwizdek na stadionie PGE Narodowym. Reprezentacja Polski rozpoczęła spotkanie z Wyspami Owczymi.
Zanim jednak do tego doszło, na ulicach Warszawy panował istny chaos. Swoimi przykrymi doświadczeniami podzieliła się Daria Kabała-Malarz, dziennikarka stacji Canal+.
"Miałam dostarczyć chłopców na mecz. Z domu do stadionu (27 km) jechaliśmy 33 minuty, "jazda" wokół tego cudownego obiektu, jak zwykle pozbawionego dróg dojazdowych, trwała dokładnie 90 minut" - rozpoczęła wpis Kabała-Malarz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: najpierw tylko się przyglądał, a potem... Co za historia!
"O 19:40 miałam ochotę się poddać. O 19:43 stanęłam udając, że popsuło mi się auto, a chłopaki pobiegli szukać drużyny. Znaleźli o 19:44. Zbiórka była o 19:45. Tu się chyba nigdy nie uda normalnie. Za każdym razem mam ochotę wieszać za wiecie co pomysłodawców..." - zakończyła.
Dodajmy, że spotkanie Polska - Wyspy Owcze, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, cieszy się sporym zainteresowaniem polskich kibiców. Trybuny stadionu w Warszawie wypełniły się po brzegi (zobacz TUTAJ).
Zobacz także:
Komentator TVP skradł show