Kopanina w Warszawie na oczach selekcjonera. Legia i Lech zawiodły w hicie

Jeśli tak mają wyglądać polskie klasyki, to naprawdę szkoda prądu. Legia Warszawa zremisowała bezbramkowo z Lechem Poznań w meczu szumnie nazywanym hitem 15. kolejki PKO Ekstraklasy.

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Legia Warszawa - Lech Poznań PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Legia Warszawa - Lech Poznań
0:0 po tragicznym meczu. Pierwsza połowa ze wskazaniem na Legię, w drugiej minimalne lepsze wrażenie sprawiał Lech, natomiast patrząc przez pryzmat dziewięćdziesięciu minut bezbramkowy remis jest jak najbardziej sprawiedliwy.

A do dlatego, że żadna z drużyn nie zasłużyła na więcej. Nie po takiej grze.

Zasiadający na trybunach selekcjoner reprezentacji Polski Michał Probierz zapewne ziewał przez większość spotkania. Ewentualnie na zmianę grał w węża na telefonie.

Bardziej zapamiętamy brudną grę jednych i drugich. Faule, wzajemne prowokacje, przepychanki. Tego było stanowczo za dużo. A gdzie w tym wszystkim piłka nożna? Dobre pytanie. Na pewno nie tego wieczora w Warszawie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: film obejrzało pół miliona osób. Gwiazdor Realu zachwycił

Mecz miał dwie fazy - złą i jeszcze gorszą. Na początku jedni i drudzy mieli strach w oczach, gdy tylko do głowy wpadła im myśl, że trzeba zaatakować. Trochę lepsze wrażenie sprawiała Legia, natomiast kompletnie nic z tego nie wynikało.

Jakiś strzał Pawła Wszołka z osiemnastu metrów (dobra interwencja Bartosza Mrozka), jakaś próba centrostrzału Ernesta Muciego po sprytnie rozegranym rzucie rożnym (piłka minimalnie obok bramki). I potężne uderzenie Patryka Kuna po zamieszaniu w polu karnym (kapitalne zachowanie Mrozka na refleks). I to wszystko. O Lechu nie ma co wspominać, bo nie stworzył absolutnie nic. Kacper Tobiasz mógłby równie dobrze udać się do szatni i tam oglądać pierwszą połowę z perspektywy telewizora. Bo na boisku potrzebny nie był.

Po przerwie minimalnie przebudził się zespół Kolejorza, ale nie przekładało się to na konkrety. Adriel Ba Loua biegł na bramkę, lecz zwolnił w polu karnym i wślizgiem skasował go Rafał Augustyniak. Z kolei po rzucie rożnym z kilku metrów Miha Blazić strzelił prosto w Tobiasza. To wszystko w jakieś dwie minuty po przerwie.

A potem nic. Kopanina z jednej i drugiej strony do ostatniego gwizdka.

Legia Warszawa - Lech Poznań 0:0

Składy:

Legia: Kacper Tobiasz - Artur Jędrzejczyk, Rafał Augustyniak, Steve Kapuadi - Paweł Wszołek, Bartosz Slisz, Juergen Elitim, Patryk Kun (77' Gil Dias) - Josue (89' Maciej Rosołek), Tomas Pekhart (77' Marc Gual), Ernest Muci (89' Blaz Kramer).

Lech: Bartosz Mrozek - Joel Pereira, Miha Blazić, Antonio Milić, Barry Douglas - Adriel Ba Loua (80' Filip Wilak), Jesper Karlstrom, Radosław Murawski, Filip Marchwiński (90+2' Artur Sobiech), Kristoffer Velde (87' Filip Szymczak) - Mikael Ishak.

Żółte kartki: Pekhart, Kapuadi, Kramer (Legia) oraz Murawski, Ishak (Lech).

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).

CZYTAJ TAKŻE:
Huknął nie do obrony. Tak Lewandowski strzelił drugiego gola
Skrytykował Probierza ws. Milika. "Działa pod wpływem impulsu"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×